Malował od dziecka: na skrawkach papieru, na piasku, chodniku, w szkolnych zeszytach. Tworzył komiksy i szkicowniki. Kiedy poznał sztukę Hansa Gigera, zaprojektował własne tatuaże na bazie jego wizji. Ale jego mistrzem - niedościgłym i ciągle na nowo fascynującym - stał się Zdzisław Beksiński. Tak samo jak on nie nadaje swoim obrazom tytułów. A tematyką dotyka problemów egzystencjalnych, przemijania i śmierci. Sam artysta widzi jeszcze więcej podobieństw: Tak jak Beksiński nie mam wykształcenia artystycznego, jestem w pełni samoukiem. Tworzę metodą prób i błędów, z każdym nowym obrazem, staram się poprawiać i doskonalić kreskę. Tworzę w domowym zaciszu, nie zabiegałem nigdy, aby zaprezentować się szerszej publiczności. Odkąd pamiętam, towarzyszyła mi potrzeba tworzenia i zostawienia po sobie jakiegoś śladu (LINK).
Rafał Masiulaniec – bo to o nim mowa - urodził się w 1979 roku, w Bartoszycach, ale teraz mieszka w Łodzi. Z wykształcenia jest technik samochodowym, pracuje w firmie zajmującej się nowoczesnymi technologiami. I od zawsze maluje. Najpierw tylko dla siebie i rodziny, potem, a dokładnie w 2016 roku pokazał swoje obrazy na wystawie. I tak się zaczęło. Został zauważony. Ostatnio jego prace stały się częścią wielkiej wystawy Sztuka Fantastyczna w Warszawie, którą można jeszcze oglądać do 9 października w Centrum Praskim Koneser na warszawskiej Pradze (bilety można kupić TUTAJ).
Warto śledzić twórczość tego malarza, tym bardziej, że w jego pracach widoczny jest znaczny progres. Dla ułatwienia podajemy stronę artysty TUTAJ.
Ach i jeszcze jedna informacja o artyście: Grał na gitarze w kilku zespołach jako Rafał Maślak. Ostatnie swoje kompozycje umieścił w Internecie TUTAJ. Czy jego wyobraźnia muzyczna uzupełnia malarskie wizje? Z tym pytaniem zostawiamy naszych czytelników…
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w manistreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz