wtorek, 5 lipca 2022

Smutek w sztuce: Kompendium

Melancholią i smutkiem interesowało się wielu artystów na przestrzeni całej historii ludzkości. Smutek jest bowiem tak sugestywną emocją, która wydaje się ogarniać całą ludzką psychikę, a gdy odchodzi pozostawia poczucie pustki, z której wielu nie potrafi wyjść… Artyści używali różnych środków, aby wyrazić ciężar smutku, a niektóre z tych prac spotkały się z szerokim uznaniem krytyków sztuki i badaczy. Wydaje się nawet, że obrazów ukazujących smutek jest tyle samo jeśli nie więcej niż ukazujących radość.  Choć czy tak jest na prawdę, czy tylko nam się zdaje? Z pewnością ludzie chcą być szczęśliwi. Wyrażanie zadowolenia uważa się przecież za przejaw natury ludzkiej. Arystoteles nawet twierdził że spośród istot żyjących śmieje się jedynie człowiek. Ale ten sam Arystoteles twierdził także, że wszyscy niezwykli ludzie wyróżniający się w filozofii, polityce, poezji i sztuce są melancholikami. Mimo to długotrwałego smutku nie uważano za stan pożądany, ani w starożytności, ani w wiekach następnych i starano się go wyzbyć na różne sposoby. Sławny mnich i medyk Arnold z Villanovy wpadł nawet na pomysł usuwania czarnej żółci bezpośrednio z głowy. W tym celu zalecał trepanację czaszki i ręczne czyszczenie mózgu ze szkodliwej substancji. Na całe szczęście dla melancholików te zalecenia pozostały w sferze teorii.



Obecnie społeczeństwo chce być szczęśliwe. Bycie szczęśliwym  czy też okazywanie radości uznano w niektórych środowiskach przyjęto nawet nie za normę ale za konieczność (słynne anglosaskie keep smilling). Jednak dziwna prawda jest taka, że ​​nie chcemy być cały czas szczęśliwi. Czasami jesteśmy smutni, ponieważ mamy powód, a czasami jesteśmy smutni, ponieważ – świadomie lub nieświadomie – chcemy tacy być. Wielu artystów tworzyło pod wpływem smutku, który gdy był uporczywy przeradzał się w depresję, jak dzisiaj nazywa się trwały stan melancholii. Bo nie zawsze smutek prowadzi do marazmu. Dwie są bowiem melancholie: jedna jest z mocy, druga ze słabości; pierwsza jest skrzydłami ludzi wysokich, druga kamieniem ludzi topiących się, napisał nasz wieszcz Juliusz Słowacki. Wszyscy geniusze byli więc mniej lub bardziej melancholijni:  Milton i Michał Anioł, Byron i Hogarth, van Gogh i Munch. Zresztą lista pogrążonych w smutku artystów wydaje się, że nie ma końca…

W każdym razie, niezależnie od tego, czy depresja skłania do tworzenia, czy też artystyczna twórczość generuje depresję, badania naukowe dowiodły, że między tymi dwoma stanami panuje związek, a artyści i poeci zdumiewająco częściej cierpią na zaburzenia afektywne dwubiegunowe i depresję, a także znacznie częściej niż inni popełniają samobójstwo. 

Można oczywiście przeprowadzać żmudne analizy kosztów i korzyści ze smutku, który nawiedza niejednego człowieka. Możemy zasugerować, że jest to także pozytywny sygnał informujący iż dana osoba jest na tyle silna i wrażliwa aby pozwolić sobie na smutek. Smutek, który bywa przepustką do piękna… Więc może zamiast czasem wezwań w rodzaju weź się w garść, ogarnij się pozwólmy innym na spokojną chwilę smutku? 

Nasz post ilustrują prace dwóch melancholików, których dzieła prezentowaliśmy jakiś czas temu: Zdzisława Beksińskiego (TUTAJ) i Jacka Malczewskiego (TUTAJ). Dzieliło ich bardzo wiele, choćby lata, ale łączył smutek. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz