czwartek, 1 grudnia 2022

Kto uciął głowę Francisco Goyi?

Wszyscy słyszeli, a przynajmniej kojarzą dzieła malarza Francisco José de Goya y Lucientes, popularnie zwanego Goya (1746-1828). Lecz nazwisko Dionisio Fierros znane jest tylko wnikliwym badaczom sztuki hiszpańskiej. A przecież tych obu połączyła nie tylko sztuka, ale i śmierć. Fierros, żyjący w latach 1827-1894 był hiszpańskim malarzem romantycznym, który malował sceny historyczne oraz portrety. Zachował się jednak w pamięci potomnych głównie z powodu jednego swojego obrazu. Jest na nim płótno noszące tytuł: Vanitas. To niewielkich rozmiarów malowidło, raptem: 44 x 37 cm powstały na zamówienie mecenasa artysty, markiza San Adrián z Nawarry w 1849 roku.


Obrazek jest typowy dla czasów, w których powstał. Wyobraża ludzką czaszkę bez szczęki, leżącą na zielonkawym tkaninie. Zgodnie z tytułem chodzi o tradycyjny symbol vanitas czyli nieuchronności przemijania i śmierci a także wszelkiej marności (LINK). Ale takich prac powstawało wiele, więc wspomniany obraz byłby typowy, niczym nie wyróżniający się, gdyby nie napis uczyniony sepią na odwrocie drewnianej ramy o treści: El cráneo de Goya pintado por Fierros en 1849

W 1824 roku wiekowy (miał 78 lat) i schorowany Goya opuścił Hiszpanię i wraz z gospodynią Leocadią Zorrilla osiadł w Bordeaux, w tym czasie pełnym żyjących na wygnaniu Hiszpanów. Nieoczekiwanie dla siebie malarz zastał tam swojego starego przyjaciela i szwagra Martina Miguela de Goicoechea, bogatego handlarza suknem, z którego córką wkrótce ożenił się Javier de Goya, syn Francisco.  Jako prezent ślubny, jeden z wielu, Goya darował im wykonane przez siebie portrety: na neutralnych tłach przedstawił ich w odcieniach szarości i bieli.

Goya tworzył w Bordeaux aż do swojej śmierci w wieku 82 lat w 1828 roku. Został pochowany na cmentarzu w La Chartreuse w tej samej krypcie, w której trzy lata wcześniej spoczął Martin Miguel de Goicoechea... I może leżałby w spokoju aż do dzisiaj, gdyby nie pomysł hiszpańskiego konsula w Bordeaux, Joaquína Pereyra, który wystarał się w 1888 roku za pośrednictwem Marii Christiny Henrietty Désirée Félicité Rénière, królowej Hiszpanii i drugiej żony króla Alfonsa XII, o ekshumację zarówno Goyi, jak i Goicoechei. Po otwarciu krypty w obecności naczelnika policji, przedstawiciela sądu, inspektora cmentarzy, dyrektora zakładu pogrzebowego, hiszpańskiego konsula Pereyry i przyjaciela Goyi francuskiego artysta Gustave Labat - oczom zgromadzonych ukazał się nieoczekiwany widok: Labat tak to potem opowiadał: Znaleźliśmy się przed dwoma trumnami i otworzyliśmy obie. W trumnie najbardziej oddalonej od wejścia znajdowały się kości człowieka. W drugiej trumnie były wszystkie kości drugiego zmarłego, za wyjątkiem głowy. Hiszpański konsul Pereyra uznał wówczas, że bezgłowy szkielet należy niewątpliwie do Goyi, ponieważ miał na sobie płaszcz i różaniec, w którym według opisów malarz został pochowany. Rozpętał się skandal. Od razu z sensacyjnym odkryciem skojarzono obraz Fierrosa. Malarz był zbyt chory, więc przesłuchano jego wnuka Dionisio Fierrosa. Badacze chcieli wiedzieć, w jaki sposób czaszka Goyi mogła zostać namalowana w 1849 r., skoro jej brak odkryto dopiero w 1888 r. Rozeszły się plotki jakoby malarz Fierros miał w swojej pracowni czaszkę, której nigdy nie spuszczał z oczu. I którą później odziedziczył jego syn Nicolás, który zabrał ją ze sobą do Salamanki, kiedy rozpoczynał studia medyczne. Niestety, ta czaszka została zniszczona podczas eksperymentu, polegającego na napełnieniu jej ziarnami ciecierzycy i zalaniu wodą. Podobno napęczniałe ziarna rozsadziły kości i szczątki potem wyrzucono (LINK).


Po wielu wiekach temat czaszki Goyi nadal budzi emocje. Nie brakuje osób, które chcą wyjaśnić niejasności. Należy do nich madrycki filmowiec Samuel Alarcón, który w swoim filmie cytuje opinię  Doktora Héctora Vallésa Vareli z Królewskiej Akademii Medycznej w Saragossie. Według niego teza jakoby  głowa Goyi mogła zostać potajemnie oddzielona od jego ciała już na cmentarzu nie jest prawdziwa. Vallés uważa, że nie jest łatwo oddzielić głowę od zwłok, ponieważ są tam kości, mięśnie, ścięgna i krew, dużo krwi. Porównał on poza tym proporcje czaszki z obrazu Fierro z ostatnim portretem Goyi, namalowanym w 1826 roku przez walenckiego artystę Vicente Lópeza Portañę. I doszedł do wniosku, że namalowana czaszka pasuje do głowy z portretu.

Ale według relacji Dionisio Fierrosa czaszka została zniszczona… Czyżby? Całkiem niedawno pracownicy Muzeum Akwitańskiego w Bordeaux w piwnicach placówki znaleźli trumnę ze szczątkami francuskiego pisarza Michela de Montaigne (1533-1592). Obok niej leżała czaszkę i szczęka, której pochodzenie było dla nich nieznane. Czy są to szczątki Goyi, który zmarł przecież w tym mieście, jak przypominamy w 1828 roku? Od razu stworzono teorię, jakoby zaraz po pogrzebie artysty grupa frenologów przekupiła grabarza i wykradła ją aby przeprowadzić pseudobadania budowy głowy, bo frenologia w XIX wieku uchodziła za naukę badającą zależności między osobowością ludzi a kształtem ich czaszki. I że Goya sam pozwolił na rozczłonkowanie swojego ciała po śmierci, dlatego teraz jego szczątki leżą niekompletne w grobowcu w Madrycie. Mimo zapowiedzi jednak nie słychać o rozstrzygających wynikach DNA.

A czaszka? Stała się tematem filmów i innych dzieł. Michael Nyman (ten sam którego utwór znalazł się na kompilacji From Brussels With Love a także który współpracował z Robinem Guthrie i Haroldem Budd) z historii tej rozwinął libretto do opery w czterech aktach Facing Goya


I tak od czaszki Francesco Goyi przeszliśmy do minimalistycznej muzyki XXI wieku. Kto wie kogo jeszcze zainspiruje ta opowieść i do czego...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz