Wszyscy, którzy kochali i kochają Iana Curtisa znają relację Deborah Curtis z dnia, w którym znalazła martwego męża. W swojej książce zrekonstruowała ostatnią noc Iana: kawa, whisky, Stroszek (TUTAJ), pisanie listu samobójczego, słuchanie Iggy'ego Popa, potem samobójstwo.
Opisuje siebie budzącą się tego ranka i słyszącą przez sen piosenkę The Doors, To jest koniec, piękna przyjaciółko. To koniec, mój jedyny przyjacielu, koniec. Nigdy więcej nie spojrzę ci w oczy, o czym zresztą pisaliśmy TUTAJ.
Zapamiętała dokładnie tragiczny dzień 18 maja i dzień pogrzebu: Zauważyłam, że odtwarzacz jest włączony i podnosząc pokrywę, zobaczyłam, że płyta wciąż się kręci. Kiedy tam byłam, uderzyło mnie, że Ian nie przyniósł żadnego ze swoich leków, dzięki którym miał mieć zapewnione dobre samopoczucie. Znalazłem dyktafon, który zespół dał Ianowi, żeby zapisywał na nim melodie. Nie było w nim taśmy - był pusty. Minęło trochę czasu, zanim pozwolono mi pójść na posterunek policji, żeby przeczytać list, który zostawił dla mnie Ian. Wręczono mi oryginał i pomimo prywatnego charakteru listu, moja matka otrzymała napisaną na maszynie transkrypcję do przeczytania. Byłam trochę zaskoczona, ale nie czułam się tak niekomfortowo jak ona. Rob Gretton zadzwonił do mnie przed pogrzebem, by zapytać, kiedy może zaprowadzić Annik do kaplicy pogrzebowej, aby zobaczyła ciało Iana. Byłam zdenerwowana, ale doszliśmy do porozumienia i Tony Wilson podjął się tego, aby upewnić się, że Annik nie pojawi się na pogrzebie i nie zrobi sceny.
Według Deborah Tony Wilson razem z Annik zabrał także Paula Morleya do Kaplicy, ale Paul odmówił wejścia. Podobno dlatego, że nie uważał aby był związany z Ianem na tyle blisko, aby móc zobaczyć jego ciało. Poza tym nie chciał go oglądać, bo jego własny ojciec popełnił samobójstwo i sama sytuacja w której się teraz znalazł budziła w nim ogromne emocje.
Podobno Tony Wilson chciał aby Paul napisał książkę o Factory i Ianie Curtisie i stąd to zaproszenie. W każdym razie do kremacji i pogrzebu zespół Factory przeżywał śmierć Iana na swój sposób.
Obejrzeli razem film Sex Pistols TheGreat Rock'n'Roll Swindle podobno paląc i popijając całą noc… A potem odbył się pogrzeb, dokładnie 23 maja. I jak tu nie wierzyć w znaki?
Zwłaszcza że Martin Hannett wierzył w znaczenie liczby 23 - TUTAJ.
A potem wszyscy starali się żyć dalej. Sumner, Hook i Morris w noc śmierci Curtisa postanowili kontynuować działalność. W czerwcu posunęli się tak daleko, że wypróbowali nowego frontmana, którego podsunął im z Factory Tony Wilson. Był to Kevin Hewick. Myślałem, że po prostu robią sesję bo przyjęli mnie do zespołu, wspominał to potem Hewick, zrobiliśmy dwie moje piosenki, bez prób. Pojawił się Martin Hannett i, powiedział bardzo smutno, że to co robimy brzmi jak coś z Konwencji Fairport [był to popularny zespół grający muzykę ludową], po czym położył się i zasnął pod stołem mikserskim. W miarę upływu dnia zauważyłem, że Bernard robi się nerwowy. W pewnym momencie rzucił gitarę na podłogę i wypadł jak burza. A Peter wyjaśnił mi: Bernard przeżył śmierć Iana najgorzej, i bardzo mu utrudnia to, że stoisz tam, gdzie stałby Ian.
Ale próbowali. 30 lipca 1980 r. trzej, bez Hedwicka, czyli Peter Hook, Steven Morris i Bernard Sumner wystąpili na małej scenie The Beach Club w Oozits Bar w Shudehill w Manchesterze. Sumner przedstawił ich jako ostatni żyjący członkowie Crawling Chaos.
Zaśpiewali zaledwie pięć piosenek. Wydanie Closer zostało przełożone na lipiec i ukazało się jako Factory 10. Morris wtedy dowiedział się że będą odtąd nazywać się New Order: Podsłuchałem, jak Peter Hook powiedział inżynierowi nagrań, że poprzedniej nocy zdecydowali się na nazwę New Order. Wtrąciłem się, że Ron Asheton z The Stooges używał już tej nazwy dla swojego zespołu, Hooky odpowiedział z uśmiechem, że tylko ktoś taki jak ja wie o tym.
Tak wyglądały pierwsze chwile muzyków z zespołu New Order. Niewątpliwie zadra wywołana śmiercią Iana tkwi w nich. Choć wydaje się, że każdy potrafił przekłuć tę śmierć na coś dobrego dla siebie. I niewątpliwie mimo upływu lat Ian Curtis wciąż w pewnym sensie stoi między nimi, bo wszystko co robią na scenie, odnoszą do jego osoby. Żywe emocje, które im towarzyszą cały czas podsycają także niewiadome. Nie wiemy np.: co było w liście Iana do żony, a nawet co stało się z taśmą, którą Ian musiał mieć w dyktafonie. Czas płynie, a Ian wciąż śpiewa dla kolejnych pokoleń. Dlatego warto może nareszcie wszystko wyjaśnić do końca i stworzyć miejsce, które będzie zbierać po nim pamiątki. Póki władze Manchesteru tego nie zrobią, różne nieścisłości będą nadal żyć własnym życiem.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz