Charles Sheeler (1883–1965) był jednym z inicjatorów modernizmu amerykańskiego i jednym z najważniejszych fotografów XX wieku oraz artystą, którego twórczość stała się synonimem precyzji. Lecz gwoli prawdy - Sheeler nie chciał być fotografem - pragnął tylko malować. Dlatego pojechał do Europy, gdzie zachłysnął się kubizmem Pabla Picasso. Ale po powrocie do Stanów Zjednoczonych tworzone przez niego obrazy inspirowane kubizmem, zwyczajnie nie sprzedawały się. Wtedy zajął się fotografią, nie podejrzewając nawet, jak bardzo zdeterminuje to jego wizję świata i spojrzenie na sztukę.
Patrząc przez obiektyw spostrzegł, że przestrzeń można spłaszczyć, zamknąć w dwóch wymiarach, przekształcić a nawet zmodyfikować. Zauważył to, co zwyczajne: dostrzegł poezję w pokoju o wybielonych ścianach, skręconych spiralnie schodach, pejzażu miejskim uchwyconym z perspektywy dachu. Używając światła i cienia, tak samo jak inni używają farby i pędzla, odsłonił ukryte piękno czysto użytkowych kompozycji. Powiedział kiedyś, że budowniczowie nie budowali dzieła sztuki. Jeśli to co zrobili dla niektórych z nas jest piękne, to dlatego, że działa. Ten wyidealizowany funkcjonalizm jest charakterystyczny dla jego prac. Stają się one wręcz wyzwaniem rzuconym widzowi, który nagle w banalnych i wydawałoby się nudnych sylwetkach fabryk, budynków i ulic zmuszony jest zobaczyć coś więcej.
Patrząc przez obiektyw spostrzegł, że przestrzeń można spłaszczyć, zamknąć w dwóch wymiarach, przekształcić a nawet zmodyfikować. Zauważył to, co zwyczajne: dostrzegł poezję w pokoju o wybielonych ścianach, skręconych spiralnie schodach, pejzażu miejskim uchwyconym z perspektywy dachu. Używając światła i cienia, tak samo jak inni używają farby i pędzla, odsłonił ukryte piękno czysto użytkowych kompozycji. Powiedział kiedyś, że budowniczowie nie budowali dzieła sztuki. Jeśli to co zrobili dla niektórych z nas jest piękne, to dlatego, że działa. Ten wyidealizowany funkcjonalizm jest charakterystyczny dla jego prac. Stają się one wręcz wyzwaniem rzuconym widzowi, który nagle w banalnych i wydawałoby się nudnych sylwetkach fabryk, budynków i ulic zmuszony jest zobaczyć coś więcej.
Co ciekawe, ludzie pełnią u niego drugorzędną rolę. Na zdjęciach i obrazach maszyny są nieskazitelne czyste i lśniące, na ma na nich nawet plamki, nie widać dymu. Krytycy zauważają, iż zakład przemysłowy w ten sposób stał się u tym czym średniowieczna katedra - równie monumentalna i nieodgadniona.
Niezależnie od wykonywanej techniki czy od rodzaju języka artystycznego, cechy stylu Sheelera w krótkim czasie ustabilizowały się i sprecyzowały. Gdy w 1920 roku Sheeler we współpracy z fotografem i filmowcem Paulem Strandem nakręcił niemy, krótki film o Manhattanie w Nowym Yorku pt.: Manhatta, to jego kadry skomponował są zgodnie z estetyką stosowaną na jego zdjęciach i obrazach.
Film, który miał swoją premierę w 1921 roku, uważany jest za pierwszy amerykański obraz awangardowy. Jego tytuł pochodzi z wiersza Walta Whitmana „Mannahatta” i poszczególne ujęcia miasta - z perspektywy punktów widokowych, z wysokości majestatycznego Mostu Brooklyńskiego, przecinają napisy będące cytatami tego poematu.
Pod koniec lat dwudziestych Sheeler otrzymał zlecenie sfotografowania fabryki River Rouge Ford Motor Company w Michigan, która wprowadzała na rynek nowy model A. Powstałe zdjęcia, przedstawiają oszałamiającą wizję maszyny, precyzyjnie odczytaną, odtworzoną i... pozbawioną ludzi. Czy jest to futurystyczna zapowiedź świata maszyn i sztucznej inteligencji? Kto wie... artyści zawsze widzą lepiej i dalej.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz