Dzisiaj przedstawiamy naszym czytelnikom prace profesjonalnego artysty Jacka Szynkarczuka (ur. 1979 r.). Choć nie ukończył wydziału malarskiego a Wydział Rzeźby Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, tworzy z powodzeniem obrazy sztalugowe w poszukiwanym i popularnym nurcie tzw. realizmu magicznego, choć styl ten stał mu się bliski dopiero w 2010 roku, ale ta zmiana nie nastąpiła nagle jak to stwierdził artysta: Spostrzegłem, że moje wcześniejsze malarstwo ma z nim wiele cech wspólnych, a dotychczasowe poszukiwania naturalną drogą podążają w tym właśnie kierunku. Wówczas, rozpoczęła się – być może na pozór niewidoczna – ewolucja mojego malarstwa. Odszedłem od nieco impresjonistycznego traktowania tematu i powierzchni płótna na rzecz większej dbałości o detal. Paleta barw uległa stonowaniu, przez co kolorystyka obrazów stała się bardziej rzeczywista, choć sama tematyka jak poprzednio, pozostała osadzona w świecie już mniej rzeczywistym.
A co jest źródłem jego kompozycji? On sam tak to widzi: Moje obrazy powstają w ciszy. Wyłączam się zupełnie i pogrążam w swoich myślach. Umysł krąży wówczas gdzieś między rzeczywistością, a wspomnieniami, między świadomością, a podświadomością. Angażuję całą swoją wyobraźnię, doświadczenia i pamięć by postawić jedynie parę kresek, bo niekiedy tylko tyle potrzeba by powstał projekt. Jeśli w głowie pojawi się jasna, czysta i klarowna koncepcja, to nie muszę tworzyć szczegółowych szkiców. Wystarczy zarys i reszta przychodzi sama, dalej już na płótnie (LINK).
Ale co o tym sądzi Jacek Szynkarczuk? Jak on interpretuje swoje prace? Na swojej stronie internetowej pisze tak: Kim jest człowiek? Po co tu jest? Czy kiedy postawiony samotnie w rzeczywistości, której zdaje się być tylko maleńkim elementem, jest prawie nieważny? Czy może przeciwnie, bo to ona została dla niego stworzona. W końcu czy rzeczywistość którą zna, jest tą jedyną? Czy może jest inna, lepsza, wspanialsza? Moje obrazy to pytania, które formułuję na płótnie i próby pokazania tego, czego zobaczyć się nie da (LINK).
Od 2004 roku artysta mieszka i tworzy w Skawinie koło Krakowa. Czy stamtąd lepiej widać latające miasta? A może wystarczy trochę dobrej muzyki, takiej, która podkreśla wartość ciszy - i każdy z nas zobaczy swój latający zamek, do którego prowadzi jedna droga…
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz