niedziela, 8 listopada 2020

Z mojej płytoteki: the Cure - live in Paris - nieco zapomniany album z nagraniami z najlepszej trasy koncertowej zespołu

 


Od dawna wiadomo, że my na naszym blogu jesteśmy wyznawcami dwóch genialnych płyt the Cure czyli Faith (opisanej TUTAJ) i Pornography (TUTAJ), a kilka innych jak choćby Disintegration (TUTAJ) lubimy. Lubimy też kilka jeszcze nie opisanych, i zapewne pojawią się one tutaj. Im bardziej bowiem the Cure będzie nas uraczać nowymi muzycznymi koszmarkami, tym bardziej my, na zasadzie zasad dynamiki Newtona, będziemy to odreagowywać wracając do ich starszych realizacji. 

Taką jest prezentowana dziś płyta Live in Paris z 1993 roku. Album nagrany został podczas koncertów promujących album Wish, w centrum Zenith w Paryżu, w październiku 1992 roku.


Aby oddać klimat tamtej trasy sięgnijmy do biografii autorstwa Richarda Carmana, którą posiłkowaliśmy się już kilkakrotnie w temacie kapeli Smitha (TUTAJ). Tak też Carman wspomina:

Po kilku spokojnych latach, przyszedł czas powrotu na trasę. Zespół promował album Wish. Tysiące osób, które oglądały występy the Cure wspominają tę trasę jako najlepszą ze wszystkich. Było to największe wydarzenie w karierze zespołu od bardzo długiego czasu, a jednocześnie ostatnie w tym składzie - dali ponad sto koncertów m.in. w Australii i Nowej Zelandii, gdzie nie grali od ponad ośmiu lat.



Carman opisuje szereg przykrych schorzeń, jakie dopadły członków zespołu w tamtym czasie. W trasie miało miejsce też kilka zabawnych wydarzeń, choćby spotkanie Smitha z zespołem tribute w Australii, podczas którego doszło do sprzeczki - brzmienie której kapeli bardziej przypomina brzmienie the Cure. Członkowie tribute band byli pewni, że ich... 

Wrażenie natomiast budzi rozmach całego przedsięwzięcia - w zasadzie bez wytchnienia latali po całym świecie. W końcu też zawitali do Paryża, gdzie spędzili 3 noce dając koncerty i rejestrując opisywane dziś wydawnictwo, opisane następująco:

Drugi album koncertowy Paris nagrany został oczywiście w stolicy Francji w październiku poprzedniego roku i wydany w limitowanym nakładzie. 

To być może wyjaśnia dlaczego wydawnictwo nie jest tak bardzo popularne, a szkoda. Zawiera bowiem świetny repertuar, zagrany miejscami być może w nieco lżejszej wersji niż znamy z albumów, niemniej z wielkim polotem. Do historii przejdzie znakomite, wykonane przy akompaniamencie publiki Play For Today. Cały album spina dość umiejętnie okres wielkiego the Cure z okresem, który ja nazywam pieśniarsko - symfoniczno - elektronicznym.


Można jeszcze dodać, że w czeluściach YouTube istnieje nagranie wideo paryskich występów zespołu z których materiał znajduje się na omawianym dziś albumie. Niestety jakość obrazu pozostawia wiele do życzenia. Ale dla wielkich fanów zespołu nie ma żadnych przeszkód:


Zatem powróćmy jak za dawnych lat i przypomnijmy sobie czas świetności zespołu, który na zawsze zapisał się złotymi zgłoskami w historii chłodnej fali, a 50% dochodów z opisywanego dziś albumu, przeznaczył na Czerwony Krzyż... 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Cytowane fragmenty pochodzą z książki Richarda Carmana pt. Robert Smith i the Cure, wydanej przez wydawnictwo Anaconda w roku 2013. 

   

The Cure - live in Paris, Fiction 1993, producent: Robbie Williams, tracklista: The Figurehead, One Hundred Years,  At Night,  Play For Today, Apart, In Your House, Lovesong, Catch, A Letter To Elise, Dressing Up, Charlotte Sometimes, Close To Me.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz