czwartek, 12 stycznia 2023

Witold Pruszkowski: obrazy romantycznych wizji w okresie pary i elektryczności

Witold Pruszkowski (1846-1896) -  nieco zapomniany, a poza granicami Polski zupełnie nieznany malarz, który tworzył obrazy romantycznych wizji w okresie pary i elektryczności. Malował niesamowite, baśniowe sceny, przesycony symboliką, w których najważniejszą rolę grał światłocień i delikatne barwne przejścia. Życie Pruszkowskiego było równie osobliwe: syn zamożnego adwokata spędził dostatnie dzieciństwo na Podolu, Kijowie i Odessie, młodość we Francji i Monachium a wiek dojrzały w Krakowie i jego okolicach.  Co podkreślają jego biografowie, był wybitnie utalentowany a przy tym wrażliwy na cudzą krzywdę. Pomagał malarzom, którym z różnych względów nie powiodło się, chorym i gorzej sytuowanym. Pomagał na przykład Wacławowi Koniuszce, koledze, który wrócił po studiach w Monachium do Krakowa i zapadł na nieuleczalną chorobę psychiczną oraz częściowy paraliż i wskutek tego niemal całkiem zaprzestał malować, opiekował się do śmierci Juliuszem Mienem Jr. i chorym na gruźlicę rzeźbiarzem Stanisławem Lipińskim, który zmarł w jego krakowskim domu… I nic wówczas nie zapowiadało nieszczęścia, które jego samego spotkało.




W 1893 roku w niejasnych okolicznościach został poważnie ranny. Potężne uderzenie w twarz zdruzgotało kości prawej strony - według oficjalnej wersji było to kopnięcie konia. Malarz miał wtedy 47 lat, był w pełni sił twórczych i nagle musiał ograniczyć aktywność, aby poddać się bolesnym terapiom, bo rana nie chciała goić się i groził mu nowotwór kości. Po trzyletnim leczeniu, przeszczepie skóry, wyjęciu kości i utracie jednego oka, oszpecony Pruszkowski wyprowadził się do wiejskiego domu pod Krakowem gdzie tworzył w odosobnieniu unikając ludzi i czując nadchodzącą śmierć.

W październiku 1896 roku nagle wyszedł z domu i wyjechał w nieznanym kierunku. Poszukiwania żony nie odniosły skutku. Odnalazł się dopiero po kilku tygodniach w szpitalu w Peszcie. Podobno jechał do Nicei aby tam umrzeć. Jednak najgorsze stało się zanim zdołał dojechać nad Lazurowe Wybrzeże. Po śmierci został pochowany w Budapeszcie...



Postawił żonę, jedynego syna i obrazy, które są jednymi z najbardziej oryginalnych dzieł nie tylko w sztuce polskiej ale i europejskiej. Nie podążał za modą i malował symboliczne kompozycje inspirowane francuskim realizmem i stylistyką impresjonistyczną. Fascynował go Eduard Manet, nie naśladował go jednak, jego malarstwo jest inne, ale także stosował grę barw, budując nastrój za pomocą kolorów i delikatnego światłocienia. Tonacja i światło miały nie tyle oddawać rzeczywistość, co subiektywne przeżycia i nastrój artysty. Lubił budować atmosferę grozy, czym nawiązywał do dzieł Arnolda Böcklina i Moritza Schwinda, których znał z Monachium. Malował sceny znane z legend, fantastycznych opowieści ludowych, poezji i własnych wyobrażeń. Jedna z jego kompozycji ukazuje autorską wizję obrzędu zaduszek. Innym tematem który podejmował było plastyczne spojrzenie na poemat Słowackiego Anhelli. Ale oprócz tego z wnikliwym realizmem malował portrety: żony, przyjaciół znajomych, wreszcie mieszkańców wsi. A oprócz tego skąpane w tajemniczej aurze nokturny i wiejskie krajobrazy.



Jednym z ostatnich jego dzieł jest dyptyk Zmierzch. Na jednej z jego części Pruszkowski wśród gasnących cieni drzew umieścił postać kobiety, zainspirowaną prawdopodobnie obrazem Willa nad morzem Arnolda Böcklina, na drugiej części mamy pejzaż, na którym ciemne korony drzewa roztapiają się w tle ściany lasu, odbitą niewyraźnie w tafli jeziora, oświetlonego ostatnimi poblaskami zachodzącego słońca. Wydłużony format płócien kieruje wzrok widza ku górze, a ograniczona paleta barw nadaje kompozycji eteryczny, odrealniony charakter…


 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz