sobota, 27 kwietnia 2024

Czy na terenie pałacu w Roztoce, a dokładniej na dnie tamtejszej studni, leży 28 ton złota z Banku Rzeszy we Wrocławiu?

Do niedawna Polska czynnie, poprzez przedstawicieli swojego rządu domagała się od Niemiec odszkodowania za straty -  ludzkie i materialne – jakie doznała podczas II wojny światowej. Na razie temat ten przycichł co nie znaczy, że nie wróci. Niemniej w związku z tym odżyły różne watki, a między nimi ten związany z rabunkiem dzieł sztuki i drogocennych depozytów należących do obywateli Polski. Parę lat temu prasę zagraniczną obiegło sensacyjne doniesienie o depozycie złota w ilości około 30 ton. Informacja miała pochodzić z dziennik, który przez dziesięciolecia po zakończeniu II wojny światowej znajdował się w posiadaniu tajnego stowarzyszenia, a spisanego przez oficera Waffen Schutzstaffel (SS) posługującego się pseudonimem Michaelis. Dziennik ten relacjonował podobno plany niemieckiego dowódcy Heinricha Himmlera dotyczące ukrycia skradzionych europejskich bogactw, artefaktów i bezcennych dzieł sztuki. W dzienniku wymieniono 11 tajnych miejsc, gdzie je złożono, a jednym z nich jest opuszczona studnia, o głębokości prawie 60 metrów znajdująca się przy XVI-wiecznym pałacu Hochbergów we wsi Roztoka na Dolnym Śląsku w Polsce. Uważa się, że złoto, które tam może być pochodzi z Banku Rzeszy we Wrocławiu (LINK). 

Według dalszych informacji,  przez ostatnie ponad 70 lat dziennik Michaelisa przechowywali członkowie tajnej loży masońskiej z siedzibą Quedlinburg w Niemczech, ponoć potomkowie nazistowskich oficerów. I w 2019 roku przekazali oni pamiętnik Polsko-Niemieckiej Fundacji Śląski Pomost w ramach przeprosin za II wojnę światową.


Szybko ustalono, że Michaelis to Egon Ollenhauer, asystent Guntera Grundmanna – historyka sztuki, autora wielu opracowań naukowych na temat sztuki śląskiej - a podczas wojny głównego konserwatora zabytków na Dolnym Śląsku. Podczas wojny stworzył on słynną listę Grundmanna, wskazującą lokalizację 11 miejsc, w których ukryto skarby zgrabione przez hitlerowców m.in. w Polsce, w Związku Sowieckim, Francji i Belgii, przed Armią Czerwoną tuż przed zakończeniem wojny.

Cała akcja z typowaniem i ukrywaniem dzieł sztuki i złota z depozytów bankowych trwała od 1943 roku. Na przełomie 1944 i 1945 roku, z Prezydium Policji we Wrocławiu konwój złożony z ciężarówek wiozących tajemnicze skrzynie zawierające kosztowności i tajnych dokumentów pod dowództwem SS-Sturmbannführer Egona Ollenhauera SS-Hauptsturmführera Herberta Klose oraz SS-Hauptsturmführer Gustava Seiferta wyruszył w kierunku Kotliny Kłodzkiej

Egon Ollenhauer po wojnie uciekł do Anglii, po czym powrócił do Niemiec. Wkrótce został politykiem a w 1949 roku szefem czołowej partii SPD. W 1957 roku był nawet kandydatem na urząd kanclerza, lecz przegrał w Konradem Adenauerem. Zmarł w Bonn w 1963 roku.

Co z tego jest jeszcze prawdą? Łukasz Orlicki, szef Działu Badawczego i Grupy Eksploracyjnej Miesięcznika Odkrywca po krótkim śledztwie twierdzi, że rewelacje dotyczące pałacu w Roztoku to fikcja, a sam dziennik jest fałszerstwem z lat 80 XX wieku. Podważa przy tym wiarygodność szefa fundacji Polsko-Niemieckiej Śląski Pomost, który według niego jest zwykłym mitomanem, wskazując, że jako pierwszy o sensacyjnym składowisku złota napisał dziennik Nie (LINK). Już samo to jest interesujące, bo dziennik ten założony przez Jerzego Urbana, prominentnego komunistycznego działacza skupiał uwagę dawnych działaczy służb komunistycznych. A te od razu, zaraz po wojnie zaczęły interesować się listą Grundmanna. Wprawdzie sam Grundamnn i reszta jego uciekli na Zachód, za żelazna kurtynę, ale Herbart Klose pozostał. Osiedlił się na Dolnym Śląsku pod zmienionym nazwiskiem i podawał za weterynarza. W 1953 roku na jego trop wpadają funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Od tej pory aż do lat 70-tych. SB wielokrotnie go przesłuchiwała, lecz Klose nic im nie powiedział. Każdorazowo zmieniał wersje wydarzeń, mataczył, wyprowadzał śledczych na manowce. Jednak mimo niejasnej przeszłości Klosego i jego służby w niemieckim aparacie nazistowskim, nie trafił on do więzienia. W końcu Służba Bezpieczeństwa traci nim zainteresowanie. Przynajmniej pozornie…


W latach 80-XX w. w sprawę nazistowskiego skarbu zaangażował się Minister Spraw Wewnętrznych Czesław Kiszczak. Podległa mu Służba Bezpieczeństwa wytypowała najbardziej prawdopodobne miejsca ukrycia depozytów. Są to m.in.: zamek Grodziec, Chojnik, Grodno, góra Wielisławka, Ostrzyca, okolice schroniska Samotnia, tunel kolejowy w pobliżu Staniszowa, opuszczone miasto Miedzianka, sztolnie w górach Sowich czy klasztor w Lubiążu. Zwłaszcza z ostatnim miejscem wiązano wielkie nadzieje… Z tym, co może znajdować się gdzieś na terenie Dolnego Śląska szeptana Urban Legend wiąże zabójstwo  w 1992 roku byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji (LINK). Jaroszewicz podobno w czerwcu w 1945 r. jako oficer wojska wszedł podczas pobytu w Radomierzycach koło Zgorzelca w posiadanie tajnych akt z tajnego archiwum III Rzeszy. Pod koniec lipca 1945 r. radomierzyckie archiwum wyekspediowano do ZSSR. Zawierało ono około 300 tys. teczek, średnio po 250 stron każda, w tym 20 tys. teczek niemieckiego i francuskiego wywiadu wojskowego, 50 tys. teczek sztabu generalnego i liczące 150 teczek akta Leona Bluma i archiwum rodziny Rothschildów. Oprócz tego był tam ogromny zbiór dokumentów dotyczących kolaboracji Francuzów z Niemcami. A także – prawdopodobnie – informacje na temat możliwych kryjówek złota. 

Zatem czy na terenie pałacu w Roztoce, a dokładniej na dnie tamtejszej studni, leży 28 ton złota, czy to tylko legenda? Obecnie pałac jest własnością Fundacji Zamek Roztoka, którym zarządza dwóch stosunkowo młodych ludzi: historyk sztuki Michał Dębowski, od 2018 roku Miejski Konserwator Zabytków w Szczecinie oraz Dariusz Śnieżek, politolog, ekonomista i DJ, którego rodzice są we władzach fundacji i którzy w 2017 r. kupili pałac (LINK).

Na razie nic nie wskazuje aby znaleźli mityczne złoto. Ale przecież zarówno Grundmann jak i same kosztowności nie są wymysłem.  Około 63 000 dzieł sztuki i dóbr kultury skradzionych polskim obywatelom przez hitlerowskie Niemcy nadal uważa się za zaginione, a polski rząd aktywnie pracuje nad ich zwrotem. Przynajmniej niedawno pracował...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz