sobota, 4 grudnia 2021

Co się dzieje z nimi dzisiaj: Paul Morley świadek czasów Factory Records, muzyk i dziennikarz

Paul Morley (ur. 1957 r.) jest angielskim dziennikarzem muzycznym (więcej o nim TUTAJ) Pisał dla New Musical Express w latach 1977-1983, a później dla wielu innych czasopism, w tym dla New Statesman, the Sunday Telegraph, NME, the Observer i the Guardian

Pisał także książki. Warto wymienić kilka tytułów: Ask: The Chatter of Pop, Words and Music: A History of Pop in the Shape of a City, Joy Division: Piece by Piece: Writing About Joy Division 1977–2007 i Joy Division: Fragments. W zasadzie każdy, kto choć trochę interesuje się brytyjską sceną muzyczną prędzej czy później natknie się na którąś z jego publikacji. W jego biogramie poza tym podkreśla się, że współzałożył wytwórnię ZTT Records i był członkiem synthpopowej grupy Art of Noise. Z racji wielu publikacji i generujących je spotkań z czytelnikami, wywiadów etc. jest osobą znaną. Co więcej więc można by o nim napisać, to znaczy co nowego? Zacznijmy może od początku:


Dorastał w Stockport, w Cheshire. O tym i o skrawku ziemi określonym jako The North napisał książkę pod tym właśnie tytułem. W zasadzie jest to jego własna, autorska wizja Północy, rozciągająca się na 580 stron, wcale niesentymentalnej podróż przez okolice, z którymi on i tak wielu muzyków czuje się więź. Dla Morleya ta Północ jest tak bardzo ważna z dwóch powodów. Po pierwsze Północ, pełni rolę swoistego kompasu, który określa mu właściwy kierunek na mapie życia. Sam tak o tym napisał: Byłoby cudownie, gdyby ludzie sami zrobili coś podobnego, nagrali płytę, sporządzili opis. Może to [jego książka] jest tego szablonem. Myślę, że moja książka jest produktem na miarę ery Google. Bo czym dzisiaj może być książka kontekście istnienia cyfrowego świata. To sposób, w jaki możemy się dostosować do niego i znaleźć własną Północ. To odważny pomysł, ale wierzę, że to możliwe (LINK).

Drugi powód jest jeszcze bardziej osobisty. Otóż ojciec dziennikarza, Leslie Morley, który pochodził z Południa Anglii, osiadł na Północy ze względu na żonę. Jednak nie potrafił się zaaklimatyzować do nowych warunków. Miał depresję, leczył się, lecz często odstawiał leki, bo nie tolerował skutków ubocznych leczenia. Aż pewnego czerwcowego poranka 1977 roku wsiadł do samochodu i udał się z rodzinnego domu w Stockport do oddalonego 140 mil na południe do Stroud w Gloucestershire, gdzie zatrzymał się w odosobnionym miejscu i popełnił samobójstwo. Miał 41 lat… Paul, który wtedy mieszkał w Londynie, gdzie pisał dla New Musical Express, został zmuszony do powrotu do Reddish, aby zaopiekować się mamą i dwiema młodszymi siostrami, Jayne i Carol. Po wielu, wielu latach Morley zastanawiając się nad powodami śmierci ojca zauważył, że mógł załamać się po radzie swojego lekarza aby wziął się w garść. Prawdopodobnie mogło to przeważyć szalę… (LINK).


Wracając do Paula, trzeba zauważyć, że jego życie zdeterminowało dwóch ludzi: jego ojciec Leslie Morley i  Mr. Manchester, Tony Wilson. Paul natknął się na niego gdy miał 18, wydawał wtedy fanzin Out There, na który Wilson zwrócił uwagę. Dokładnie nie wiadomo kiedy spotkali się pierwszy raz osobiście, było to w połowie lat 70., w jednym z tych obskurnych klubów Manchesteru, w których rodziła się muzyka tego miasta.

Wilson, który miał wówczas dwadzieścia kilka lat (był siedem lat starszy od Morleya), już wtedy był uważany za charyzmatycznego dziennikarza i miał status gwiazdy Granady, miejscowej TV, `za którym już wtedy szła legenda o tym, że urodzony w Salford kształcił się w Cambridge młody dziennikarz zmienia brytyjską scenę muzyczną... Szukając nowych talentów, młodych mało znanych muzyków, którzy mogliby wystąpić w jego programie So It Goes, chodził na koncerty, czym wzbudzał niepokój  wśród młodszych, fanów punka, takich właśnie jak Morley.

Morley natomiast faktycznie uczestniczył we wszystkich prawie wydarzeniach lat 70. Był także na legendarnym, pierwszym koncercie Sex Pistols w Manchesterze w Lesser Free Trade Hall – tym, który uważany jest za inspirację dla pokolenia muzyków z Manchesteru i katalizatora powstania sceny muzycznej (LINK). Wilson twierdził, że również na nim był, lecz  Morley tego nie potwierdza: nie byłoby jak go przegapić w tłumie czterdziestu osób. Niemniej to Wilson usłyszał wezwanie ducha czasu. I stworzył wytwórnię, która zmieniła miasto oraz muzykę pop na całym świecie. Za to Morley umiał ten proces ująć słowami. Jego artykuły skrzące się od skomplikowanych porównań, surrealistycznych opisów i uduchowionej prozy szybko znalazły wiernych czytelników.  To on nazwał brzmienie Durutti Column błyszczącym dźwiękiem gwiaździstej odmienności. Muzyka w tamtym czasie, była według niego kwestią życia lub śmierci, ponieważ wydawało się że istnieje po to, by ratować życie przed przeciętnością, pospolitością, ślepym podążaniem za autorytetem, szczególnie za rodzicami, w zależność finansową i ślepe zaułki emocjonalności.


Wilson odkrył talent Morleya, czym ten był oczywiście zachwycony. Rekrutacja pisarza nastąpiła w prosty sposób - Wilson odwiedził go w domu, wprawdzie podczas jego nieobecności, jednak oczarował jego matkę, która opowiadała tę historię do końca życia. Niedługo potem Morley pisał dla NME, a Wilson tworzył Factory Records. Obaj zatem byli na siebie skazani. 

Po latach Morley opisał ich relacje, rzucające światło na osobowość WilsonaKiedy był tobą zainteresowany, czułeś że umieszcza cię w centrum swojego świata. Jeśli zauroczenie mijało, zwykle z dnia na dzień, było to jak wyrzucenie w kosmos.

I tak stało się też z Morleyem. Został wyrzucony w kosmos z końcem 1978 roku, gdy wbrew radom Wilsona przyjął stały etat w NME. Mr Manchester próbował go zatrzymać, udzielając mu wywiadu w Granadzie, ale nie powstrzymał pisarza przed wyjazdem do Londynu. Tam jednak i tak pisał o Factory. W 1979 r. zrecenzował w NME album Joy Division.  

W 1982 roku, podjął próbę pojednania się z Wilsonem, pisząc o New Order i okraszając swój tekst cytatami poezji Blake'a i Yeatsa. Pogodzili się, a raczej znów potrzebowali się nawzajem. Morley pojawiał się w programach telewizyjnych, które prowadził Wilson i w 2007 roku po zdiagnozowaniu raka został przez niego nakłoniony do napisania jego biografii. Faber, wydawca książki tak to opisał: To właśnie Morleyowi Wilson przedłożył niezbyt zachęcającą prośbę o napisanie tej książki. Choć znów według Morleya oficjalnego zaproszenie nigdy nie było, oferta raczej wynikła sama z siebie.  I tak powstała publikacja licząca prawie 600 stron: From Manchester with Love, która wyszła czternaście lat po śmierci Wilsona....


Zawiera ona niezwykle interesujące fakty z życia Wilsona, których Morley był naocznym świadkiem. Dowiadujemy się z pierwszej ręki na przykład jak wyglądała reakcja Wilsona na wiadomość o samobójstwie Iana Curtisa: Pchnąłem drzwi, leżał na podłodze w pokoju montażowym w pozycji płodowej i płakał... Był całkowicie zdruzgotany. Dlatego zawsze nienawidziłem sposobu, w jaki został przedstawiony w filmie 24 Hour Party People, jakby przyjął to spokojnie, do kamery, w trakcie nagrywania. Śmierć lidera Joy Division w ogóle była wielkim wstrząsem dla osób z otoczenia Wilsona. Morley cytuje także opinię Lindsay Reade, pierwszej żony Wilsona: Nienawidziłam Factory. Nie chciałam, żeby istniała po śmierci Iana. Czułam, że to, czym stało się Factory, zniszczyło Iana, więc chciałam zniszczyć Factory. Zrobiłam to. Chciałam ją zniszczyć... Czułam, że to go zabiło, chaos, na którym zbudowano Factory, niesamowita energia tych dziwacznych ludzi, którzy wywoływali zamieszki, wypuszczając z siebie to coś na zewnątrz (LINK).   

Morley także, jako jeden z niewielu ma kontakt z Alanem Erasmusem, najbardziej tajemniczym człowiekiem Factory Records - w książce zmieścił opis Alana dotyczący zerwania kontaktów a potem pogodzenia się z Wilsonem: Uważałem, że sposób, w jaki zachowywał się po rozwiązaniu Factory, był niewłaściwy. Nie kontaktowaliśmy się ze sobą latami, Może raz, kiedy zadzwonił do mnie, żeby powiedzieć mi o śmierci Roba [Grettona], po jakichś siedmiu, ośmiu latach od ostatniej rozmowy. Na pogrzebie trzymaliśmy się z daleka. I tyle. Było tak póki nie zachorował. Zauważyłem reklamę z pierwszą stroną Evening News przed kioskiem przy Stockport Road – „Potentat muzyczny umierający na raka” – i pomyślałem: Cóż, to będzie albo o Peterze Watermanie, albo o Tonym Wilsonie. Wszedłem do sklepu i w gazecie było zdjęcie Tonyego. Więc wtedy już wiedziałem. Od razu pomyślałem, że może powinniśmy jakoś to załatwić. Uporządkować to, a następnie pójść własną drogą." Ostatnia wiadomość Wilsona do Morleya brzmiała pogodnie: „Wkraczam w kolejną wielką przygodę, wszystko zostanie ujawnione, idę w górę i dalej, niech Bóg błogosławi". 

A teraz, co się z nim dzieje? Morley stał się wielkim koneserem muzyki klasycznej. Uwielbia Mozarta. I nadal pisze. Utrzymuje kontakt z zaprzyjaźnionymi muzykami. I sam także gra. 

W lipcu tego roku Boz Hayward za pośrednictwem mediów społecznościowych dziękował pisarzowi za wsparcie podczas Pandemii, za inspiracje. Za to, że dzięki niemu mógł znaleźć swoje stare brzmienie i nagrać nowy singiel (LINK). 




Boz Hayward tą piosenką i kolejną reaktywował zespół Different Noise, następcę Art of Noise, do którego należał Paul Morley. Koło się zamyka...


I jeszcze życie osobiste: Morley w 1985 roku poślubił Claudię Brücken (wtedy z zespołu Propaganda), niemiecką piosenkarkę i autorkę tekstów. Ma z nią dwoje dzieci, syna (Daniela) i córkę (Maddy). Rozstali się, gdy Claudia w 1996 roku rozpoczęła współpracę ze współzałożycielem OMD Paulem Humphreysem.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz