środa, 19 maja 2021

Potęga natury na obrazach Julesa Taverniera

Pamiętacie może obraz Caspara Friedricha zatytułowany Dwóch mężczyzn kontemplujących księżyc? Namalowany ok. 1830 roku ukazuje dwie postacie uchwycone od tyłu, jakby zapraszając widza by do nich dołączył. Podobno artysta namalował siebie samego oraz przyjaciela i ucznia Augusta Heinricha (1794–1822).

Księżyc, noc były jednym z głównych tematów romantyków, a wykonane nokturny emanują mistyczną melancholią, co pokazaliśmy na przykładzie kilku artystów (TUTAJ).


Dzisiaj zatem chcemy zaznajomić naszych czytelników z kolejnym malarzem, którego zafascynowała potęga natury.  

Jest nim Jules Tavernier (1844–1889) urodzony we Francji ilustrator, malarz i grawer, który wyjechał do północnej Ameryki i tam odkrył i rozwinął nowe tematy. Najpierw zainteresował się życiem Indian. Jego obrazy zdobyły szybko podziw europejskich salonów. Również w San Francisco jego pracownia stała się dla tamtejszej bohemy artystycznym centrum, a on mentorem i założycielem miejscowych organizacji artystycznych. Jednak Tavernier ciągle poszukiwał nowych doznań. Podróżując dalej na zachód, dopłynął na Hawaje, gdzie spędził ostatnie pięć lat życia, malując dramatyczne sceny eksplodujących wulkanów. Z tych płócien narodziła się Szkoła Wulkanów, regionalny ruch artystyczny działający tylko na Hawajach.


Podczas wycieczki po Big Island z innym artystą Charlesem Furneaux w styczniu 1885 roku był świadkiem wybuchu wulkanu Kilauea, który stał się jego inspiracją i obsesją. Odtąd starał się uchwycić spektakularne elementy aktywnego przepływu lawy: wybuchowe pióropusze, siarkowe opary, żywe kolory ognia. Przekazał widzom na całym świecie upiorne i cudowne wrażenia z erupcji wulkanów na antypodach Hawajach.


Prace Taverniera poszerzyły wyobrażenie o tym, co dotąd uważano za odpowiedni temat dzieła malarskiego.  Jego prace otworzyły nowy nurt w dotychczasowym malarstwie pejzażowym. Ukazywał zjawiska przyrody w sposób bardziej intymny i emocjonalny. W tym celu posługiwał się różnorodnymi technikami. Malował laserunkowo, na wzór dawnych mistrzów, ale także szybko, podobnie jak to robili impresjoniści i francuscy malarze ze szkoły Barbizon.


Powodzenie obrazów Taverniera wiąże się nie tylko z atutami jego warsztatu czy talentu. Wynikało również ze znaczenia jakie przypisywano wulkanom. Według mitologii greckiej i rzymskiej, w jego głębi znajdowała się kuźnia, gdzie wśród dymu i ognia pracował Hefajstos (lub Wulkan) wspomagany przez Cyklopa. Tytan tworzył tam narzędzia dla Zeusa, za pomocą których ten mógł kontrolować świat. Natomiast według wyobrażeń chrześcijańskich, przez wulkany prowadziła droga w Zaświaty. Prawdopodobnie wyobrażenie to wzięło swoją genezę z Metamorfoz Owidiusza, gdzie Pluton opuszcza podziemia poprzez Etnę

Według innych stereotypów, wulkan jest metaforą artysty, którym targa autodestrukcyjny geniusz twórczy. Jules Tavernier był nim dotknięty. Według świadectwa współczesnych, jego osobowość przypominała gwałtownością malowane ogniste krajobrazy. Niestabilny i zmienny popadł w nałóg i zmarł w wieku 45 lat...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz