Leonardo da Vinci był malarzem. Także architektem oraz wynalazcą. O tym wiedzą wszyscy. Ale mało kto zna jeszcze jedno jego oblicze. Otóż nowe badania źródłowe dostarczyły dowodów na to, że Leonardo da Vinci wykonał rzeźbę – niewielkich rozmiarów - niemniej jednak. Jest to anatomiczny model czaszki. Od 20 ostatnich lat przedmiot ten był badany między innymi przez wielu specjalistów: lekarzy, historyków sztuki a nawet geologów, którzy dostarczyli solidnych dowodów na korzyść tej niezwykłej atrybucji, ale dopiero Belg Stefaan Missinne dostarczył informacji, które bezspornie potwierdziły autorstwo rzeźby i co więcej, dodały do niego datę powstania bliską 1508 roku.
Na czaszkę natknęli się przypadkiem w sklepie z antykami w Hamburgu w 1987 roku w Niemczech państwo Winfrieda i Waltraud Rolshausen i kupili ją za 600 marek niemieckich (ok. 415 dolarów). Waltraud, który był lekarzem, wystawił ją potem w swoim gabinecie, gdzie może stałaby pokrywając się kurzem po dziś dzień, gdyby nie Dr Roger Saban z Paryża, dyrektor muzeum przy Uniwersytecie Kartezjusza, w którym znajduje się ogromna kolekcja eksponatów z dziedziny anatomii. Obejrzał on przedmiot w 1996 roku i uznał, że nie jest to jakaś tam rzeźba z alabastru ale bardzo dokładny model czaszki wykonany w skali 1/3. Co więcej, on pierwszy zauważył niezwykłe podobieństwo czerepu do rysunków anatomicznych Leonarda da Vinci z 1498 roku znajdujących się w Królewskiej Kolekcji na Zamku Windsor (LINK) . Rysunki te ukazują czaszkę z trzech stron, z tyłu i z przodu, lecz brakuje na nich szczęki, podobnie jak w rzeźbie znalezionej przez dr Rolshausena. Także inne szczegóły są zbieżne: brak dolnej szczeliny oczodołowej i suturę coronalis - szew wieńcowy oddzielający przednią i tylną część czaszki - w nietypowej pozycji z tyłu czaszki. Wniosek sam się nasuwał: Oto przypadkiem znaleziono jedyną znaną rzeźbę autorstwa Leonardo da Vinci. Z zapisków artysty wiadomo było, że miał taką rzeźbę, a co więcej, że służyła mu ona do poszukiwań sensus communis, czyli miejsca w mózgu, w którym według Leonarda spotykają się wszystkie zmysły, ogół zdolności intelektualnych i twórczych, ni mnie ni więcej jak teoretyzował Leonardo, siedlisko duszy.
Saban dokładnie opisał model, zwrócił uwagę na dokładne odwzorowanie w niej pewnej anomalii, jaką jest jej jednostronne zniekształcenie, spowodowane stanem zapalnym, które w tamtym czasie, w XVI wieku mogły wywołać rozmaite czynniki: choroba zakaźna (gruźlica lub syfilis) albo uraz od kopnięcia konia. Według niego jest to dowodem na korzystanie podczas pracy przez Leonardo da Vinci z prawdziwej czaszki (LINK). W jednym tylko francuski naukowiec mylił się. Uważał, że miniaturka została wykonana z kawałka marmuru czy alabastru. Tymczasem Da Vinci zrobił ją z mieszaniny kwarcu i gipsu na bazie agatu (chalcedonu), wynalezionej przez siebie w latach 1503-1509 i nazwanej mistioni. Komponenty tego sztucznego kamienia pochodzą z okolic Volterra i zawierają w sobie ślady pirytu. Odkrył to Stefaan Missinne, naukowiec z Austrii (LINK).
Po śmierci słynnego artysty odnaleziono wiele wzmianek o rzeźbionych przez niego czaszkach, jedna z nich dotyczy m.in. wyrzeźbionej w kamieniu chalcedońskim, wymienionej w 1524 r. w inwentarzu ucznia Andrei Salai. Również w katalogu Villa Riposo we Florencji, datowanym na 1584 r., znajduje się odniesienie do uczynionego przez Leonarda modelu przedstawiającego czaszkę ze wszystkimi detalami, opisanego przez nieznanego autora w dziele obecnie przechowywanym w bibliotece Bipontina w Zweibrucken. Istnieją również relacje o istnieniu rzekomego modelu dziecięcej czaszki jego autorstwa w zbiorach Habsburgów w Pradze i Innsbrucku. Niemniej tamte najprawdopodobniej nie istnieją, poza tą jedną… Po co Leonardo robił te wszystkie czaszki? Według Missinne starzejący się artysta, który miał skłonność do melancholii, użył czaszki jako swojego osobistego kamienia żalu, czyli przedmiotu do osiągania mistycznych stanów, do przypominania sobie o znanym od średniowiecza egzystencjalnym horyzoncie losu człowieka, wyrażanej w haśle memento mori.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz