sobota, 26 sierpnia 2023

W świecie ukrytych czaszek


Rodzaj złudzenia optycznego, w którym coś jest czym innym niż jest, miał w sztuce zastosowanie od zarania dziejów. Chyba najwięcej uwagi poświęcano przy tym przedstawieniom ludzkich czaszek. Dlaczego tak było, do końca nie wiadomo, wydaje się, że było to związane z egzystencjalnymi lękami, refleksjami i przeżyciami, które przypominały o nieuniknionej śmierci i o tym, że jak to napisał starotestamentowy prorok marność nad marnościami i wszystko marność. Czaszki zatem pojawiają się wśród przedmiotów na obrazach martwych natur mistrzów holenderskich, jako akcesorium na portretach,  wśród których najbardziej niezwykła jest anamorficzna zagadka, zniekształcona czaszka z podwójnego portretu Hansa Hansa Holbeina Ambasadorowie o której pisaliśmy TUTAJ

Ale jest jeszcze cała masa przedstawień, gdzie złudzenie tworzy więcej niż jedna rzecz i gdy skupimy się na szczegółach widzimy sielski obrazek, ale gdy spojrzymy na ogólnie, zobaczymy ludzką czaszkę. Apogeum takich wyobrażeń przypada na czasy wiktoriańskie, czyli drugą połowę XIX w., choć oczywiście obrazy tego typu można spotkać i wcześniej, i później, a nawet współcześnie. Kilka z nich umieściliśmy poniżej:




Najbardziej znanym spośród tego typu obrazów jest namalowany przez brytyjskiego malarza Charlesa Allana Gilberta z 1892 roku. Autor, który miał wówczas 18 lat, sprzedał to dzieło magazynowi Life, a jego wydawcy reprodukowali obraz w formie drukowanej, przez co stał się on bardzo popularny. All is Vanity – bo taki tytuł ma malowidło - przedstawia piękną młodą kobietę patrzącą w swoje odbicie w lustrze – my jednak zanim to zauważymy, widzimy wpatrującą się w nas upiorną czaszkę.




Do tej pracy nawiązała między innymi nawiązała współczesna artystka Cecily Brown (ur. 1969 r.), jej cykl Death and the Maid składa się z 50 obrazów, rysunków i szkiców, a tytuł jest aluzją do kwartetu smyczkowego Franza Schuberta. Artystka chciała w ten sposób stworzyć pracę, która przykuje wzrok obserwatora i utrzyma go w skupieniu na tyle długo, by dostrzec, jak dzieło zaczyna się zmieniać. Według niej idealny obraz to taki, na który można patrzeć latami. A idealny widz to taki, który stoi przed dziełem na tyle długo, żeby zobaczyć to, czego na pierwszy rzut oka nie widać. W pokazanej pracy Brown osiągnęła swój cel, jakim było stworzenie obrazu, który zmienia się, jeśli widz poświęci mu czas, odda się gruntownej kontemplacji i zastanowi się nad tym, co widzi. 


Czy rzeczywiście jest to idealny obraz? - Albo czy my jesteśmy idealnymi widzami? Tego nie wiemy. Choć chętniej przyznamy to drugie, niż to pierwsze.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz