czwartek, 2 grudnia 2021

Patrick Joust: Sztuka sprzeczności

Patrick Joust (ur. 1978 r.) jest fotografem urodzonym w Oroville w Kalifornii, który jakiś czas podróżował między obydwoma wybrzeżami Stanów Zjednoczonych, zanim osiadł na stałe w Baltimore w stanie Maryland w 2006 roku. Pracuje tam obecnie jako bibliotekarz, ma żonę i syna. Zdjęcia na dobre zaczął robić z dekadę lat temu, w każdym razie dopiero wtedy gdy zamieszkał w Baltimore. Jego dekadenckie w nastroju prace wiele mówią o jego osobowości, a że w dodatku artysta chętnie wypowiada się na swój temat i swojej twórczości czujemy się zwolnieni z obowiązku mozolnego odkrywania przed naszymi czytelnikami znaczenia prezentowanych form i oddajemy głos autorowi:





Jedną z rzeczy, które za które pokochałem fotografię jako sztukę jest to, że jej możliwości rozwijały się przez lata. To środek, dzięki któremu mogę wyrazić złożone strony mojej osobowości. Więc chociaż nie zaczynałem robić zdjęć od ujęć nocnych, tak jak dzisiaj, to uważam, że wszystko było przygotowane specjalnie dla mnie, kiedy w końcu zdecydowałem się wyruszyć ze starymi aparatami i statywem.




Jeszcze zanim zacząłem robić takie nocne zdjęcia, noc mocno zawładnęła moją wyobraźnią. Gdy byłem dzieckiem, bałem się ciemności i najwyraźniej byłem pod jej wpływem dłużej niż większość dzieci. Nawet dzisiaj wydaje mi się, że jest w niej to coś, w co mogłabym wpaść i zostać przygniecionym, ale jest w niej także pocieszenie, swoisty ciepły koc, wspomnienie moich najwcześniejszych okruchów pamięci. Być może dlatego, że ciemność tak mnie przerażała, po latach poczułem silną ciekawość świata, który mogłem zobaczyć tylko w nocy. Z okna samochodu rodziców spoglądałem na stacje benzynowe, stare budynki, samochody i ludzi, którzy tylko pozornie istnieli. To miejsca, które do dziś mnie pociągają. Być może ulotna natura mojej obecności sprawiła, że chciałem tam wrócić. Pociąga mnie ciemność, a dokładniej światło, które można znaleźć w ciemnych miejscach. Światło dzienne jest ekspansywne, odkrywa wszystko, co może ułatwić nam skupienie się na rzeczach. Noc wskazuje na kierunek introspekcji i może, całkiem dosłownie, skierować uwagę na coś jedynego i konkretnego, pozostawiając inne rzeczy w ciemności. Miejsca, które oświetlamy, jakkolwiek zwyczajne czy pospolite, stają się cenniejsze i bardziej znaczące, nawet jeśli zostały oświetlone przypadkowo (LINK).



Czasami ludzie pytają mnie na ulicy, dlaczego robię zdjęcia i często moją pierwszą odpowiedzią jest „dla zabawy”, i wielu ludzi tego nie rozumie. I nie jest to wprawdzie najbardziej wyrafinowana odpowiedź, ale nadal jest to podstawowy powód, dla którego Robię To Co Robię. Z biegiem czasu stało się to nawet zadaniem coraz bardziej znaczącym i niemal medytacyjnym. Wielu fotografów, których podziwiam, wydaje się opisywać swój sposób tworzenia w tak samo. Jedną z genialnych rzeczy w fotografii jest to, że jest taka łatwa do wykonania. Być może nie jest łatwo być konsekwentnym, ale łatwo jest wybrać aparat. Nawet na byle jakim sprzęcie, takim z użyciem filmów średnioformatowych, którego używam, mogę szybko pstryknąć fotkę, gdy mam na to ochotę. Bo zdjęcia, które robisz, to wybory, których dokonujesz. Fotografia stała się tak centralną rzeczą w moim życiu, że trudno sobie wyobrazić, jak żyłbym bez niej. Cały czas oglądam zdjęcia, bo uwielbiam to robić. Lubię patrzeć na pracę własną i innych. Poprzez moje zdjęcia chcę stworzyć nowy świat. Choć tak naprawdę to możemy skupić się tylko na jednej rzeczy na raz, więc nie próbuję robić inaczej. Staram się też nie ograniczać żadnymi zasadami, które mogą kojarzyć się z fotografią dokumentalną, mimo że czasami nazywam mnie fotografem dokumentalnym.




Gdybym mógł jakoś spojrzeć na siebie z boku, surowo i obiektywnie, zobaczyłbym, jak zawężony jest mój cel, jak daleko jestem od jakiegokolwiek teoretycznego pojęcia uniwersalnej prawdy, ale mimo to mam poczucie komfortu goniąc za czymś takim, chociaż tak naprawdę to co robię, to tylko rodzaj ćwiczenia, które wizualnie można by opisać jako kota goniącego ogon.



W Baltimore, w mieście, w którym mieszkam, jest około 16 000 pustostanów. Dosłownie mieszkam o rzut kamieniem od niektórych z tych opustoszałych domów, więc nie mogę uciec od takich obrazów. Mając to na uwadze, mam skłonność do ich uwieczniania, zresztą nie ja jeden tak robię. Ruiny od dawna są częstym tematem sztuki. Czuję tak wiele sprzecznych emocji. Ruiny w naturalny sposób dają nam poczucie straty i upływu czasu. To są bardzo potężne emocje. Jednocześnie nie są to całkowicie puste miejsca. Mieszkają i bawią się tam ludzie. Poza tym rejestrowane przez mnie ruiny nie są starożytne i powodem dla którego tak stoją są rasizm i kapitalizm. I ich niszczenie przebiega powolnie...



Tyle mniej więcej wyjaśnił nam autor dzisiejszej naszej galerii zdjęć. My możemy jeszcze dodać, że swoje prace grupuje w tematycznych albumach o wymownych nazwach: Beautiful Country (between me and reality), Baltimore in a Box,  Red, We Were Here, The Product Rules the Nation, Wonder and, Division and Gold, Commonwealth, Inner Harbor, North, Another North, Still, Best Coast, The Photographer as Hero, "surreal density", Writing. I wszystkie je można znaleźć na stronie artysty, czyli TUTAJ.

I tak zupełnie na koniec poczynimy jeszcze jedną uwagę - prace Jousta zdobią okładkę najnowszej, tegorocznej płyty Gone to Color, duetu wykonującego muzykę określaną jako elektroniczny rock, złożonego z amerykańskich muzyków: Tylera Bradleya Walkera i Matta Heima, którzy czasem zapraszają na sesję innych artystów (LINK).  

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz