piątek, 22 marca 2019

Inne, mało znane oblicze Martina Hannetta, legendarnego realizatora nagrań Joy Division

Martina Hannetta (TUTAJ) kojarzy się przede wszystkim z Factory Records i z zespołami związanymi z tą wytwórnią: Joy Division, The Durutti Column, Section 25, New Order i Happy Mondays. Wyprodukował albumy także dla Buzzcocks, U2, Johna Cooper Clarke i The Stone Roses

Tak jego współpracę z Factory Records i Joy Division przedstawiono w filmie 24 Hour Party People (opisywaliśmy ten film TUTAJ):


I wbrew ogólnemu przeświadczeniu, po  upadku Factory wcale nie przestał pracować, bo wydał płyty takich zespołów jak: Blue in Heaven (opowiedzieli nam o tym w udzielonym wywiadzie TUTAJ), Kitchens of Distinction, The Heart Throbs, World of Twist Kit, The Mock Turtles, The Band of Holy Joy, The Psychedelic Furs, ESG, Wasted Youth, Easterhouse i The Names. Pełna lista grup muzycznych i albumów które nagrał znajduje się TUTAJ

Ci ostatni - The Names - w niejednym wywiadzie dokładnie zrelacjonowali jak doszło do współpracy z Martinem Hannettem i jak ona wyglądała. Oprócz dość konwencjonalnych informacji przekazali jedną niezwykłą rzecz. Otóż Hannett nie tylko nagrywał wykonywane przez muzyków utwory. On także sam okazjonalnie w nich grał. 

Ale zobaczmy, w jakich okolicznościach i co dokładnie o tym powiedział sam Martin Hannett. Relacjonujący to Michel Sordinia tak to zapamiętał: Wymieniliśmy kilka pomysłów i planów, a on [Martin Hannett] powiedział wiele miłych rzeczy o nas… To było tak, jak byśmy spotkali się wcześniej. Mieliśmy wiele wspólnych doświadczeń. Był naprawdę miły jako człowiek. Był zabawny. Metody stosowane w studio były dość dziwne. W szczególności dla perkusisty był to prawdziwy szok. Był tam Luc i Martin powiedział: „O nie, nie składaj całego zestawu, chcę nagrać każdy bęben osobno. Werble oddzielone. Tam-tamy przyjdą po tym". Luc nigdy czegoś takiego nie doświadczył, więc było mu ciężko. Efekt końcowy jest oczywiście świetny. Musiałeś zaufać Martinowi.
 
Miałem ze sobą bas Gibsona, a on powiedział mi „Leave that” i przyniósł mi swój własny bas. Nie pamiętam marki, ale był on całkowicie wykonany z metalu i bardzo trudny do grania, i musiałem silniej szarpać palcami, aby uzyskać dźwięk. Nie byłem niewyrobiony, ale nie byłem dobrym muzykiem. Wiedziałem, jak śpiewać i pisać piosenki na pewnym poziomie, ale nie powiedziałbym, że jestem mistrzem gitary basowej. Powiedział: „Nie, nie, to dobrze. Z tobą nie będę musiał wracać do studia i przerabiać basu jak w innych piosenkach, które musisz znać”. Zrobił to dwa razy [z innymi zespołami], ale nie mogę ujawnić, jakie to piosenki.” (TUTAJ)
Kiedy indziej tak opowiedział tę scenę: „Kazał mi grać na swoim basie podczas sesji nagraniowej „Nightshift” i „I Wish I Could Speak Your Language”. Byłem pod dużym wrażeniem. To był bas całkowicie wykonany z żelaza. Nie było łatwo grać. Zapytał mnie:
 

- Trudno, prawda?
- Tak, to trudne.
- Ale będziesz grał na płycie. Ty, ale na moim basie.
 

Wziął bas:
 

- Wiesz, ten bas grał w wielu piosenkach, które znasz z Factory.
 

I nie było ich tak wiele, ponieważ „Nightshift” to Fac29. Do tego czasu nie było za dużo nagrań. Właściwie powiedział mi tytuły dwóch piosenek, które są bardzo dobrze znane, na których gra na basie. Powiedziałem: Nigdy o tym nie powiem, Martin.  - Wiem, że nie... - odpowiedział z bardzo przekonującym głosem, i ze śmiechem” (TUTAJ). 

Czyli Martin Hannett sam grał na basie i przynajmniej w dwóch przypadkach podczas nagrywania piosenek dogrywał do nich partie basowe! Jakie to były piosenki niestety nie zdradził, podobnie jak i Michel Sordinia. Szkoda, bo to bardzo znane utwory…
 
W odmętach Internetu można znaleźć za to informację o tym, że Hannett w młodości grał na basie w zespole muzycznym Willy & The Zip Guns, który istniał tak krótko, iż o grupie zupełnie nic nie wiadomo (jedyna informacja do której udało się dotrzeć to ta, że w składzie zespołu był także Chris (CP) Lee, muzyk, performer i historyk muzyki (TUTAJ). 

Potem współtworzył krótko do Spider Mike King i Paradox, w 1973 roku, występował także obok Paula Younga, należącego wtedy do Sad Café a następnie do Mike and The Mechanics  (patrz: Colin Larkin, The Encyclopedia of Popular Music, London 1998, s. 1640) Podobno Hannett wycofał się z występów z powodu nadmiernej tremy. Po tym doświadczeniu zaczął promować lokalne zespoły oraz wypożyczać im sprzęt. 

„Martin chciał, aby muzycy kontrolowali swoje losy, tworzyli własne koncerty, tworzyli własne płyty” - powiedział Chris Lee. I to jest dobre wyjaśnienie motywów działania muzyka, który stworzył dźwięk Manchesteru.
 
A jak grał Martin Hannett? Tu można tego posłuchać:

Wiedzieliście o tym, że Hannett grał na basie? A jeśli dowiedzieliście się od nas to tym bardziej powinniście nas czytać. Codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie.

4 komentarze:

  1. Um Génio, infelizmente já desaparecido!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hi Luiz Carlos Monteiro, yes you are right!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziś prawdziwych dżwiękowców już nie ma... Hannett mimo wszystkich problemów z narkotykami i wybujałym ego geniuszem był...

    OdpowiedzUsuń