Niemiecki Eloy to projekt mający swój początek pod koniec lat 60. z inicjatywy Franka Bornemanna (wokal i gitara). Przez zespół przewijała się dość duża grupa osób, w każdym razie omawiany dziś album zrealizowany został we współpracy Michaelem Gerlachem, który gra na instrumentach klawiszowych, a Destination jest czternastą płytą zespołu z 1992 roku.
Muzyka Eloy uległa znacznej ewolucji, o ile na początku kariery można nazwać ją eksperymentalnym rokiem progresywnym, zdominowanym przez dość dziwaczne chwilami solówki na instrumentach klawiszowych, to Destination posiada zupełnie inną stylistykę (która zmieniła się właśnie pod wpływem Gerlacha). Pamiętam kiedy po dopaleniu kompaktu zostałem wgnieciony w fotel wstępem, który stylistycznie lokuje się gdzieś między Yes, Pink Floyd i Jethro Tull. Cały album zresztą utrzymany jest w takiej stylistyce. Dlatego, że to najlepszy album Eloy jaki znam, postanowiłem właśnie od niego zacząć prezentację dokonań zespołu.
Zatem Call Of The Wild, majestatyczny z niesamowitym fletem to wezwanie do poddania się instynktom natury:
Nagłe wibracje budzą się gdzieś głęboko w środku
Słowa i dźwięki, które odbijają się echem w nocy
To jak zwierzę
To aborygeńskie
Takie pozbawione emocji
Panuje nad wszystkimi zmysłami
Nie bój się, że musisz być posłuszny
Szarpnięciu dzikiego zewu
W głębi duszy wiesz, jak się cieszyć
Czując zew dzikiej przyrody
Otwórz drzwi klatki
Który trzyma cię w niewoli
I nakazuje żyć w kłamstwie
A cisza podąży za twoim krzykiem
Racing Shadows, stylistycznie przypominający Yes, to manifest przeciwko politykom. Zdaje się, że kluczowym tutaj jest są wersy:
Każdy krok, który podejmują
Każdy ruch, który wykonują
Wszystko jest fałszywe
To tylko iluzja
Szaleńcy wznoszą się i upadają
Wiele głów może spadać
Ale ich w ogóle to nie obchodzi
Oni chcą siać zamieszanie
Po nim pora na tytułowy Destination. Piosenka nawiązuje do pierwszego utworu, narrator zastanawia się nad nieuniknionym, nad przeznaczeniem. W końcu pada wezwanie:
Śmiało, uwolnij swojego ducha
Znajdź swoją harmonię i pozwól jej trwać
Wszystkie emocje nagle są wyzwalane
W twoim sercu
Posłuchaj swojego sekretu
Snów w środku
Pozwól swoim najgłębszym zmysłom
Być twoim przewodnikiem
Zaufaj swojemu przeznaczeniu: idź z nim
Ręka w rękę
Bo gdy nie ma drogi
Ta pojawi się
Gdziekolwiek pójdziesz
W piosence pojawia się niesamowite solo na flecie. Po niej nieco ostrzejszy Prisoner In Mind - o uzależnieniu się od mediów. Z kolei Silent Revolution znowu wraca początkiem do pierwszego utworu. Po czym znowu jest bardzo dynamicznie jak w poprzedniej piosence. Tutaj jednak następują zupełnie niesamowite zmiany rytmu, a dziecięcy chór ewidentnie wprowadza nas w klimaty the Wall Pink Floyd. To jeden z najlepszych momentów albumu - utwór kulminacyjny. Patetyczny, majestatyczny, pełen zwrotów akcji - tak jak i tekst. W końcu chodzi o rewolucję. Oczywiście jak u Floydów wszystkiemu winna jest szkoła... Ale może przyszłe pokolenia wszystko odmienią? Nico rozczarowuje końcówka tej piosenki, szkoda że jest tak wyciszona...
Fire And Ice jest o przełomie, o odkryciu światła, przebudzeniu, buncie. To nico słabszy moment albumu, choć końcówkę ma dobrą. Do końca pozostały dwa doskonałe utwory: Eclipse Of Mankind i Jeanne D'Arc. To jest to. I to jak!
Zmarnowane łzy smutku spadają
Na spaloną ziemię
Nie ma już wizji do zrealizowania
Autodestrukcja dookoła
Zignorowaliśmy niebezpieczeństwo
Wszystkie ostrzeżenia pozostały niewysłuchane
Aby wrócić, jest już za późno
Związani z naszym losem
Czujemy się jak uwięziony ptak
Nie ma nadziei, nie ma przyszłości
Wszystkie nasze prawdziwe wartości zabite
Bezkresne słowa, które rozpraszają nasz strach
Puste obietnice toną w bólu
Wszystkie szczere uczucia
Zakute w łańcuchy
Wierzyliśmy we wszystkie kłamstwa
Teraz płacimy cenę
Rozpacz przepływająca przez nas
W świecie szaleństwa
Rządzeni przez wojnę i zbrodnię
Gdzie przemoc krzyczy
O większe poświęcenia
Perwersyjnymi rymowankami
Modlimy się o ratunek
Ale wszystko na próżno
Nie ma jutra i odmiany
Bo przyszłość jest tu i teraz
Ponieważ pozostało mało czasu
Próżność i duma
Przyniosły ślepotę w walce
Prawdziwe wartości trzymane w ukryciu
Wciąż płonące w środku
Uchwycone w szpony strachu, w które wchodzimy
Zachód ludzkości
No i zakończenie... Epicka suita z chórem o losach Joanny D'Arc. Genialna to mało powiedziane.
Joanno Joanno
Zaprzecz głosom w swoim umyśle
Joanno Joanno
Jest szansa, aby pozostać przy życiu
Modlimy się za ciebie, wiemy
Joanno Joanno
Powiedz, po co iść aż tak daleko?
Po tym nic już nie zabrzmi lepiej. Koncept album? Chyba tak.
Jeśli się spełnia, to nasz koniec jest bliski...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz