Nie wiedzieliśmy (a kariera jego trwa od ponad 40-lat), że Nick Cave (ur. 1957 r.) - australijski muzyk, poeta, pisarz, kompozytor, scenarzysta i aktor, znany przede wszystkim z występów w zespole Nick Cave and the Bad Seeds a wcześniej Grinderman, The Birthday Party i The Boys Next Door - jest również - a może przede wszystkim, artystą. Dlaczego przede wszystkim? Bo w W 1976 roku zapisał się do Caulfield Technical College, aby studiować malarstwo. I chociaż odszedł stamtąd (niektóre źródła twierdzą że został wyrzucony) aby grać w zespole, pozostała w nim chęć wykonania czegoś, tworzenia. Jak mówi: Kiedy presja pisania piosenek staje się zbyt duża, rysuję jakieś urocze zwierzę, religijny obrazek, mitologiczne stworzenie lub coś w tym rodzaju - Albo biorę polaroida i robię zdjęcie lub lepię coś z gliny.
Przez bardzo długi czas twórczość plastyczna Nicka pozostała tylko w rejonach działań hobbystycznych. Gdy w 1980 roku zamieszkał w Londynie, pisał do matki o niesamowitych wrażeniach podczas zwiedzania Galerii Narodowej, a potem opisywał swój pokój w Berlinie Zachodnim, którego ściany były pokryte są grafikami Piero della Francesca, Matthiasa Grünewalda, Stefana Lochnera i El Greco. I przez cały ten czas robił kolaże, rysował na serwetkach i skrawkach papieru, lepił ceramiczne figurki, robił zdjęcia polaroidem i uzupełniał je malunkami i rozmaitymi naklejanymi wstawkami. Po wielu, wielu latach te wszystkie rzeczy a także odręczne notatki i książki stały się tematem kilku wystaw, prezentujących osobę Nicka Cave, m in. w Królewskiej Bibliotece w Kopenhadze i w The Arts Centre, Melbourne. Ale same prace, przedmioty artystyczne autorstwa muzyka, pokazano dopiero na zbiorowej wystawie w Muzeum Sztuki Sary Hildén w Tampere w Finlandii, którą otwarto w październiku tego roku.
Wystawa zatytułowana WE odrzuca koncepcję artysty samotnika na rzecz bardziej zbiorowego podejścia do sztuki. Wynika z tego, że nie tylko w miłości najłatwiej działa się wespół w zespół, jak mawiał klasyk. Dlatego obok siebie zgromadzono dzieła wykonane przez Thomasa Houseago, Brada Pitta i Nicka Cave. Cave w Tampere pokazuje serię 17 figurek, wyprodukowanych w Londynie dzięki pomocy brytyjskiego rzeźbiarza Corina Johnsona a inspirowanych stylem epoki wiktoriańskiej. Okazuje się, że muzyk mimo wielu życiowych zawirowań jest w gruncie rzeczy człowiekiem religijnym. Zresztą nic dziwnego. W dzieciństwie śpiewał w kościelnym chórze, jego ulubioną książką jest Biblia a kiedyś powiedział, że każda prawdziwa pieśń miłosna jest pieśnią do Boga. Poza tym od wczesnej młodości zbierał dewocyjne obrazki, które potem opatrywał komentarzami i dolepiał na nich osobiste elementy (głównie włosy). To samo jest z ceramicznymi figurkami. Jak to powiedział One [prace ceramiczne] – a właściwie wszystkie piosenki, które piszę – dotyczą idei przebaczenia, prawdy, że w pięknie jest moralna cnota. Krótko mówiąc (cenimy zwięzłość myśli) miłość - grzech - przebaczenie to główne zagadnienia z którymi artysta - co trudno uwierzyć zważywszy ich odpustową i lekko kiczowatą formę - stara się uporać. Przedmioty głównie pokazują diabła, w różnym stadium rozwoju i momentach działania. Te i inne przedmioty, także figurki aniołów, można kupować w uruchomionym od niedawna internetowym sklepie Cave Things (LINK).
Czy tego spodziewaliśmy się, gdy przeczytawszy tytuł postanowiliśmy zapoznać się z profilem plastycznej twórczości Nicka Cave? Małych porcelanowych cacek? Może nie przystają do wizerunku rockmena. Ale czy jest jakaś norma określająca co można a czego nie należy wykonywać? Dzieło sztuki jest najlepszym materialnym przejawem wolności. Zatem spójrzmy w tych kategoriach na prezentowane prace. Dobrym do nich komentarzem są przemyślenia samego autora, który prowadzi od kilku lat bloga (TUTAJ). Odpowiada na nim na zadawane przez swoich czytelników pytania. W jednym z postów zastanawia się nad tożsamością artysty i sztuki. Pisze on tam tak: Nie sądzę , aby dało się oddzielić sztukę od artysty, nawet nie powinniśmy tego robić. Uważam, że możemy spojrzeć na dzieło sztuki jako na przekształcony lub oczyszczony przejaw życia artysty i podziwiać cudowną podróż, jaką przebyło dzieło sztuki, aby dotrzeć do lepszej części natury artysty. Być może piękno można zmierzyć odległością, jaką przebyło, aby zaistnieć. To, że źli ludzie tworzą dobrą sztukę, jest powodem aby żywić nadzieję. Bycie człowiekiem oznacza możliwość odkupienia, tego możemy być pewni, i wszyscy mamy taką możliwość, wzniesienia się ponad najbardziej żałosne aspekty naszej natury, mamy możliwość czynienia dobra wbrew sobie, czynienia piękna z niepięknego i odczuwania odwagi zaprezentowania się światu. Księżyc jest wysoki i żółty na niebie za moim oknem. To pokaz wysublimowanego piękna. To także wołanie o miłosierdzie — żeby ten świat był wart ocalenia. Przeważnie jednak jest to wyzywająca artykulacja nadziei głosząca, że pomimo stanu świata księżyc nadal świeci. Nadzieja również tkwi w geście życzliwości jednej załamanej osoby do drugiej , a nawet możemy ją znaleźć w dziele sztuki, które wykonał złoczyńca. Taki przejaw transcendencji, poprawy, przypomina nam, że w większości rzeczy tkwi dobro, rzadko tylko zło. Kiedy budzimy się i dostrzegamy do ten fakt, wtedy wszędzie zaczynamy widzieć dobro, a to może w pewnym stopniu poprawić wszechobecną narrację, że ludzie to gówno, a świat jest popieprzony.
Glazurowane figurki są może i kiczowate, ale za to z odwagą pokazują nam, że ich autor radzi sobie z życiem, mimo przeciwności losu. I chyba to jest najważniejsze….
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz