czwartek, 15 grudnia 2022

Karl Ludwig Christoph Douzette: Malarz księżycowego światła

Karl Ludwig Christoph Douzette urodził się w 1834 roku Tribsees w Meklemburgii, czyli w Niemczech. Z racji nazwiska wszystkie źródła zgodnie podają, iż jego rodzina pochodziła  z francuskich hugenotów, choć brakuje na to dowodów. Jego ojciec emigrował do Niemiec ze Szwecji i prawdopodobnie zmienił nazwisko, nadając mu brzmienie francuskie. W każdym razie Karl Ludwig nazywany w domu Louisem pierwsze lekcje brał u ojca, malarza pokojowego, który w dzieciństwie uczęszczał do Pruskiej Akademii Sztuk Pięknych. Kiedy miał siedem lat, jego rodzina przeniosła się do Franzburga, gdzie w wieku czternastu ukończył szkołę średnią i rozpoczął pracę w firmie ojca jako malarz dekoracyjny.  W 1852 Douzettowie przenieśli się do Berlina. Tam w wieku lat dwudziestu jeden lat Louis został uczniem Hermanna Eschkego. Jego pierwszym dużym obrazem olejnym był pejzaż w świetle księżyca, który spotkał się z pozytywnym przyjęciem zarówno krytyków, jak i nabywcy dzieła. Szybki sukces być może zachęcił go do dalszego malowania nokturnów, co uczynił z takim mistrzostwem, że nadano mu przydomek Malarza księżycowego światła: Moonlight Douzette.

 

 

Z pieniędzy ze sprzedanego obrazu mógł sfinansować swój pierwszy wyjazd studyjny na Rugię w 1864 roku. Potem odbył jeszcze wiele podróży, podczas których prowadził intensywne studia przyrodnicze. W 1865 roku artysta udał się do Szwecji, gdzie obserwował zorzę polarną a w latach 70. nad Ren, Mozelę, do Włoch i Paryża. Podczas swojego pierwszego pobytu w Paryżu w 1878 roku zobaczył kilka obrazów malarzy z Barbizon, którzy od 1830 roku malując w plenerze, w lesie pod Fontainebleau, zapoczątkowali kierunek pejzażu intymnego w malarstwie francuskim. Ich nieskomplikowane krajobrazy ukazujące nastrojowe, leśne polany czy pojedyncze grupy drzew inspirowały Douzette'a. Odtąd bukowo-dębowe lasy nad Bałtykiem stały się kolejnym, obok pejzaży księżycowych, istotnym tematem jego twórczości. Bo wbrew pozorom Moonlight Douzette malował nie tylko światło księżyca, lecz także  światło dzienne: słońce w południe lub zachmurzone niebo, temat wielu pokoleń malarzy. I co należy podkreślić, mimo że jego technika skłoniła go do studiowania natury światła, Louis nie interesował się impresjonizmem i zawsze pozostał wierny własnemu stylowi, naznaczonemu niemieckim romantyzmem i holenderskim malarstwem pejzażowym. I choć malował światło, nigdy nie zbliżył się nawet do impresjonizmu. Wypracował własny styl, który można powiązać malarstwem romantycznym i jego koncepcją krajobrazu. W jego twórczości można także dostrzec zamiłowanie do holenderskich malarzy pejzażystów XVII wieku, zwłaszcza do Jacoba van Ruisdaela






 W 1863 roku został członkiem Verein Berliner Künstler. Dwa lata później ożenił się z Louise Donner (1839-1890). Mieli cztery córki. Szczęście małżeńskie szybko skończyło się, żona zmarła, a Louis przeprowadził się do Barth wraz z dwiema najmłodszymi córkami. Później dołączyła do nich jego trzecia córka i jej mąż, malarz Adolf Gustav Döring. W 1896 został mianowany profesorem Akademii Pruskiej. Z okazji jego siedemdziesiątych szóstych urodzin, w 1910 roku miasto Barth nadało mu honorowe obywatelstwo. Zmarł w swoim domu w wieku osiemdziesięciu dziewięciu lat, w 1924 roku…








Był tytanem pracy – szacuje się, że namalował przeszło 1700 obrazów! Lecz jego twórczość uległa rozproszeniu a on sam nie prowadził rejestr swoich prac, także z tej ilości zidentyfikowane jest około 10 procent jego dzieł. Jego prace wiszą w galeriach i muzeach w Berlinie, Dreźnie, Lipsku, Kilonii, Rostocku, Pradze, Antwerpii, Melbourne, Sydney, w Państwowym Muzeum Pomorskim w Greifswaldzie oraz w Muzeum Vineta w Barth. Duża część jest własnością prywatną.

Prace artysty, jego krajobrazy (niewiele wykonał portretów) charakteryzują się niskim horyzontem, szeroką przestrzenią wodną, ​​panoramicznym sylwetkami miast, umiejętnie rozmieszczonymi akcentami świetlnymi i światłocieniem a także stonowaną paletą.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz