czwartek, 5 stycznia 2023

Surrealistyczny świat fotomanipulacji Dariusza Klimczaka

Dariusz Klimczak (ur. 1967 r.) od ponad 30 lat tworzy zdjęcia z surrealistycznymi fotomontażami. Wykonywane przez niego collage dostarczają wrażeń, bo złożone są z opustoszałych krajobrazów, które przypominają użytymi formami malarstwo Salvatore Dali. Ale może zanim opowiemy więcej o ich autorze, przyglądamy się im bliżej:

















Jak widzimy, Klimczak wybiera fotografię monochromatyczną, choć tworzy także w kolorze. Bazuje na znanych symbolach, sprawnie poruszając się wśród odniesień do znaczeń zawartych w archetypach naszej cywilizacji. Jak sam pisze na swoich profilach zamieszczanych na różnych platformach publikujących zdjęcia: „W swoich fotomanipulacjach poszukuje nastroju, anegdot i uniwersalnych symboli, które będą w stanie poruszyć oglądającego, zmusić go do refleksji lub uśmiechu”. I rzeczywiście, niektóre motywy witamy niczym starych znajomych – tak jest na przykład z postaciami szczudlarzy z wysokich czapkach, które pojawiły się w teledysku do piosenki Atmosphere Joy Division, o której pisaliśmy wiele razy TUTAJ.

Samotna postać, pustkowie którym jest często pustynia, zwierzę umieszczone w nierealnej sytuacji – to wszystko nadaje obrazom artysty rys dziwności a harmonijna, symetryczna kompozycja sprawia, że są one niezwykle spokojne, wręcz senne. Sam Klimczak w prowadzonym przez siebie blogu tak pisze o tym co robi:

Pamięć ludzka jest zawodna, z tego też (między innymi) powodu narodziła się fotografia. Żeby utrwalać, zachowywać w pamięci momenty ważne, szczególne, lub po prostu piękne. Przeglądając swoje zdjęcia dostrzegam, z pewną nutą nostalgii, że niektórych miejsc już nie ma – a gdzie indziej także:

Kilka lat temu stworzyłem cykl kompozycji pod nazwą AGD Landscape. Wykorzystałem w nim przedmioty codziennego użytku, tyle że osadzone w zupełnie innym środowisku, często wyolbrzymione do roli symbolu. Po kilkudziesięciu pracach pomysły mi się wyczerpały, zacząłem więc szukać czegoś innego. Cykle są pomocne, ukierunkowują wyobraźnię, ograniczają pole poszukiwań, co z jednej strony upraszcza pracę, z drugiej daje pewnemu zestawowi prac wspólny mianownik. Każdą z kompozycji można rozpatrywać osobno, pokazane razem tworzą nową wartość (LINK).

Warto jeszcze dodać, że Dariusz Klimczak lubi muzykę. Lubi to nawet mało powiedziane. On podobnie jak Zdzisław Beksiński tworzy przy muzyce ale i komponuje. Próbował także swoich sił na scenie. Był perkusistą w kilku zespołach. Ale może niech sam o tym opowie:

Zanim zająłem się na dobre fotomanipulacjami, robiłem wiele innych rzeczy. Niektórych się wstydzę, z innych jestem dumny. Byłem dekoratorem, sprzedawcą, dziennikarzem, a nawet przez krótki czas listonoszem. Grałem też na perkusji w paru zespołach muzycznych. Ostatni z nich, Funk Loop, przestał istnieć ponad 10 lat temu z przyczyn do dzisiaj dla mnie niejasnych. Bawiliśmy się świetnie, zagraliśmy parę udanych koncertów, nagraliśmy nawet studyjny materiał. Przyjdzie czas na upublicznienie tych nagrań, zrobionych na setkę (na żywo, ale w studio, bez dogrywek i poprawek) w Wojewódzkim Domu Kultury w Sieradzu, pod okiem nieocenionego Zbyszka Godlewskiego. 


Muzyka towarzyszy mi od wczesnej młodości, nie ma dnia, żebym czegoś nie słuchał. Ciągle poszukuję nowych doznań, eksploruję nowe terytoria. Lubię bluesa, jazz, death metal, salsę, Bacha i Behemotha, Zappę i Nosowską. 


Żałuję, że nie potrafię grać na żadnym harmonicznym instrumencie. Nawet moja gra na bębnach pozostawia wiele do życzenia. Jestem samoukiem. Od dziecka ciągle stukałem, co doprowadzało do szału moich rodziców. Pierwszy raz usiadłem za perkusją w wieku 18 lat. Nieporadne to było granie, prymitywne, ale za plus muszę uznać, że nigdy nie miałem problemu z trzymaniem rytmu, czego nie można powiedzieć o wielu perkusistach. W swojej powiedzmy to karierze grałem reggae (!), bluesa, rocka, funky, a nawet jazz-rock.

Wynikiem tych fascynacji jest projekt zatytułowany przez Dariusza Klimczaka Climax Indigo. Składa się z ponad 20, głównie instrumentalnych utworów, których styl sam autor określił jako styl bad trip-hop. Po latach zostawił z nich 12, uznając resztę za nieudaną.  


Reasumując informacje o artyście dzisiejszego dnia możemy jeszcze dodać, że jest nie tylko fotografem i muzykiem, ale także malarzem, dziennikarzem i poetą, który ma na swoim koncie udział w wielu wystawach zbiorowych oraz indywidualnych w kraju i za granicą (LINK). Mamy nieodparte wrażenie, że mimo, iż nieco innego gustu muzycznego, dobrze czułby się na naszym blogu…

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz