wtorek, 17 grudnia 2019

Nasza relacja: Film Ryszarda Kruka pt. Republika - Narodziny Legendy, znakomite dzieło o początkach zespołu

14.12. 2019 roku odbył się w Toruniu cyklicznie organizowany Koncert Pamięci Grzegorza Ciechowskiego. Jesteśmy przecież krótko przed kolejną rocznicą śmierci artysty. Ponieważ akurat byłem w pobliżu, postanowiłem udać się na imprezę, i od razu dodam, że bardziej interesował mnie film, niż sam koncert. Zatem teraz o filmie, a wkrótce kilka zdań o koncercie. 
Powyższe zdjęcie pochodzi ze strony dokumentu, (TUTAJ) którego reżyserem i scenarzystą jest Ryszard Kruk. Mimo kontrowersji wokół obrazu - podziałów ze strony samych muzyków, z perspektywy śmierci Ciechowskiego, i faktu jakiego formatu wydarzeniem była Republika, warto film zobaczyć. To niepowtarzalny dokument i chwała wszystkim, którzy przyczynili się do jego powstania. 

A teraz po kolei o filmie, którego emisja odbyła się godzinę przed koncertem. Pierwszy poważny błąd - mało kto o tej emisji wiedział. Gdyby nie fakt, że szperałem nieco po sieci i dotarłem do konta reżysera na FB, nie miałbym o projekcji pojęcia. Niemniej oczekiwałem tłoku, jednak okazało się, że przed klubem Od Nowa o 18:30 - zapowiedzianej godzinie wpuszczania, zgromadził się około 30 osobowy tłumek koneserów. Zatem zupełnie spokojnie i punktualnie dostaliśmy się do środka. Na szczęście mieliśmy klasyczne bilety, a ci którzy mieli wejściówki z kodami musieli poczekać, bowiem organizatorzy, jak to powiedziała jedna z wpuszczających pań: zapomnieli o czytniku...

Dostaliśmy mały plakat reklamujący film i skierowano nas do pustej sali, przed którą jako pierwszym widzom, ręce uścisnął nam sam reżyser Ryszard Kruk.

Jakieś 10 minut siedzieliśmy w sali sami i zastanawialiśmy się, czy ktoś czasami się nie pomylił. To było interesujące doznanie - cała mogąca pomieścić około 300 osób sala, na wyłączność.




Bardzo punktualnie, kilka minut przed seansem pojawił się reżyser ubrany w koszulkę z logiem Dead Kennedys, w marynarce z plakietkami w klapie (w tym Republiki). Powiedział kilka słów celem wprowadzenia.

Film cieszy się coraz większym powodzeniem w kraju i za granicą, a reżyser rzeczywiście miał nosa, wypełniając niszę - opowiadając historię jak to wszystko się zaczęło...
A zaczęło się pod koniec lat 70-tych w Toruniu, który był wtedy bastionem antysystemu. Muzyka jaką w tamtym czasie grano w Od Nowie (tzw. starej w Dworze Artusa) to głównie jazz. Wtedy to bracia Rucińscy postanowili wspólnie z muzykami późniejszej Republiki (bez Zbigniewa Krzywańskiego) założyć Res Publicę. Ich fascynacja Jethro Tull spowodowała, że do grupy Zbigniew Ruciński zaprosił swojego kolegę z akademika - flecistę Grzegorza Ciechowskiego. Antysystem pojawił się na plakacie - klepsydrze zespołu, co wyglądało jak poniżej, a brzmiało tak:

Po rozpadzie zespołu, i wyjeździe Jana Castora (taki pseudonim artystyczny posiadał drugi z braci Rucińskich - Wiesław; tu pytanie - czy Res Publica gra na genialnym singlu Castora wydanym przez Tonpress?) za granicę, do grupy dokoptowano nowego gitarzystę i dzięki ciężkiej pracy powstała Republika z repertuarem pozwalającym odnieść ogólnopolski sukces. Nie chcę zdradzać fabuły filmu, natomiast teraz pora na kilka refleksji. 

Film jest genialny. Prawie. Myślę, że niepotrzebna w nim jest analiza w wykonaniu starszego pana grającego na fortepianie. Reszta to absolutny profesjonalizm. Mamy nieznane fragmenty występów zespołu np. z Riviery w Warszawie z 1981 roku, wspomnienia przyjaciół, osób z klubu, i ludzi współtworzących wtedy środowisko. Nie zabrakło też Andrzeja Ludewa - menadżera, który był autorem loga. Pamiętam gdy w czasie pojawienia się Nowych Sytuacji zespół krytykowano, że na zdjęciu wewnątrz okładki kranie stoją, podczas gdy menadżer siedzi karmiąc psa (warto zobaczyć TUTAJ). Z kilkoma rzeczami można polemizować, być może Biała Flaga nie jest o emigracji w czasie Stanu Wojennego, zatem pytanie dlaczego co najmniej kilka razy na koncertach Ciechowski zamiast: tak kulturalnie opowiada, śpiewał: w tych kulturalnych okularach. Przypomina się wypowiedź Zbigniewa Hołdysa z książki Piotra Stelmacha (warto zobaczyć TUTAJ), jakoby Kombinat był utworem o filmie z Chaplinem. Komórka, tkanka, nie wyrwę się i krzyk na końcu, moim zdaniem dość jasno wskazują system partyjny i komórkę PZPR.

W filmie poruszono też sprawę rozpadu zespołu. Paweł Kuczyński i Sławomir Ciesielski opowiedzieli, jak to wszystko wyglądało. Z tego co mi wiadomo poszło nie tylko o pieniądze, ale także o nowe brzmienie zespołu (mieli brzmieć niczym Modern Talking). Grzegorz Ciechowski jako artysta nie lubił stagnacji. Porzucił po Nowy Sytuacjach grę na flecie, zaczął grać na syntezatorze, poszukiwał i wybrał kierunek dla mnie dość trudny do zaakceptowania. W 1985 roku zarówno podczas próby jak i słynnego koncertu w Jarocinie, słyszałem wykonanie piosenek, które miały być umieszczone na trzeciej płycie zespołu. I były to wersje powalające. Podczas nagrywania tej płyty zespół się rozpadł, a Grzegorz Ciechowski mimo zatrudnienia wybitnych muzyków np. Krzysztofa Ścierańskiego, takiego brzmienia i wersji piosenek już nie osiągnął. Poszedł drogą, która dla mnie, fana pierwszej Republiki przestała być atrakcyjna, choć kibicowałem mu. Dla mnie Republika to Nowe Sytuacje i Nieustanne Tango, płyty które są pocztówkami z zupełnie innego świata. Orwell, Vonnegut (jak kiedyś powiedział mi Grzegorz Ciechowski - jego ulubioną książką było Śniadanie Mistrzów) czerń i biel, zagrożenie wojną atomową (Paweł Kuczyński stwierdził, krótko po realizacji, że ma dreszcze kiedy słyszy Poranną Wiadomość), swoistego rodzaju klaustrofobia zamknięta jak w pigułce...

Po emisji rozległy się brawa, i były to brawa całkiem słuszne. Bowiem czarno - biały film Ryszarda Kruka na zawsze, niczym pamiętnik, został przez reżysera wrzucony do kapsuły podróżującej gdzieś w czasoprzestrzeni, w której Republika zamknęła dla nas swój obraz tamtych, jakże dziwnych czasów.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz