wtorek, 17 listopada 2020

John Kyffin Williams: sztuka kolorów melancholii wywodzącej się z ciemnych wzgórz, ciężkich chmur i otaczających je morskich mgieł

 Krajobraz walijski od pokoleń inspiruje artystów, poetów i pisarzy, na naszym blogu opisaliśmy jednego z nich, malarza Donalda McIntyre (1923-2009) (TUTAJ). Ale dla pewnego artysty stał się nie tylko kolejnym malarskim tematem, ale metaforą melancholijnej izolacji. Tym artystą jest  John Kyffin Williams (1918-2006). Malarz pochodził z Llangefni na wyspie Anglesey. Twórczością malarską zajął się w zasadzie z przymusu. Gdy został wysłany do szkoły średniej z internatem w Shrewsbury, zachorował na polio. Choroba ta spowodowała zmiany w mózgu powodujące epilepsję, która wzmogła poczucie jego wyobcowania i w rezultacie depresję. Z powodu padaczki w 1941 roku komisja lekarska wykluczyła go z wojska zalecając, aby zajął się czymś spokojnym i niewymagającym, na przykład malarstwem.  Dlatego w tym samym roku rozpoczął naukę w Slade School of Art , która ewakuowała się podczas wojny do Oksfordu. Tam Williams odkrył twórczość klasyków i uległ pierwszym fascynacjom. Wśród nich za szczególnie interesujące prace uznał Piero della Francesco. Szczególnie reprodukcja jednego jego dzieła (LINK) zrobiła na nim piorunujące wrażenie, zresztą on sam najlepiej o tym opowiada:

Mechanicznie przewracałem strony, aż nagle się zatrzymałem. Znalazłem Zmartwychwstanie Piero z majestatyczną figurą Chrystusa powstającego z grobu nad śpiącymi żołnierzami. Po szoku nastąpiło uczucie intensywnej emocji. To nie religijna treść tak mnie uderzyła. To było niesamowite współczucie, które Piero zdołał włożyć w oczy Chrystusa. Oto zobaczyłem twarz o takiej sile i miłości, że po raz pierwszy zacząłem zdawać sobie sprawę, czym jest wielka sztuka - rzecz niematerialna, niemożliwa do zracjonalizowania i daleka od zwykłej odtwórczości. Po tym doświadczeniu wróciłem na studia artystyczne z nowym poczuciem celu i kierunku.



Po powrocie do domu wędrował po górach, malując początkowo en plein air, ale szybko zdał sobie sprawę, że nie chce tworzyć realistycznego krajobrazu, więc tylko wykonywał szkice a potem wracał do swojej pracowni, aby namalować to, co zobaczył. Używał pewnej szczególnej palety barw: smutnej oliwkowej zieleni, odcieni ochry i umbry, złamanej bieli i szarości, czyli kolorów melancholii wywodzącej się z ciemnych wzgórz, ciężkich chmur i otaczających je morskich mgieł, jak sam to określał.






I malował głównie góry, doliny, rozrzucone między nimi samotne domki, burzowe chmury, osnute mgłą morze. Farby nakładał grubo, posługując się szpachlą. Tak samo odtwarzał portrety, lecz choć cenił je bardziej niż pejzaże, dla nas pozostał twórcą nostalgicznych krajobrazów. Wiedział zresztą czym jest samotność. Nigdy się nie ożenił, żył samotnie w swoim domu w Anglesey. Zmarł 1 września 2006 roku i został pochowany w Llanfair-Yng Nghornwy. Jego największą miłością była Walia. Mimo, że wiele podróżował (był w Patagonii, Austrii, Francji, Holandii i Grecji) to wracał do siebie bo, jak twierdził: w żadnym z tych krajów nie znalazłem nastroju, dotkniętego szwem melancholii, który jest u większości Walijczyków”. Ta więź z ziemią, na której żył, pozwoliła mu zachować własny styl, charakterystyczny i rozpoznawalny. Szczerze wyznał kiedyś, że „Malarz, który dąży do sukcesu i mody, goniąc za nimi z największą energią, faktycznie zawsze spóźni się pięć minut. A czy jemu udało się przyjść na czas i zdążyć namalować wszystko, co poruszało w nim przez ponad 80 lat pokłady człowieczeństwa? Wydaje się, że tak się stało i zostało dostrzeżone. James Dean Bradfield wokalista i gitarzysta Manic Street Preachers jeden z utworów swojej pierwszej solowej płyty poświęcił malarzowi, nawet odwiedził go kilka miesięcy przed jego śmiercią.  

Cóż możemy jeszcze dodać o Sir Kyffin Williamsie? Oprócz olejnych pejzaży wykonywał rysunki, akwarele i linoryty  oraz portrety miejscowej ludności, a także sceny rodzajowe. Zachowały się także szkice z europejskich podróży i studia walijskiej społeczności w Patagonii.

Jego zacytowane wypowiedzi opublikowano TUTAJ.

Tych, którzy czują niedosyt odsyłamy do pracy Anthony David Fraser-Jenkins, Dark Hills, the Heavy Clouds: Expression of the Welsh Landscape in Paintings, Cardiff 1981. Poza tym działa jeszcze strona internetowa artysty (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz