Malarz - prymitywista. Takim mianem określa się artystów samouków, którzy tworzą obrazy wyrastające z tradycji ludowej, czyli kolorowe, bez niuansów kolorystycznych, bez światło-cienia, za to operujące szczegółami i bardzo subiektywnym widzeniem świata... Jeśli są wykonywane z zaangażowaniem płynącym z głębi serca, są w swoim przekazie czyste, niczym rysunki dzieci, ale jeśli są wyrazem sztucznej pozy, dają w efekcie ordynarny kicz, na który nie można patrzeć bez bólu. Takim naiwnym malarzem, spoglądającym na świat oczami dziecka, był nasz rodzimy Nikifor Krynicki. Amerykanie mają także swojego Nikifora, którym jest syn włoskiego imigranta, Ralph Fasanella (1914–1997).
Zaczął malować w późnym wieku, bo dopiero w latach 40. gdy nabawił się choroby stawów i jeden z lekarzy zalecił mu gimnastykę rąk. Fasanella odkrył wówczas, że malarstwo może stać się jeszcze doskonalszym środkiem przekazu idei, niż zwykła agitacja. A trzeba nadmienić, że sprawą, której był oddany całe swoje życie, była walka klas. Krytycy amerykańscy nazywają to jego zaangażowanie walką o prawa zwykłego człowieka, orędownictwem o prawa robotników, organizacją związków robotniczych a Fasanella był po prostu lewicowym aktywistą. Sam siebie określał mianem antyfaszysty.
Nie ukończył żadnej ze szkół. Urodził się w robotniczej rodzinie i wyrósł w nowojorskim Bronksie pod przemożnym wpływem matki, feministyczna aktywistki i również antyfaszystki (ociec porzucił rodzinę w latach 20. i wrócił do Włoch). Ralph był natomiast tak dalece upolityczniony, że w latach 30. wyjechał do Hiszpanii, aby wziąć udział w wojnie domowej po stronie sił komunistycznych... Nas jednak interesuje jego twórczość.
Zaczął malować w późnym wieku, bo dopiero w latach 40. gdy nabawił się choroby stawów i jeden z lekarzy zalecił mu gimnastykę rąk. Fasanella odkrył wówczas, że malarstwo może stać się jeszcze doskonalszym środkiem przekazu idei, niż zwykła agitacja. A trzeba nadmienić, że sprawą, której był oddany całe swoje życie, była walka klas. Krytycy amerykańscy nazywają to jego zaangażowanie walką o prawa zwykłego człowieka, orędownictwem o prawa robotników, organizacją związków robotniczych a Fasanella był po prostu lewicowym aktywistą. Sam siebie określał mianem antyfaszysty.
Nie ukończył żadnej ze szkół. Urodził się w robotniczej rodzinie i wyrósł w nowojorskim Bronksie pod przemożnym wpływem matki, feministyczna aktywistki i również antyfaszystki (ociec porzucił rodzinę w latach 20. i wrócił do Włoch). Ralph był natomiast tak dalece upolityczniony, że w latach 30. wyjechał do Hiszpanii, aby wziąć udział w wojnie domowej po stronie sił komunistycznych... Nas jednak interesuje jego twórczość.
Malarz został odkryty w 1972 roku: Jeden z jego obrazów trafił na okładkę New York Timesa i tak się zaczęła jego popularność. Można zrozumieć dlaczego. Jego obrazy są bajecznie kolorowe, płasko malowane i pełne szczegółów. Wielkie płótna przypominają barwne kobierce, czy średniowieczne arrasy i porażają czystymi barwami. Mimo braku podstaw, artysta operował w sposób prawidłowy perspektywą linearną, porzucaną jednak tam, gdzie dochodził do głosu jego dydaktyczny zapał. Fasanella uważał bowiem, że malarstwo jest taką samą ciężką pracą, co zajęcie robotnika, więc może służyć celom propagandowym. To odpychało od niego ewentualnych marszandów i kolekcjonerów, niemniej po latach okazało się być jeszcze jednym atutem jego dzieł - stały się naiwnym obrazem jego świadomości.
Bez walki nie masz powodów aby żyć, jeśli nie walczysz, znaczy że nie żyjesz - to jedna z myśli autorstwa Ralpha Fasanelli. Na ile prawdziwa? Na jego malunkach nie widać tej walki. Mimo feerii barw ludzie na jego obrazach są masą. Poszczególny człowiek traci swoje indywidualne, niepowtarzalne cechy stając się kółkiem w machinie, mrówką w ogromnym mrowisku, smutnym elementem walki o prawa robotnicze.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Bez walki nie masz powodów aby żyć, jeśli nie walczysz, znaczy że nie żyjesz - to jedna z myśli autorstwa Ralpha Fasanelli. Na ile prawdziwa? Na jego malunkach nie widać tej walki. Mimo feerii barw ludzie na jego obrazach są masą. Poszczególny człowiek traci swoje indywidualne, niepowtarzalne cechy stając się kółkiem w machinie, mrówką w ogromnym mrowisku, smutnym elementem walki o prawa robotnicze.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz