Węgierski East pojawiał się na naszym blogu kilka razy (TUTAJ), choć skupialiśmy się na najdoskonalszym etapie ich kariery gdy wydali Jatekok (napiszemy o nim wkrótce) i Huseg (TUTAJ) - swoje tak przełomowe płyty, że na forach progrocka są otaczane do dziś estymą. To był czas, kiedy albumy kupowało się w Domu Książki, kierując się tylko okładką. Ta w przypadku wspomnianych albumów utrzymana była w stylu Revolver the Beatles, więc jako ich wielki fan kupiłem. Dwa wspomniane albumy do tego stopnia mną zawładnęły, że zdobyłem po latach z Węgier ich wersje na CD.
Gdy w 1983 roku na wystawie wspomnianego Domu Książki pojawiła się kolejna płyta zespołu, natychmiast ją zakupiłem. Od początku jednak coś mi nie pasowało - okładka była w podobnej stylistyce, ale już w kolorze. Tym bardziej rozczarowałem się, kiedy odkryłem że na jej drugiej stronie, wśród nazwisk muzyków nie ma już obdarzonego znakomitym głosem Miklosa Zareczky, a zastąpił go Jozsef Tisza. Warto też dodać, że na drugiej stronie okładki Jozsef Szurcsik umieścił zdjęcia, na podstawie których sporządził szkice okładek dwóch wspomnianych płyt, poprzedzających omawiany dziś Rések a Falon.
Minęły lata i przeprosiłem się tym albumem. Dzisiaj patrzę na niego inaczej. On się, poza pierwszym utworem, broni. Kojarzy się z latem, i zachodzącym słońcem, które zresztą uwidocznione jest na drugiej stronie okładki. Nie pomylili się, oni jak zwykle, przerośli swoją epokę..
Otwierający album Rések a falon, jest o niemożliwości uwolnienia się w dzisiejszym świecie od ludzi. Są wszędzie, obserwują i inwigilują.
Na próżno szukam samotności,
Ktoś jest zawsze ze mną.
Nawet jeśli zamknę bramę,
I tak oni są właścicielami mojej przestrzeni.
Ściągam okiennice na próżno,
Oni ciągle w jakiś sposób obserwują moje życie,
W jakiś sposób obserwują moje życie.
Szczeliny w ścianie,
Otwory w suficie,
Lepiej wiedz,
Nigdy nie jesteś sam.
Az idegen, to piosenka o ucieczce. Po nim dość średni Mintha mégis, którego próbuje ratować Geza Palvolgyi solówkami na klawiszach. Ale za to po nim wielki utwór: Száguldj velem z niesamowitymi solówkami Janosa Varga z czasów najlepszego EAST...
Szara fabryka zniknęła, a szare miasto zostało obrócone w pył.
Czekając na drogę do nieskończoności, pędząc z tobą do takiej scenerii i grzejąc silnik.
Krok, po prostu dodaj gazu, poprowadź mnie przez noc, bądź ze mną.
Podnieś się, po prostu nie żałuj tego, to jest to, na co czekałeś przez te wszystkie lata.
Uważaj na ostre krawędzie. Zadbaj o wyboje.
A co ze mną?
W porządku, po prostu dodaj gazu.
Zakręcone życie, po prostu wirujące.
To nie jest za dużo, to czego chcesz, to jest na wyciągnięcie ręki, to jest to, za czym gonisz.
Krok, po prostu dodaj gazu, poprowadź mnie przez noc bądź ze mną.
Podnieś się, po prostu nie żałuj niczego, to jest to, na co czekałeś przez te wszystkie lata.
Po nim Különvonaton świetny utwór instrumentalny autorstwa Janosa Vargi.
Za nami pierwsza strona albumu, do strawienia gdyby nie tytułowy utwór. Przechodzimy na stronę B, którą otwiera Földközelben, opisujący przygody podczas lotu samolotem. Powiedzmy że taki sobie, a po nim coś co brzmi jak odrzut z Jatekok - Agymosás, z ciekawym dialogiem wokalisty z automatem. Piosenka jest o praniu mózgu w świecie reklam i konsumpcji. No i po nim jest TEN utwór... Az utolsó éjszaka, który jest wręcz GENIALNY!!! Wiadomo, Ostatnia Noc...
Jesteś ze mną, ale czuję, że czekasz na kogoś innego.
Patrzysz na mnie, ale widzę, że jesteś z dala od domu.
Moje ciało bardzo boli.
Boli, wszystko, co dostaję.
Sama poszłaś w kosmos
Nie odpędzam cię, dlaczego biegniesz.
Moje ciało bardzo boli.
Boli, to wszystko, co dostaję.
Pluskamy się w nocy, nurkujemy
To ostatni raz, kiedy odgrywamy naszą rolę.
Moje ciało bardzo boli.
Boli, to wszystko, co dostaję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz