niedziela, 17 września 2023

Z mojej płytoteki: concert the cure live - zapisy z najlepszej epoki zespołu

 

O jednym z najważniejszych w historii muzyki nowofalowej zespole, napisano już niemal wszystko. Dzisiaj, kiedy koncertowy the Cure zdaje się przypominać coś miedzy figurami z muzeum Madame Toissot a Leninem z mauzoleum i mamy pewność, że nigdy nie nagrają już nic wartościowego, pozostają nam wspomnienia. Do tych należy prezentowany dziś album, nieco mniej znany i zapomniany, ale za to znakomity. 

To pik ich możliwości. 

Historię zespołu dzielę na trzy okresy. Początki, kiedy znakomite, nieco chłodne już brzmienia ubogacały ambitne, chwilami dość sarkastyczne teksty - to ten pierwszy. Mamy tutaj ich debiut, i drugi album Seventeen Seconds (niektórzy twierdzą, że od tego zaczęła się zimna fala w muzyce). Drugi okres - kiedy na twórczość Smitha wpływ mieli Joy Division, to okres owocujący w najważniejsze dokonania zespołu. Monumentalny Faith i zimny Pornogrpahy - albumy o których pisaliśmy na naszym blogu, to płyty które każdy powinien mieć w swojej kolekcji. Później zaczęła się równia pochyła, wspomnienia wymagają pojedyncze zaledwie piosenki a w tej grupie albumów poza nieco słabszym (ale jeszcze w miarę) Disintegration o innych nawet nie warto pisać...


Dzisiaj omawiany album to zapis koncertów z Londynu i Oksfordu z 1984. Wydany przez wytwórnię zespołu - Fiction. Grają w składzie: Robert Smith, Porl Thompson, Andy Anderson, Phil Thornalley i Lol Tolhurst.

Utwory (poza dwoma) pochodzą z wspomnianych powyżej pierwszego i drugiego okresu i jest to taki Cure, który zawsze będziemy pamiętać (warto spojrzeć TUTAJ - opisaliśmy inną płytę koncertową z Paryża z tego okresu).

Na otwarcie Shake Dog Shake - wyłom, bowiem to piosenka z The Top, ale jak na otwarcie całkiem dobra. Później już jedziemy klimatami Faith - Primary, Charlotte Sometimes (z singla poprzedzającego ten album), The Hanging Garden, Give Me It (znowu z the Top), The Walk (z singla), One Hundred Years (z Pornogrpahy). Finalnie A Forest, 10:15 Saturday Night, Killing an Arab - te trzy to z początków zespołu. 

Oczywiście poprawność polityczna i mumifikacja, zabiły u Smitha niezależność, także kończący album Killing an Arab doczekał się na późniejszych koncertach wszelkiego rodzaju ekwilibrystyk słownych od Kissing an Arab do Killing Another. Dziś zespół nie gra już go wcale. Okrzyknięty w USA jako rasistowski, nietolerowany przez poprawnych politycznie, jakże innego wymiaru nabiera dzisiaj... 

Stojąc na plaży
Z pistoletem w dłoni
Wpatruję się w morze
Wpatruję się w piasek
Celuję
W stojącego Araba
Widzę jego otwarte usta
Ale nie słyszę żadnego dźwięku
Jestem żywy
Jestem martwy
Jestem nieznajomym
Zabijającym Araba
Mogę odwrócić się i odejść albo strzelić
Patrzę w niebo, spoglądam w słońce
Cokolwiek wybiorę, sprowadza się to do tego samego
Absolutnie do niczego
Jestem żywy
Jestem martwy
Jestem nieznajomym
Zabijającym Araba
Czuję, jak podskakuje stalowa kolba
Gładko w mojej dłoni
Wpatrując się w morze, wpatrując się w piasek
Gapię się na siebie
Odbicie w oczach
Martwy człowiek na plaży
Żywy
Nieżywy
Jestem nieznajomym
Zabijającym Araba
 

A przecież to tylko opis sceny z książki Alberta Camusa... Ją też w USA sprzedają w czarnych opakowaniach z nalepkami ostrzegającymi przed rasistowskimi treściami?  

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 


Concert the cure live, producent: Dave Allen, The Cure, Fiction 1984, tracklista: Shake Dog Shake, Primary, Charlotte Sometimes, The Hanging Garden, Give Me It, The Walk, One Hundred Years, A Forest, 10:15 Saturday Night, Killing an Arab.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz