W 1983 roku, w czasopiśmie Razem ukazuje się bardzo interesujący artykuł Kamila Sipowicza. Autor udzielał się jako świetny dziennikarz muzyczny, to dzięki niemu poznałem np. Swans czy the Word of Skin. I choć przez te lata nasze wirtualne drogi się znacząco rozeszły, w tamtych czasach Sipowicz odwalał naprawdę znakomitą robotę. Z tego co się orientuję autor posiada wykształcenie humanistyczne, stąd omawiamy dziś artykuł ma solidną podbudowę. To jego własna interpretacja muzyki Joy Division, tekstów Iana Curtisa i co najważniejsze, całość - okraszona jest głębokimi przemyśleniami pokazującymi, że Curtis wpisał się w pewien ogólny nurt nowoczesnego egzystencjalizmu. Nie ukrywam, że ten artykuł wywarł na mnie wtedy ogromny wpływ, i podobnie jak o tekstach Curtisa mówi się, że kształciły (nawiązania do Kafki, Dostojewskiego, Nietzschego itd.) tak samo ów tekst Sipowicza, zmusił mnie do pogłębienia wiedzy humanistycznej znacznie ponad to, co oferowała szkoła.
Na początek autor wrzuca fragment Cóż Po Poecie M. Heideggera. Wykorzystuje pierwsze słowa do tytułu podrozdziału. Tak czyni już niemal do końca artykułu.
Noc świata rozpościera swe ciemności, nie tylko zbiegli bogowie i zbiegł Bóg, lecz w dziejach świata wygasł blask boskości. Czas nocy świata jest marnym czasem, gdyż marnieje coraz bardziej... W epoce nocy świata konieczne jest jego otchłań doświadczyć i sprostać. Trzeba jednak, by byli tacy, którzy sięgną w jego otchłań... (M. Heidegger: Cóż po poecie).
Po tak znakomitym wstępie autor pokazuje swoje szerokie horyzonty muzyczne - wspomina o kapelach inspirujących się pozarockowymi doznaniami, na przykład prowadzącymi eksperymenty z dźwiękiem, czerpiącymi z mass mediów (np. Cabaret Voltaire), medycyny i psychiatrii, czy w końcu z filozofii i literatury (the Cure, Pere Ubu, Joy Division). Autor uzasadnia, iż inspiracja literaturą nie oznacza wcale, że muzycy siedzą z nosem w książkach - tylko rozumie przez nią coś co nazywa wspólnotą duchową.
I. Noc Świata
W pierwszym rozdziale pojawia się krótka historia zespołu, znamy ją doskonale. Autor skupia się głownie na dyskografii, choć wkradają się tu nieliczne błędy. Last Order nie jest albumem z oficjalnej dyskografii, a omawiając podwójne wydawnictwo z Niemiec Sipowicz zapewne miał na myśli Gruftgesange (warto zobaczyć TUTAJ). Niemniej znakomicie przedstawia korzenie takiego a nie innego sposobu grania, czyli beznadziejną społęczno - gospodarczą sytuację końca lat 70-tych w UK.
II. Radosny Smutek
Mój smutek to mój zamek, który jak orle gniazdo leży wysoko na szczytach gór pomiędzy chmurami: nikt go zdobyć nie może. Mam tylko jednego przyjaciela: to echo. A dlaczego echo jest moim przyjacielem? Bo kocham mój smutek, a echo mi go nie zabiera. Mam tylko jednego powiernika: to cisza nocy. A dlaczego cisza nocy jest moim powiernikiem? Bo milczy. (S. Kierkegaard, Albo-Albo).
Za pomocą nawiązania do tytułów piosenek Curtisa autor stara się pokazać jak wyizolowany, samotny i opuszczony jest dzisiejszy człowiek. W świece pełnym bałaganu nie opłaca się nic pamiętać. Panuje tutaj pustynia, a wszystko jest zwyczajną wystawą okropieństw. Sipowicz zwraca uwagę na genialne eksponowanie głosu wokalisty Joy Division, z którego emanuje smutek. Jednak jego zdaniem na Closer, smutek ten promienieje światłem wpadającym z głębi duszy ludzkiej.
III. Thanathos - bóg śmierci
Śmierć jest dla nas odpychającą, nie oświetloną przez nas stroną życia (R.M. Rilke: Listy z Muzot).
W tym fragmencie autor nawiązuje do fascynacji śmiercią - która towarzyszyła wielu okresom w sztuce np. secesji. Uważa, że Curtis przeciwstawił się nocy świata poprzez eksplorowanie wątku eschatologicznego. W końcu trapiony problemami i chorobą całkowicie zwraca się w stronę śmierci. Jest nawiązanie do okładek i w końcu opisana rola Martina Hannetta (nazwisko pojawia się z błędem) w tworzeniu brzmienia zespołu. Prostota piosenek zespołu niczym utworów reagge, pozwala zdaniem Sipowicza, na uzyskanie nowego efektu artystycznego.
IV. Miasto
Miasto.. Tu masz swoją ulicę, tu w systematycznej i jałowej gonitwie okien, w niedojrzałej stabilizacji balustrad, zaułków, ławek, tu odnajdujesz też latarnię, co rodzi szaleństwo, trwogę i pomieszanie... Dosięga cię i poznaje maligna brudnych mgieł. (A. Wajs: Poemat Trójwarstwowy).
Autor kończy znakomitym fragmentem, dzieląc się swoim spostrzeżeniem po przeczytaniu książki Michaela Butora pt. Odmiany Czasu. W książce opisane jest miasto Manchester z gotycką katedrą w centrum i peryferiami, które przechodzą w kolejne miasto, a to w kolejne. Tak właśnie wygląda północna Anglia.
Powstały w niej nie tyle giganty, co raczej miasta, które niczym komórki rakowe rozprzestrzeniają się w sposób niekontrolowany pożerając coraz to nowe połacie ziemi, zagarniając niebo i przyrodę, rozszerzając się wzdłuż i wszerz, pnąc się w górę i schodząc tunelami metra i kopalń w dół. Nic dziwnego, że w takim pejzażu powstała muzyka Joy Division i powstaje nadal muzyka tzw. modern rocka.
V. Spadkobiercy
W ostatnim podrozdzialiku autor zwraca uwagę na miałkość muzyki New Order. Śmierć Curtisa obdarła zespół z substancji, czyniącej jego muzykę arcydziełem rocka. Zaskoczony jest nowymi produkcjami New Order, choć uczciwie należy przyznać, że Power Corruption and Lies jednak z perspektywy czasu zwycięża jako najlepsze dokonanie NO.
Wśród następców Curtisa Sipowicz wymienia: Birthday Party, Virgin Prunes, Play Dead, Sex Gang Children, Dance Society, March Violets i Souther Dead Cult. Zespoły te brytyjska prasa nazywa nowym plemieniem super śmierci.
Będzie zatem jeszcze o czym pisać.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz