czwartek, 10 listopada 2022

Obrazy Svenda Rasmussena Svendsena: spokój kojarzący się ze smutkiem nieuchronnego przemijania

 W Polsce dogorywało powstanie styczniowe, w kwietniu 1864 roku aresztowano ostatniego dyktatora zrywu, Romualda Tragutta. Tymczasem miesiąc wcześniej, 21 marca w Nittedal w Norwegii na świat przyszedł Svend Rasmussen Svendsen. Wkrótce po jego narodzinach rodzice przenieśli się do Oslo. Swoją wczesną edukację odbył w Norwegii, choć w wieku dwunastu lat opuścił szkołę, by pracować. W 1881 wyemigrował do Ameryki, osiedlając się w Chicago... Tam poślubił May Isabel Newton, z którą miał pięcioro dzieci. Zmarł w tym mieście 6 września 1945 roku.

 

Pomiędzy 1864 a 1945 rokiem tak wiele zdarzyło się, szczególnie w Polsce, w Europie... Kolejne powstanie, potem I wojna światowa, upadek caratu i rewolucja bolszewicka, odzyskanie przez Polskę niepodległości, wojna polsko-rosyjska 1920 roku w końcu II wojna światowa i podział kontynentu żelazną kurtyną. A tymczasem na drugiej półkuli w Chicago Svendsen zwiedzał galerie malarstwa, uczył się rysunku w 1896 roku w Académie Delécluse w Paryżu u Edwarda F. Ertza. I często wystawiał swoje prace w Chicago Art Institute, aby zdobyć renomę profesjonalnego malarza. Można uznać, że jego zabiegi odniosły sukces. Jego obrazy zakupiło wielu norweskich i amerykańskich prywatnych kolekcjonerów, w tym Joseph Jefferson, Edward B. Butler i Clarence Darrow






Co jakiś czas malarz wracał jednak do Norwegii w poszukiwaniu inspiracji. Malował bowiem krajobrazy, najchętniej pokryte śniegiem pola, utrzymane w intensywnych, impresjonistycznych różach i fioletach ze względu odbicia promieni zachodzącego słońca i wdzierający się zmrok. Prace te stały się jego wizytówką i przyciągały uwagę wielu widzów. Ale nie malował jedynie zimowe nokturny. Chętnie utrwalał wszelkie krajobrazy, zwłaszcza te, na których czyste niebo zachodzące pastelowymi przebarwieniami wieczornych cieni odbijało się w wodzie. Z jego prac bił spokój, kojarzący się ze smutkiem nieuchronnego przemijania...




Romantyzm i swoiste wyczekiwanie kresu zapisane w jego pracach nie korespondowały z wydarzeniami życia.. Około 1908 roku Svendsen zasadniczo zniknął ze sceny artystycznej miasta - jego prace opatrzyły się, on sam popadł w biedę i alkoholizm.  W latach dwudziestych podjął próbę wznowienia kariery, znalazł mecenasa, ale działania te zakończyły się fiaskiem i artysta spędził ostatnie lata życia w zapomnieniu. W 1930 roku nawet uznano go za zmarłego i Chicago Tribune zamieściła jego nekrolog. Zmarł kilkanaście lat później w wieku 81 lat. Spoczął na Mount Olive Cemetery. Można uznać, że odszedł samotnie ścieżką przez brzozowy zagajnik, pozostawiając  pojedynczy szlak odbitych w śniegu stóp.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz