Denis Sarazhin urodził się w Nikopolu na Ukrainie w 1982 roku. Po 2 latach studiów na wydziale informatyki ze specjalizacją projektowania komputerowego Uniwersytetu Technicznego w Chersoniu z powodzeniem zdał egzaminy wstępne do Państwowej Akademii Projektowania i Sztuki w Charkowie, którą ukończył w 2008 roku. W 2006 roku wygrał konkurs młodych malarzy Ukrainy, który odbył się pod auspicjami Akademii Sztuk Ukrainy. Obecnie jest częstym uczestnikiem wystaw krajowych i regionalnych na Ukrainie..
Tworzy w nurcie realistycznym, wykonuje portrety współczesnych sobie osób (głównie autoportrety i portrety swojej żony, Wiktorii) oraz martwe natury i pejzaże. Ale to, co ukazuje, podlega znacznej transformacji, aby, jak piszą krytycy, którzy stale obserwują postępy artysty, jego prace mogły silniej oddziaływać na widza za pomocą form uogólniających obraz rzeczywistości. W związku z tym można więc ogólnie stwierdzić, że jego stosunkowa popularność wynika z oryginalności tematów i stosowanej techniki malarskiej.
Nowatorstwo metody polega na nakładaniu farby drobnymi plamkami, których szorstka faktura kontrastuje z ciemnym, prawie czarnym tłem, przy czym jasne plamki układają się w efekt pulsującego światła, którego źródło tak naprawdę jest nieznane, umieszczone gdzieś ponad malowaną scenerią. Dodawane do krawędzi brył cienie nadają ciemniejszym partiom walor złudzenia trójwymiarowości, jednocześnie łagodząc kontur, który miękko rozpływa się w tle… Niektórym taki sposób kształtowania ciał kojarzy się z malarstwem Egona Schielego, ale nam przywodzi na myśl także twórczość romantyków, m. in. Eugene Delacroix czy nawet malarzy wcześniejszych epok, w tym Rubensa oraz generalnie mistrzów baroku, zwłaszcza w odniesieniu do martwych natur i pejzaży.
Te krajobrazy i martwe natury bardzo różnią się od prac, których tematem są zestawione ze sobą ludzkie postacie lub tylko części ciał. O ile te pierwsze można uznać na pokaz umiejętności malarskich, to te drugie zdają się być plastycznymi metaforami pełnymi ukrytych znaczeń, których sensu możemy się tylko domyślać.
Te postaci na obrazach Denisa Sarazhina trwają w nieokreślonej, pozbawionej ziemskich praw przestrzeni. Czy pamiętacie scenę Sądu Ostatecznego Michała Anioła z rzymskiej Kaplicy Sykstyńskiej? Tam także zmartwychwstający ludzie unoszą się do góry i włączają w wirujący krąg, jakby ziemska grawitacja przestała ich dotyczyć. Jedynie potępieni opadają na dół… U Sarazhina postaci także nagie unoszą się krążąc w niezwykłym tańcu. Zawieszone w nieokreślonej przestrzeni, pochłonięte są nieznanego pochodzenia i niewiadomym wirem, który miota nimi, lecz nie wiadomo skąd i dokąd. I nawet nie widzimy,, czy ta sytuacja, w której każe owym osobom wirować napawa je lękiem czy radością, bo prawie ich twarzy są od nas odwrócone, osoby nie nawiązują z widzami kontaktu wzrokowego. I jeszcze rekwizyty... Te także muszą mieć ukryty sens. Na jednym z obrazów odzież osób pokrywają chrząszcze. Podobno oznaczają one rozkład i śmierć, przynajmniej tak są postrzegane na martwych naturach małych mistrzów niderlandzkich. Ale u Sarazhina? Nie wiemy, co artysta miał na myśli...
Swoisty teatr, który proponuje nam Sarazhin jest redukowany czasem do gestu, widoku rąk, które próbują przekazać nam coś, czego także nie rozumiemy. Artysta jednak sam wyjaśnia użytą metaforę: Ręce są bardzo ważną częścią ludzkiego ciała. Biorą udział w wyrażaniu emocji i uczuć. To jeden ze sposobów komunikacji niewerbalnej. Ponadto w sensie anatomicznym są jednym z najbardziej wymagających plastycznie, ciekawych i wyrazistych elementów. Kiedy więc przedstawiam dłonie, stawiam sobie za zadanie wykonać owo przedstawienie nie tylko poprawne i zgodne z prawdą, ale także staram się wyrazić przez nie pewną wartość emocjonalną i niewerbalną (LINK).
Ale dla Sarazhina nie jest najważniejsze abyśmy zrozumieli przesłanie malarza, czy doszukali się w jego pracach sensu opowiedzianej przypowieści filozoficznej lub przenośni. Najbardziej ceni w swojej twórczości możliwość szczerej, niekrępowanej wypowiedzi. Jego mottem jest zdanie: Jeśli będę szczery, widz na pewno to odczuje.
Malarz, jak wspomnieliśmy, tworzy i mieszka w Charkowie. Tak było jednak do niedawna. Z końcem lutego tego roku wszystko się zmieniło. W środę 24 lutego wyjechał ze swojego kraju na otwarcie wystawy swojej żony do USA, a w czwartek Rosja wypowiedziała Ukrainie wojnę, bombardując jego miasto Charków. Napisał o tym tak na swoim profilu na Facebooku, zamieszczając zdjęcia zniszczonego pociskami rodzinnego miasta:
Charków po ośmiu dniach rosyjskiej inwazji. Miasto, w którym mieszkam i tworzę od 22 lat. Ukraina pozostaje silna. Nie martw się o mnie, jestem z Victorią [chodzi o jego żonę Viktorię Kalaichi, także artystkę LINK - przypis własny] w bezpiecznym miejscu w towarzystwie dobrych przyjaciół. Ciężko być poza swoim Krajem i patrzeć, co dzieje się z naszą Ojczyzną. Moja rodzina wciąż tam jest...
Victoria zaplanowała swoją wystawę na 2020 rok, oczywiście z powodu Covid-19 została przełożona. A nowy termin to koniec lutego 2022 roku, bilety lotnicze kupiliśmy pół roku przed naszym lotem - na 23 lutego… 24 lutego rosyjskie piekło przybyło na naszą ziemię. Zagadką jest, jak to się stało.. pomagamy i nadal będziemy pomagać naszemu Krajowi. Wygramy (LINK).
Teraz więc malarz wraz z żoną są w bezpieczni w USA. Ale mieli tam być tylko 12 dni, na tyle planowali swój pobyt. Teraz nie wiedzą co robić, nie mają pojęcia, jak długo będą musieli pozostać w Chattanooga, nagle muszą zaplanować wynajem mieszkania, znaleźć jakąś pracę, aby mieć na codzienne wydatki na życie. Będzie tak, dopóki sytuacja na Ukrainie się nie wyjaśni. Przyjaciele zaczęli zbiórkę funduszy, co Denis niezmiernie docenia (LINK).
A warto wspomóc artystę. Malarstwo Denisa Sarazhina jest eleganckie w kompozycji i kolorystyce, ciekawe ze względu na swoją kruchą, nieco ekspresyjną i nerwową linię rysunku. Artysta umiejętnie operuje zimnymi i ciepłymi tonami, dzięki czemu w swoich obrazach osiąga uczucie lekkiego smutku, żalu czy straty…
Zapraszamy do odwiedzania strony artysty TUTAJ.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz