Wczoraj na oficjalnym profilu Andy Rourke w mediach społecznościowych pojawiła się szokująca fanów informacja, że zmarł on na raka trzustki...
Jak zwykle w takich chwilach rozpoczynają się wspomnienia zaprzyjaźnionych z nim i współpracujących muzyków, fanów, dziennikarzy, którzy rozpisują się o samym artyście oraz wyrażają kondolencje. Andy miał tylko 59 lat, więc nic dziwnego, że jego odejście wzbudziło smutek, zwłaszcza, że wraz z nim musimy pożegnać się z brzmieniem, które już za jego życia stało się dla wielu fanów kultowe. Przecież grał na gitarze basowej w jednym z najbardziej znanych zespołów alternatywnego rocka The Smiths.
Pochodził z Manchesteru, grał na gitarze od 11 roku życia, a do The Smiths dołączył w 1982 roku, krótko po jego powstaniu, odgrywając kluczową rolę w ukształtowaniu się ich charakterystycznego brzmienia – melodyjnego i pełnego ozdobników. Słychać go na wszystkich czterech albumach studyjnych: The Smiths (1984), Meat Is Murder (1985), The Queen Is Dead (1986) i Strangeways, Here We Come (1987). Dyskografia zespołu obejmuje popularne utwory, takie jak This Charming Man, How Soon Is Now? i There Is a Light That Never Goes Out. O okolicznościach w jakich przyłączył się do zespołu opowiadał w niedawnym wywiadzie udzielonym 21 kwietnia 2022 r. dla Record Collector Presents: The Smiths (LINK):
Poznałem Johnny'ego w szkole, kiedy miałem 11 lat. W tamtym czasie bardzo lubiłem Neila Younga, a on nosił na klapie naszywkę Neil Young Tonight's The Night. To było wtedy, gdy wszyscy inni zdawali się interesować Jethro Tull i heavy metal, więc z Johnnym spędzaliśmy razem cały wolny czas, albo grając muzykę, albo słuchając muzyki, albo rozmawiając o muzyce. Założyliśmy razem zespół Freak Party. Ja grałem na basie, Johnny na gitarze i funkowy Si Wolstenscroft na perkusji, przez co nasza muzyka miała charakter funkowy. Sandinista The Clash! właśnie wyszedł i brzdąkaliśmy w tym klimacie. Ćwiczyliśmy każdej nocy, mocno ćpaliśmy i dużo „jammowaliśmy”. To były dobre dni, ale bezskutecznie przesłuchaliśmy niezliczoną ilość frontmanów i ostatecznie Johnny zrezygnował z tej frustracji z gry w zespole, gdy stało się jasne, że jesteśmy jacy jesteśmy...
Niedługo po odejściu zadzwonił do mnie. Miał nowy zespół o nazwie The Smiths. Z propozycją czy chciałbym dołączyć. Zagrali już swój pierwszy koncert w Ritz w Manchesterze z Dale'em Hibbertem na basie. Niektórzy moi kumple poszli, ale ja nie. Spotkałem się z Johnnym, powiedział, że nie wyszło z Dalem i dał mi taśmę demo, na której były dwie piosenki - Suffer Little Children i The Hand That Rocks The Cradle. Nie tego się spodziewałem, ale usłyszałem tam coś wspaniałego, coś innego i naprawdę podobało mi się to, co robił Johnny na parterze studia w Chorlton o nazwie Drone. Wtedy po raz pierwszy spotkałem Morrisseya i Mike'a. Kiedy tam dotarłem, Mike rozgrzewał swoje bębny. Był gadatliwy, łatwo się było się z nim znaleźć wspólny język. Potem pojawił się Morrissey, przedstawił się jako Stephen, uścisnął mi dłoń, i odszedł powłócząc nogami do kąta gdzie zaczął przeglądać swoją torbę z tekstami, kanapkami i innymi rzeczami. Ludzie często nazywali go wtedy zdystansowanym, ale myślę, że był do bólu nieśmiały, po prostu nie był przyzwyczajony do poznawania nowych ludzi. Nasz pierwszy koncert odbył się w Manhattan Sound w Manchesterze (25 stycznia 1983) a panował tam kompletny chaos. Nie było sceny, dźwięk był okropny, publiczność siedziała gapiąc ci się prosto w twarz, praktycznie cię dotykając, a ja byłem tak zdenerwowany, że wcale mi się to nie podobało. Ale zagraliśmy OK. Rourke wspominał także w tym wywiadzie o The Hacjenda:
Johnny i ja chodziliśmy do The Hacjenda prawie każdej nocy. W tamtych czasach było tam naprawdę cicho i bardzo zimno. Ludzie siedzieli każdy w swoim kącie. Był tam kącik handlarzy narkotyków, kącik dla gejów, kącik ekstrawertyków, a kiedy dostaliśmy możliwość występu [4 lutego 1983 r.], wydawało się, że to wielka sprawa i pod wieloma względami nasz pierwszy prawdziwy koncert. Mieliśmy monitory, scenę i setlistę, a Morrissey zamówił kupę mieczyków i połowę rzucił w stronę publiczności, a drugą połowę wsadził do tylnej kieszeni i tak faktycznie było, że po pewnym czasie jego kieszenie stawały się coraz większe i miał w nich w końcu z pół drzewa.
Po tym koncercie w Hacjendzie naprawdę ruszyliśmy, nic nas nie powstrzymało. Byliśmy całkowicie zdeterminowani i czuliśmy że jesteśmy „my kontra oni”. Nie będąc w Factory, mieliśmy poczucie, że wyróżniamy się na tle innych zespołów z Manchesteru, takich jak A Certain Ratio, New Order, Durutti Column. Byliśmy inni, odrębni, mieliśmy coś własnego.
Po rozwiązaniu The Smiths w 1987 roku Rourke zajmował się różnymi projektami muzycznymi (LINK). Pracował z zespołami takimi jak The Pretenders, Sinead O'Connor i Badly Drawn Boy, a także tworzył własne zespoły, takie jak Freebass (z Gary Mounfield ze Stone Roses/Primal Scream i Peterem Hookiem) oraz Jetlag.
Żegnaj Andy…
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz