Nigdy nie szedłem na kompromisy i nie robiłem tego, co byłoby niezgodne z moim pojęciem o sztuce. Zawsze starałem się realizować swoje cele i nie ulegałem modom; przeżyłem sporo lat i czuję, że pod tym względem mam czyste sumienie. Słowa te wypowiedział kiedyś, w jednym z wywiadów Marek Ałaszewski (LINK). Gdy pisaliśmy o nim, wydawałoby się całkiem niedawno, prezentując zespoły w których występował czy realizacje, których był autorem, jak spektakl Mrowisko i zespół Klan a także pokazując jego malarstwo (TUTAJ), nie spodziewaliśmy się, że w kolejnym wpisie o nim użyjemy czasu przeszłego…
O tym, że w grudniu 2016 roku, tydzień po ostatnim koncercie przeszedł ciężki udar mózgu, którego skutkiem był głęboki niedowład prawej strony ciała oraz afazja mowy, wiedzieli wszyscy. Zwłaszcza, że potrzebował pomocy, bo leczenie i rehabilitacja były kosztowne i w pomoc dla artysty zaangażowała się Polska Fundacja Muzyczna. W wyniku zaangażowania wielu jego przyjaciół w warszawskim klubie Stodoła odbył się jeden koncert Gramy dla Marka Ałaszewskiego, z którego dochód został przekazany na opiekę medyczną a w 2018 roku drugi (LINK).
Pozostała po nim muzyka. Najbardziej rozpoznawalny stał się gdy został gitarzystą i wokalistą w zespołu Klan, jednej z najlepszych polskich grup rockowych lat 70., której był współzałożycielem. Wspólnie z muzykami Klanu występował w radio, był też – o czym jest powyżej - współautorem muzyki do spektaklu muzyczno-baletowego Mrowisko, zaprezentowanego po raz pierwszy podczas VIII Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 1970, utrwalonego też na płycie w 1971. Po rozpadzie zespołu Ałaszewski nadal komponował, m.in. do Snu nocy letniej dla Operetki Warszawskiej w 1973, koncertował też z reaktywowanym w 1991 Klanem. Jednocześnie zajął się na powrót malarstwem, biorąc po ukończeniu studiów udział w wystawach. Malował głównie pejzaże, impresjonistyczne, przesycone kolorami kompozycje, ale nie tylko. W jego dorobku były także inne formy malarskie: martwe natury, akty, kompozycje grupowe a nawet martwe natury, tworzył malarstwo bardzo tradycyjne i nie awangardowe, co było wielkim atutem. Podkreśliła ten fakt kurator jego ostatniej tegorocznej wystawy w warszawskiej Kordegardzie, Katarzyna Haber: To malarstwo nie jest rewolucyjne, ale sięga do dobrej tradycji koloryzmu. Jest uwodzące niesamowitą witalnością, radością życia i świetlistością. To malarstwo człowieka, który kocha życie (LINK). Podczas ostatniego wernisażu artysta został odznaczony srebrnym medalem Gloria Artis za całokształt swojej działalności, za awangardową muzykę i tradycyjne malarstwo, a obie dziedziny twórczości pełne harmonii i prawdziwości. Odznakę odebrała jego żona Bożena i córka.
Ale były jeszcze inne strony jego działalności. Mało kto wie, że oprócz malarstwa i progresywnego rocka Marek Ałaszewski zajmował się jeszcze projektowaniem wnętrz i śpiewaniem w chórze Vox Cordis, założonym przy Parafii Wniebowstąpienia Pańskiego na warszawskim Ursynowie (LINK) (do chóru wstąpił w 2006 roku wraz synem, także muzykiem, Markiem Ałaszewskim Juniorem).
Nagrał ją zespół w składzie: Marek Ałaszewski Senior (gitara, wokal), Jacek Kępka (wokal, klawisze), Piotr Gąssowski (gitara), Marek Ałaszewski Junior (bas; syn lidera grupy) i perkusista Grzegorz Grzyb (m.in. Laboratorium, Szwagierkolaska, Tymon Tymański, Leszek Możdżer). Po jej wydaniu powiedział Jak będę miał 90 lat, to nie wiem, czy dam jeszcze radę płytę nagrać. Postanowiłem więc nie za dwadzieścia jak można by się spodziewać, lecz za dwa lata nagrać następną… (LINK). Jak powiedział tak zrobił: zaczął komponować materiał następną płytę, inną niż rockowy Laufer, bo na orkiestrę i chóry. Niestety, nie powstała… Zanim zapadł na zdrowiu, zaczął też pisać teksty i muzykę do nowego widowiska, według Salamandry, powieści fantastycznej Stefana Grabińskiego. Planował także kolejną wystawę prac malarskich. Nie zdążył…
Ale może gdy zobaczymy wyjątkowo impresjonistyczny zachód słońca, będziemy mogli przypuszczać, kto pomagał dobierać do niego kolory.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz