Znane dzieła sztuki zawsze przyciągają różnych maści fałszerzy, czy innych amatorów łatwego zarobku. Ilość domniemanych prac Leonardo da Vinci jest spora, o uznanie niektórych toczą od lat boje eksperci, o jednym takim obrazie pisaliśmy TUTAJ a dzisiaj opowiemy o kolejnym. Jest to ni mniej ni więcej tylko prawdopodobnie wczesna wersja Mony Lisy, nazywana Isleworth Mona Lisa, wystawiona obecnie w galerii Promotrice delle Belle Arti w Turynie.
Czym jest ten obraz? Jest to portret kobiety upozowanej i fizycznie bardzo podobnej do Mony Lisy wystawianej w Luwrze, różniący się od niej nieco tłem oraz wyrazem twarzy, podobno młodszej i znacznie szczęśliwszej od słynnego oryginału. Wiemy o nim stosunkowo niewiele. Pierwsza pewna informacja pochodzi z 1778 roku. Wtedy został zakupiony przez rodzinę Montacute i sprowadzony do ich siedziby w Anglii. W 1913 roku odkupił go od nich marszand Hugh Blakera z Isleworth w zachodnim Londynie i od jego posiadłości druga Mona Lisa nosi swoją nazwę.
Kiedy Blaker i członkowie jego rodziny zmarli, w 1947 roku obraz został sprzedany amerykańskiemu kolekcjonerowi Henry’emu Pulitzerowi, który większość swojego życia poświęcił próbom udowodnienia, że jest to dzieło da Vinci. Napisał nawet książkę na temat swoich ustaleń. Kiedy zmarł jego spadkobierca przekazał obraz konsorcjum anonimowych osób, które przez 40 lat trzymały go w skarbcu szwajcarskiego banku. Po latach osoby te założyły Fundację Mona Lisy (LINK). Teraz dzieło zostało wydobyte na światło dzienne i pokazane światu jako pierwsza Mona Lisa.
Co można potwierdzić lub wykluczyć? Na pewno można prześledzić historię obrazu do połowy XIX wieku, dokładnie do 1856 roku, kiedy Hugh Blaker zobaczył obraz zatytułowany La Joconde na wystawie sztuki w mieście Yeovil i kupił je dwa lata później. Cofając się w głąb czasu, podobno odnaleziono dokument stwierdzający, że młody szlachcic z Somerset, James Marwood z Montacute Hall, był właścicielem obrazu Leonarda znanego jako La Joconde, który prawdopodobnie kupił podczas podróży po Włoszech około 1778 roku. Ale od kogo go kupił i gdzie – tego nie ustalono. Niemniej Fundacja, do której należy sporna Mona Lisa przytacza bliżej nieudokumentowaną informację jakoby florencki kupiec Francesco del Giocondo zamówił z 1503 roku Mona Lisę z Isleworth, a Giuliano de' Medici, patron Leonarda, kilka lat później obraz wiszący w Luwrze. Jednak inne elementy budzą wątpliwości. Na przykład technika i podobrazie. Eksperci zauważają, że portret z Isleworth jest wykonany na płótnie. Chociaż Leonardo od czasu do czasu malował na płótnie, ogólną zasadą było, że znaczna większość a przynajmniej obrazy uznane za zakończone zostały wykonane na drewnie. Jednak Fundacja powołuje się także na inwentarz majątku z 1525 r. sporządzony przez służącego Leonarda, w którym odnotowano Monę Lisę nadal znajdującą się w kolekcji artysty – mimo że od 1517 roku Mona Lisa była już częścią francuskiej kolekcji dzieł sztuki królewskiej. I jeszcze sposób malowania. Tak zwana pierwsza Mona Lisa nie została namalowana techniką sfumato, czyli wykorzystującej nakładanie warstw w celu uzyskania płynnych przejść między kolorami i tonami, tak jak to miał w zwyczaju Leonardo.
Jak możemy zauważyć, wątpliwości i niedomówień jest sporo. Może aby się ich pozbyć należałoby osobiście obejrzeć obraz? Dzieło w Luwrze widziane na reprodukcjach nie robi specjalnego wrażenia. Trzeba je zobaczyć w muzeum, aby zrozumieć na czym polega jego fenomen i dlaczego oddziałuje na kolejnych malarzy od tylu stuleci (jak choćby TUTAJ).
Pierwszą Mona Lisę można oglądać – jak zaznaczyliśmy na wstępie - w Promotrice delle Belle Arti w Turynie do 26 maja 2024 roku…
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz