Nie ma już Marka Longa. Frontman i wokalista The Opposition zmarł w nocy z 20 na 21 września. Stało się to tak nagle, choć chorował od ponad pół roku. 10 czerwca przekazał poprzez Instagram wiadomość, że musi poddać się sześciomiesięcznej chemioterapii. I z tego powodu zespół odwołuje wszystkie koncerty, choć sam Mark i reszta muzyków mieli zamiar w tym czasie nagrać materiał na nowy album… (LINK)
A jeszcze nie tak dawno, bo w zeszłym roku, The Opposition wydali album Hope i mieli zamiar promować go serią koncertów, aż do 2023 roku. Wydawało się, że po zawirowaniach, po trudnych latach, których apogeum przypadło na 2014 rok gdy umarł (też na raka) Markus Bell, z którym Long założył grupę w 1980 roku, zespół wyszedł na prostą. Wtedy, na początku działali jako trio – Mark Long, fan The Clash, Markus Bell, uczeń Jaco Pastoriusa i miłośnik jazzu i perkusista Ralphem Hallem, zakręcony na punkcie Queen i Led Zeppelin.
W 1980 r. ukazał się ich debiutancki album Breaking the Silence, a potem kolejne płyty to Initimacy (1983), Promises (1984) i Empire Days (1985). W połowie lat 80. liderzy Mark Long (wokal, gitara) i Marcus Bell (bas) przenieśli się do USA, gdzie pod szyldem So wypuścili bardziej komercyjne utwory. Próba podbicia amerykańskiego rynku nie udała się, choć wydali album Horseshoe In The Glove i zwrócili na siebie uwagę za sprawą singla Are You Sure?
Po śmierci Bella projekt The Opposition nie wygasł, bo Mark Long potrafił skompletować nowy skład, nie tracą nic z charakteru grupy. I tak w składzie pojawili się Bernard Husbands, Nico Watts i Dawid Beckett. Mieli zamiar zagrać kilka koncertów w Europie z nowym materiałem, a następnie wejść do studia i zarejestrować oprócz Somewhere in Between jeszcze jeden album. I wtedy przyszedł covid. Muzycy siedzieli w domach, odizolowani od siebie, wysyłając sobie nawzajem dema. W przerwach między kolejnymi falami lockdownu, spotykali się na próby i po tygodniu nagrań wyszli ze studio z nowym albumem. Nazwali go Hope – Nadzieja i wydali we własnej wytwórni Rightback Records…
Odejścia Marka Hollisa i Keitha Flinta, Kalusa Schulze i Floriana Schneidera.., genialnych muzyków z Talk Talk, Prodigy Kraftwerku, przypominają nam, jak bardzo powinniśmy szanować artystów za ich życia. I nie tracić okazji, aby śledzić ich twórczość i zobaczyć na żywo scenie.
My byliśmy w 2018 roku w Łodzi i widzieliśmy The Opposition. Nasza relacja jest TUTAJ.
Zespół wtedy sprawił na nas bardzo pozytywne wrażenie, tak samo jak Mark Long. A potem zakupiliśmy box z płytami wraz z notesem zawierającym odręcznie napisane przez Marka teksty z imienną dedykacją (LINK). To pokazywało jakim człowiekiem był Mark i jak traktował odbiorcę swojej muzyki. Nie był on dla niego kimś anonimowym. Każdy miał dla niego twarz, swoje imię, które chciał poznać. Czy pozostało jeszcze wielu takich artystów? Pytanie zdaje się być retoryczne, tym bardziej że Long nie miał w sobie nic z wielkiej gwiazdy. W czerwcu 2019 roku tak wyjaśniał na przykład swój zwyczaj zabierania tekstów piosenek na scenę:
Dlaczego teksty są na scenie… Wszyscy mnie o to pytają - nawet zespół. Oto powody takiego stanu rzeczy. Zawsze zapominam słów niektórych piosenek, ale nie zawsze tych samych! Jedyny sposób, w jaki umiem występować, to rzucić się w wir piosenek i czasami tak naprawdę rzucam się tak daleko, że aż zapominam, gdzie jestem – tracę poczucie gdzie jestem i kim. Dawniej Pete Golding pilnował zwrotek piosenek - piosenek, których tekstów mógłbym zapomnieć, jeśli w tym momencie miałem chwilę odlotu. Zwykle były to utwory takie jak In the Heart i Very Little Glory. Teraz po prostu zabieram ze sobą na scenę folder z tekstami. Jeśli równie dobrze robili tak Bowie i Nicka Cave, to czuję, że tak jest w porządku i dla mnie. Fani The Opposition znają słowa lepiej niż ja... (LINK).
Ta pewność, że jego fani doskonale znają utwory zespołu jest chyba najlepszym dowodem na to, jak wielką wiarę pokładał w odbiorcach swojej twórczości.
Czy The Opposition po takiej stracie pozostanie czy rozleci się? Przyszłość pokaże. Mark był duszą zespołu. Wydaje się, że żal spowodowany śmiercią muzyka odczuwa boleśnie nie tylko jego żona, Rebecca King Lassman córka Kate Lassman Long, która zresztą pomagała ojcu podczas tras koncertowych (przekazała nam w Łodzi setlistę) i wnuczka.... I przyjaciele, w tym Marc Cedat, jego wieloletni manager, który osobiście pożegnał go TUTAJ.
Zatem jeśli chcemy spotkać Marka Longa, wyjmijmy jedną z płyt The Opposition z okładki, połóżmy na odtwarzaczu i posłuchajmy… (LINK).
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Dziękuję. Piękne pożegnanie wyjątkowego człowieka
OdpowiedzUsuńCiężko jest, bo od czasu powstania tego bloga wielu wielkich muzyków odeszło. Pamiętam że zaczęło się od Hollisa. Bardzo kibicowaliśmy Opposition. Jeszcze o nich napiszemy.
Usuń