środa, 30 grudnia 2020

Archiwum artykułów o Joy Division cz.1: Na ile śmierć Iana Curtisa można skomercjalizować?


Wiele razy podkreślaliśmy na naszym blogu różnice w wersji wydarzeń, jakie docierają do nas z przekazów z epoki, zeznań świadków i książek o zespole
Joy Division. Wątpliwości wzbudziły choćby: obecność Iana Curtisa na koncercie Bauhaus w Londynie (nasze opinie zebraliśmy TUTAJ), czy też sprzeczności w książce Deborah Curtis (TUTAJ). 

Dzięki portalom zbierającym wycinki prasowe, jak choćby TEN gdzie pojawił się znakomity plakat Iana Curtisa (opisany przez nas TUTAJ) możemy dotrzeć do oryginalnych wycinków artykułów prasowych, nie tylko o Joy Division, ale też i o całej stajni Factory Records w tym New Order.

Ostatnio użytkownik Shug_Fac383 dodał do zbioru masę interesujących wycinków. Postanowiliśmy zatem otworzyć nowy dział i w serii wpisów, poczynając od dziś, omówimy pokrótce to co się tam pojawiło, jak i artykuły z naszych zbiorów. Skupimy się na nich szczegółowo, zwracając uwagę na rozbieżności w pojawiających się opiniach i relacjach. 

Tak więc jeśli chodzi o Joy Division, w zbiorach na wspomnianym powyżej blogu jako pierwsza znalazła się seria wycinków z the Independent, opublikowanych w roku 2007, dokładnie 14.05. a skupiających się na premierze filmu Control,  która miała miejsce w tamtym właśnie tygodniu.

Jako pierwszy pojawia się artykuł Andy Gilla pt. The Cult of Ian Curtis. Autor porównuje w nim na początku filmy 24 Hour Party People (pisaliśmy o nim TUTAJ) i Control, zwracając uwagę na klimat tego drugiego, uzyskany dzięki czarno białej realizacji. Zwraca uwagę, że Joy Division byli obok Throbbing Gristle, Cabaret Voltaire i Pere Ubu, jednym z pierwszych zespołów industrialu. Podkreśla też, że byli jednymi z pierwszych używających elektronicznej perkusji, dzięki czemu niczym Kraftwerk, uzyskali niesamowity efekt robotycznego klimatu. Biało - czarne zdjęcia zespołu były takimi, bowiem Kevin Cummins wyznał, że po prostu były tańsze. Poza tym specyficzne oświetlenie wynikające z choroby Curtisa też odegrało tutaj niebagatelną rolę. 

Autor spotkał Iana Curtisa i wspomina go jako wesołego, ujmującego i z zapałem otwartego na dyskusję o filmach i literaturze, jednocześnie wolnego od artystycznego snobizmu i gwiazdorstwa. Na scenie jednak zmieniał się w potwora, jego taniec przypominał ataki epileptyczne, a oczy były szeroko otwarte. Wydawał się być jak opętany. W takie stany, zgodnie z relacjami kolegów z grupy, popadał też poza koncertami. Dzisiaj być może byłby zdiagnozowany jako osoba bipolarna, ale wtedy pod koniec lat 70-tych takie zachowania były postrzegane inaczej.


W dalszej części artykułu autor opisuje ostatnie miesiące życia Curtisa, dwa koncerty w Londynie jednego popołudnia i ataki epilepsji podczas obu, próbę samobójczą, pobyt w szpitalu i płukanie żołądka, koncert w Bury. Po tych incydentach Ian Curtis mieszkał z Wilsonem, Sumnerem i u swoich rodziców. Dalej następuje opis ostatniego dnia życia i samobójstwa wokalisty. Autor przedstawia porównanie kilku sylwetek samobójców, w tym Hendrixa i Cobaina. Z tym że przypadek Curtisa był odmienny, bowiem zdaniem autora, zespół nie był jeszcze tak bardzo sławny, a w prasie toczy się debata, czy sława jaką zyskał byłaby możliwa bez samobójczej śmierci wokalisty zespołu. Po śmierci Curtisa i wydaniu Closer dostrzeżono w warstwie tekstowej zapowiedź samobójstwa. Album stał się klasykiem i zapoczątkował rozwój gotyku. Przełomem stał się tutaj film the Crow i śmierć na planie Brandona Lee - syna Bruce'a Lee. Po tym fakcie takie zespoły jak NIN czy Marilyn Manson stały się klasykami gatunku. 

Na końcu artykułu pojawia się bardzo interesujący wątek. Autor w inteligentny sposób zwraca uwagę na fakt komercjalizacji marki Joy Division. Choćby zapowiedzi firmy New Ballance wydania linii obuwia poświęconej zespołowi oraz drugiej, z logo Factory. Autor smutno konkluduje, że za jakiś czas być może znajdzie się producent lalki Iana Curtisa na baterie, która będzie tańczyć i śpiewać piosenki zespołu. 

Tak oto tragedia człowieka zwanego ostatnią prawdziwą legendą rocka weszła w nowe stulecie, gdzie skomercjalizować można praktycznie wszystko.

Wkrótce opiszemy kolejny interesujący artykuł ze wspomnianej serii. Jeśli chcecie go poznać - czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz