Kiedyś nie lubiłem wyjazdów. Od kilku lat jednak uległo to zmianie, i teraz wręcz tęsknię za samotnymi popołudniami i wieczorami w hotelach. Myślę, że gdyby było mnie stać na opłacanie rachunków, to chętnie bym tutaj zamieszkał na stałe.
Wreszcie można wyrwać się z tego kołowrotka. Wreszcie można spokojnie położyć się w ciszy, i wsłuchać w samego siebie. W zupełnym bezruchu nie myśleć o niczym.
W absolutnej głuszy pojawia się rozrastające pulsujące światełko, które po pewnym czasie ulega spłaszczeniu i ewoluuje w lustro wody. Na tafli wolno powstają pierwsze zaburzenia - fale. Ale nie są to fale takie które można zobaczyć nad morzem, czy jeziorem. Tafla drży, tak jakby woda rezonowała i odbijała drgania czegoś rażonego prądem.
Nie można określić czy to sen, czy jawa, bo myśli nie ma. Jest tylko widok drgającej tafli, która nagle, niczym ocean z Solaris Lema, zaczyna tworzyć siwy aerozol, i w końcu przyjmuje kształt jasnego tunelu. Z jego głębi, za matowym ekranem z mgły sączy się białe, ciepłe, przyjazne światło.
Wyciągam ku niemu rękę i czuję, że jest mi tak dobrze, jak nigdy przedtem. Zaczynam podążać w jego kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz