Nauczył mnie patrzeć na postać ludzką jak na masę przechylającą się w tę i inną stronę, a nie jak na kontur. Tak Jack Clarkson (1906-1986) wspominał swojego nauczyciela, a jednocześnie autorytet malarski i przyjaciela, Henryego Moorea. On sam zaczynał wejście w świat sztuki w zasadzie od garncarstwa, od lepienia rzeźb z gliny. Po tym, gdy ukończył studia w Keighley School of Art i Royal College of Art sam został wykładowcą na wydziale rzeźby w Sheffield College of Art i w dyrektorem Newcastle-under-Lyme Art School.
Dlaczego o tym piszemy? Bo prace Clarksona, ukazujące industrialny krajobraz i budynki regionu Potteries w Staffordshire, nie dowodzą aby ich autor był tak ważną personą. Wręcz przeciwnie, są pełne humoru i owego zachwytu nad światem, który znamionuje rysunki dzieci, zapamiętale malujące prostokątne domki ze spadzistymi dachami i kominami, skąd oczywiście zazwyczaj leci dym. Ale to tylko pozór. Bo baczny obserwator zauważy idealnie zastosowaną linearną perspektywę, świetnie dobraną kolorystykę i zakomponowane pomiędzy domami i fabrykami ludzkie sylwetki, ukazane schematycznie, lecz na niektórych pracach nie pozbawione cech indywidualizmu. Świat utrwalony przez Clarksona staje się odrębną, bajkową krainą, gdzie po mostkach biegną pudełeczka wagoników ciągnionych przez lokomotywki a zza budynków-klocków wystają butelkowate kominy cegielni…
W jego malarstwie dostrzega się pewną twórczą grę. Otóż część pejzaży to konwencjonalne studia architektoniczne, lecz spora część dzieł świadczy o artystycznych poszukiwaniach Clarksona. Budynki zmieniają się w geometryczne bryły, tak samo jak i kręcący się przy nich ludzie. Wszystko staje się jednością, co podkreśla użyta paleta barw, utrzymana w odcieniach szarości nasyconej tonami ugrów i kobaltu.
Dlaczego o tym piszemy? Bo prace Clarksona, ukazujące industrialny krajobraz i budynki regionu Potteries w Staffordshire, nie dowodzą aby ich autor był tak ważną personą. Wręcz przeciwnie, są pełne humoru i owego zachwytu nad światem, który znamionuje rysunki dzieci, zapamiętale malujące prostokątne domki ze spadzistymi dachami i kominami, skąd oczywiście zazwyczaj leci dym. Ale to tylko pozór. Bo baczny obserwator zauważy idealnie zastosowaną linearną perspektywę, świetnie dobraną kolorystykę i zakomponowane pomiędzy domami i fabrykami ludzkie sylwetki, ukazane schematycznie, lecz na niektórych pracach nie pozbawione cech indywidualizmu. Świat utrwalony przez Clarksona staje się odrębną, bajkową krainą, gdzie po mostkach biegną pudełeczka wagoników ciągnionych przez lokomotywki a zza budynków-klocków wystają butelkowate kominy cegielni…
W jego malarstwie dostrzega się pewną twórczą grę. Otóż część pejzaży to konwencjonalne studia architektoniczne, lecz spora część dzieł świadczy o artystycznych poszukiwaniach Clarksona. Budynki zmieniają się w geometryczne bryły, tak samo jak i kręcący się przy nich ludzie. Wszystko staje się jednością, co podkreśla użyta paleta barw, utrzymana w odcieniach szarości nasyconej tonami ugrów i kobaltu.
Jednak jak bardzo szczegółowe są obrazy Clarksona świadczy fakt, namalowane przez niego budynki z Newcastle-under-Lyme i sąsiednich miast traktowane są jako dokument, ponieważ niektóre z nich zostały później zburzone i można je obecnie znaleźć tylko na jego pejzażach. Ukazują zatem bezpowrotnie zaginiony świat.
Prace Jacka Clarksona można obejrzeć na stałej ekspozycji w Muzeum Brampton (Newcastle-under-Lyme), Laing Art Gallery w Newcastle-upon-Tyne oraz w Cartwright Hall w Bradford (LINK).
Prace Jacka Clarksona można obejrzeć na stałej ekspozycji w Muzeum Brampton (Newcastle-under-Lyme), Laing Art Gallery w Newcastle-upon-Tyne oraz w Cartwright Hall w Bradford (LINK).
Wkrótce u nas kolejni nieznani artyści, i jeśli chcecie ich poznać - czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz