czwartek, 10 lutego 2022

Obrazy Maynarda Dixona: Kształty Strachu

Urodzony we Fresno w Kalifornii Maynard Dixon (1875 –1946) był w dużej mierze samoukiem. Wprawdzie w 1893 roku uczęszczał na lekcje rysunku do Instytutu Sztuki Marka Hopkinsa w San Francisco, ale zrezygnował z nich po zaledwie trzech miesiącach. W tym samym roku jego pierwsze ilustracje pojawiły się w miesięczniku Overland, co było początkiem długoletniej współpracy z tym czasopismem.






Przez następne pięćdziesiąt lat Dixon podróżował po całym amerykańskim Zachodzie. Jego ilustracje przedstawiające ludzi, krajobraz i styl życia tego regionu zapewniły mu trwałe miejsce w historii malarstwa amerykańskiego. Oprócz ilustracji do czasopism, Dixon zamieszczał swoje prace w innych mediach, ilustrował powieści, malował malowidła ścienne w wielu miastach, a także pisał wiersze. Jego twórczość podlegała w ciągu całego jego życia ewolucji, co jest widoczne w palecie barw jego obrazów, od pastelowej, wielokolorowej, jasnej wczesnych dzieł, po przyciemnioną, prawie monochromatyczną, a w każdym razie z przewagą brązów w okresie schyłku…


Najdziwniejszą z tych jego prac jest namalowany w 1930 roku Shapes of Fear (Kształty strachu), przedstawiający cztery ciemne postacie, zakapturzone i stojące na wzgórku. Te cztery ludzkie sylwetki stoją skulone razem, a ich płaszcze niby całuny zakrywają twarze sparaliżowane strachem. Spośród nich tylko jedna jest zwrócona do widza, lecz także nie widzimy jej twarzy, skrytej głęboko w kapturze otwartym ciemnym owalem… A może ta osoba nie ma  twarzy? Może pozostałe także ich nie mają? Strach sprawia, że ​​człowiek traci twarz w obliczu niebezpieczeństwa. Strach zresztą kojarzy się z mrokiem niebezpieczeństwa. Z ciemności wyłania się przecież to, czego najbardziej się boimy. Z mroku nocy, mroku duszy, mroku wnętrza człowieka…





W mitologii greckiej uosobieniem strachu był Fobos (innaczej Phobus, Terror, Pavor), syn Aresa i Afrodyty oraz brat Dejmosa, Erosa, Anterosa i Harmonii, który towarzyszył wiernie ojcu na polu walki… Ale u Dixona mamy cztery postaci, czy nie jest to więc aluzja do Czterech Jeźdźców Apokalipsy? Przypomnijmy, że uosabiali oni wojnę, głód, zarazę oraz śmierć. U Dixona nie pędzą ale stoją mocno na ziemi gołymi stopami, które są doskonale widoczne, bo niezbędne w sytuacji gdy trzeba uciekać lub walczyć, w przeciwieństwie do twarzy a nawet głów… Te w sytuacji paniki gubią się lub stają anonimowe, niewidoczna. Groza, jaka bije z tego wydawałoby się prostego malowidła, czyni z niego personifikację abstrakcyjnej idei strachu. 

Malarz, gdy tworzył tę pracę sam pogrążony był w lęku. W roku 1930 nastąpiło apogeum Wielkiego Kryzysu. W tym czasie artysta był żonaty po raz drugi, ze słynną fotografką Dorotheą Lange, której wizja artystyczna miała istotny wpływ na jego własne realistyczne podejście do sztuki. Małżeństwo jednak przechodziło głęboki kryzys, zakończony rozwodem w 1935 roku. A wcześniej, Maynard Dixon, jak większość artystów w Ameryce, ledwie wiązał koniec z końcem, mimo że dużo pracował. Dziennik malarski Dixona wykazuje, że w latach 1930-1935 wykonał 282 obrazów, z czego sprzedał ledwie tuzin…



Niemniej odnosił także sukcesy. Shapes of Fear zdobył nagrodę Harolda L. Macka na dorocznej wystawie w California Palace Legion of Honor. Obraz ten znajduje się obecnie w stałej kolekcji Narodowego Muzeum Sztuki Amerykańskiej Smithsonian Institution. Poza Shapes of Fear artysta wykonał kila innych, prac, wywołanych egzystencjalnym niepokojem, były to: Allegory,  Earthknower, Pickets i Scabs  ukazujące niepewność i lęk podczas wielkich społecznych niepokojów w Stanach Zjednoczonych. Przetrwanie przy tak niskich dochodach musiało być trudne, ale to nie powstrzymało artystycznego wigoru Maynarda Dixona. Kolejne lata były już lepsze. Ożenił się po raz trzeci. Tym razem z malarką Edith Hamlin (1902-1992), która po jego śmierci zajęła się spuścizną po ukochanym mężu... W tym celu ich dom przekształciła na centrum instytucji zajmującej się gromadzeniem i propagowaniem twórczości po nim… (LINK). Prochy po mężu zatrzymała, umieszczając najpierw w misie indiańskiej na kominku, a w 1947 roku rozsypując je za ich domem na Mount Carmel w stanie Utah. W tym miejscu umieściła pamiątkową tablicę z brązu. 

Od tamtego czasu prace Maynarda Dixona wciąż zyskują nowych wielbicieli i inspirują wyobraźnię ukazując rozległe przestrzenie Zachodu, kaniony, płaskowyże, chmury, przyrodę i ludzi w sposób niezwykle emocjonalny.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz