środa, 29 grudnia 2021

Czy dziennikarze NME znają się na twórczości the Beatles? Może trochę...

Kilka dni temu NME opublikował ranking z piosenkami the Beatles według ich ważności (LINK). W zasadzie trudno jest powiedzieć na czym oparto klasyfikację, choć we wstępie jest napisane, że wśród piosenek są takie które wywarły znaczny wpływ na muzykę. Moim zdaniem, w pierwszej dziesiątce jest kilka nieporozumień, dokładnie są tam piosenki których być nie powinno, za to brakuje kilku kamieni milowych, które ukierunkowały świat muzyczny. 

Zacznijmy zatem od numeru jeden i prześledźmy pierwszą dziesiątkę bo na całość zwyczajnie szkoda nam czasu. Numer jeden - tutaj jesteśmy zgodni, Tomorrow Never Knows. Jak najbardziej tak, choć warto pamiętać, że eksperymenty zaczęli od Rain, gdzie pojawił się fragment tekstu od tyłu. Ale Tomorrow należy się miejsce pierwsze, eksperymenty z głowicami magnetofonowymi o których piszący artykuł pojęcia najwyraźniej nie ma, w tym utworze są bardzo zaawansowane, wirujące głośniki i tego typu sprawy doprowadziły do faktu, że był to pierwszy utwór the Beatles którego nie mogli odtworzyć na żywo. No ale tego pewnie nie ma w Wikipedii, to jest w książkach których dziś nikt już nie czyta. Teraz wszyscy czytają pdfy. Jak zabraknie prądu wyjdzie na jaw, że bez wujaszka Google niektórzy zapomną oddychać, jak pewien bohater z książki Stanisława Lema (on jednak przez rotargnienie). 

Miejsce drugie zajmuje A Day in the Life. Słusznie, bo jest uważany przez wielu za najlepszy utwór zespołu. Ale dziennikarze NME nie zająknęli się nawet o tym, jak Paul zaproponował granie od niskich do wysokich tonów orkiestrze w sposób zupełnie przypadkowy, czym wywołał niezłe zamieszanie wśród muzyków. Za to NME zauważa dziury i LSD. Dziury owe zresztą zainspirowały Paula do napisania Fixing a Hole (miejsce 135 listy NME), ale to już inna historia. 

Miejsce trzecie zajmuje - uwaga - Hey Jude. I to jest pierwsze poważne nieporozumienie. Litowanie się nad Julianem Lennonem nie starczy, żeby ta piosenka znalazła się na podium. Nieporozumienie, za to w tym miejscu powinno być jak najbardziej Strawberry Fields które jest na miejscu czwartym...


Umieszczenie Something na pozycji piątej celem wykazania jak zdolnym kompozytorem był George, o jego autorstwie tej piosenki zresztą nie wspominają w artykule, to porażka. Argument, że piosenka jest najczęściej coverowanym przez sławy utworem Beatlesów do mnie nie przemawia. Za to George powinien być uhonorowany za wprowadzenie do muzyki (jako pierwszy) sitaru (w Norwegian Wood - miejsce 43), i można było zrobić to umieszczając tu genialny Within You Without You. Ten za to znalazł się na miejscu... uwaga - 103.. Inny znakomity utwór Georga, jeden z najlepszych jakie napisał, Only A Northern Song jest za to jeszcze niżej bo na 179... Czy ktoś w tamtych czasach potrafił tak pięknie pisać o samotności? A dzisiaj ktoś tak potrafi? Zz to inny utwór Georgea, While My Guitar... jest na miejscu 6. To nie jest zła piosenka, zwłaszcza że Harrison nie umiał zagrać w niej solo, co zrobił za niego Clapton.


Miejsce siódme - Blackbird... To już przestaje być śmieszne. Za to bijąca na głowę Blackbird piękna ballada Lennona dla matki, Julia jest na miejscu.... 61. Ktoś nieźle oszalał w tym NME

Peperback Writer zajmuje miejsce 8... bo ja wiem, Beatlesi mieli masę lepszych piosenek, no ale jeśli ktoś kocha Paula McCartneya...

 

Kompletnym nieporozumieniem jest All My Loving z miejsca 9 i We Can Work It Out na 10. Za to przełomowe dla muzyki piosenki są daleko w tyle. Czy dziennikarze NME wiedzą że Polythene Pam (miejsce - uwaga 151!) to tak naprawdę pierwszy utwór punk rockowy? 

Nawet się o tym nie zająknęli. Za to napomknęli o tym, że I Want You to jeden z pierwszych utworów heavy metal, choć piosenkę umieścili na miejscu 104.. Na 132 jest Think for Yourself - pierwszy fuzzujący bas w historii muzyki, o czym też nie napisali. 

Mógłbym pisać tak cały dzień. Zakończę refleksją pokazującą Himalaje ignorancji klasyfikacji NME. Piosenka która powinna być w ścisłej czołówce całej tej klasyfikacji zajmuje na niej miejsce... 163.


Jeśli Being for the Benefit of Mr. Kite nie zasługuje na uhonorowanie, a organy parowe Lennona na chwilę zadumy jak genialny umysł zaledwie 27 letniego wtedy muzyka wyprzedził swoją epokę, to ktoś tutaj nieźle odjechał. 

No ale ja przecież się nie znam, może dlatego piszę na jakimś marginalnym blogu a nie w NME...

P.S. Kiedyś jeszcze w czasach komuny puszczano w polskiej TV serię filmów pt. Historia Muzyki Rockowej. W odcinku o Beatlesach kilku znawców muzyki poważnej (poważnej!) podkreślało, że She's Leaving Home pod względem struktury to jeden z najgenialniejszych walców jaki słyszeli, nawet lepszy niż słynne walce muzyki klasycznej.  

Na tych się nie znam, za to wspomniany utwór Beatlesów to pozycja... 35). Aspekt wartości historycznej, jaki w sobie niesie (ucieczki hippisów) pomijam...   

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz