Jest rok 1987. Kultowa, a wtedy ciągle początkująca wytwórnia 4AD (TUTAJ) postanawia promować swoich wykonawców. Robi to na co najmniej dwa sposoby, najpierw zbiera wszystkich do projektu nazwanego This Mortal Coil (TUTAJ) by w 1984 roku nagrać znakomity It'll End in Tears, a cztery lata później wydaje omawianą dzisiaj płytę.
To jest zupełnie unikalne wydawnictwo, bowiem gromadzi same perły, dzisiaj już zespoły z czołówki chłodnej fali, wtedy w większości byli to ciągle mało znani wykonawcy. Poza pierwszą piosenką pozostałe tworzą dość spójny przekaz. Warto dodać, że na tyle wyczekiwany w Polsce, że Tonpress wydaje go na winylu, w wersji strasznie banalnej, o czym napiszę jeszcze w dziale Z mojej płytoteki. Należy tutaj koniecznie wspomnieć o Programie 3 PR i Tomku Beksińskim, którym zawdzięczamy popularyzowanie tamtych klimatów wśród rodzimych słuchaczy, do których i ja należałem.
Co ważne, 4AD nie tylko wydało płytę ale i promocji towarzyszyło pojawienie się kasety VHS z teledyskami. I dziś, kiedy obraz jest wart tysiące słów, przypomnimy sobie te wszystkie piosenki.
Płytę otwiera, zupełnie do niej nie pasujący, Hot Doggie z repertuaru zespołu Colourbox. Ale 4AD do dzisiaj nagrywa różnorodną muzykę, co zresztą robiła też Factory Records (TUTAJ). W świetle tego co nastąpi za chwilę można im ten wybryk wybaczyć...
Piosenka z dość prostym teledyskiem jest jakby zapowiedzią utworów następujących po niej. Styl jaki reprezentują muzycy to mieszanka zalążków hip-hop z muzyką eksperymentalną. Po zapowiedzi przychodzi kolej na pierwszą perłę. Będzie bowiem kwaśno, gorzko i smutno.. Acid, Bitter and Sad zespołu This Mortal Coil wyprodukowany przez samego założyciela 4AD Ivo Watts-Russella (TUTAJ) i Johna Fryera to perła. Słychać tutaj wszystko co wtedy było powietrzem 4AD. Doskonały wokal Alison Limeric, charakterystyczną perkusją a la Cocteau Twins (TUTAJ), i eksperymenty dźwiękowe niczym organy parowe Johna Lennona. Teledysk prowadzi nas w krainę snu...
I pozostajemy w niej bowiem kolejny wykonawca w swoim znakomitym utworze nie ma zamiaru nas budzić... Cut the Tree zespołu The Wolfgang Press, dzisiaj już legendy chłodnej fali, nostalgiczna piosenka o poszukiwaniu sensu życia utrzymana w konwencji lekko dadaistycznej to zapewne kolejny strzał w dziesiątkę. Proszę zwrócić uwagę jak doskonałą jest synchronizacja obrazu z muzyką, zwłaszcza moment odsłaniania okna...
Po tej wycieczce następuje lekkie orzeźwienie. Dziewczyny z Throwing Muses, a wtedy w kapeli grały zarówno Kristin jak i Tanya zabierają nas na wycieczkę do krainy Franza Kafki zwłaszcza w warstwie tekstowej. Zagrany na żywo w teledysku Fish staje się od tej płyty jednym z ich największych przebojów. Styl w jakim grają, rytmiczny i gitarowy, jest ich znakiem rozpoznawczym do dzisiaj, a fragment tekstu staje się tytułem całej prezentowanej dziś płyty.
Po tym lekkim oderwaniu od krainy snu wracamy do niej ponownie. Frontier, czyli Granica zespołu Dead Can Dance (TUTAJ), to utwór absolutnie niesamowity. Nigdy nie ukazał się na żadnym innym wydawnictwie zespołu. Brzmi jak zapowiedź lub odrzut z sesji do ich najgenialniejszej płyty, Within the Realm of Dying Sun (TUTAJ). Prosty ale jakże pełen niepokoju teledysk z niesamowitą kreacją Lisy Gerrard...
Sen trwa, bowiem teraz pora na Zgniecionego w wykonaniu kolejnej wielkiej gwiazdy wytwórni z Londynu. Mowa oczywiście o doskonałym utworze Crushed zespołu Cocteau Twins. Tekstu nie ma ale Ela Frazer brzmi na tyle przekonująco, że wyczarowuje przed słuchaczami zupełnie niesamowite pejzaże... Też je widzicie?
Pora wyrwać się z mary, nic tak tego scenie czyni jak znakomita piosenka Muscoviet Musquito kolejnej legendy 4AD czyli Clan of Xymox (TUTAJ). Zwracam uwagę na ten teledysk z kilku powodów. Oddaje on doskonale klimat tamtych czasów, zawiera niesamowicie industrialne obrazy i nawiązuje do Joy Division (TUTAJ). Jak bowiem traktować, jeśli nie nawiązanie, do sceny rodem ze Stroszka (TUTAJ) samego Wernera Herzoga (TUTAJ)? Nie ma chyba drugiego teledysku, który tak doskonale oddawałby klimat Londynu i wytwórni w tamtym okresie. No i te fryzury...
Pora kończyć, ale jeśli zamykać album to trzeba zrobić to w wielkim stylu. Czy ktoś jest w stanie zaprzeczyć, że The Protagonist majestatyczna piosenka Dead Can Dance (TUTAJ) mogłaby zostać zastąpiona czymś lepszym?
Wspominać to jak umierać pisze klasyk. Ale czy dzisiaj istnieją takie wydawnictwa? Czy dzisiaj można powiedzieć, że jest choć jedna wytwórnia wytyczająca trendy, tak jak wtedy robiła to 4AD?
A my, ci którzy mieli okazję wtedy tego słuchać i podziwiać, bądźmy dumni. Żyliśmy w zupełnie niesamowitych czasach.
Możemy teraz spokojnie umierać.
P.S.
Nasz czytelnik Emjot zauważył, że przegapiliśmy Dif Juz i ich utwór No Motion.... Był on co prawda zawarty na trackliście poniżej, ale zapomnieliśmy o nim w tekście. Święte słowa, bowiem Dif Juz bardzo cenimy, a ich doskonałą płytę Extractions opisywaliśmy na naszym blogu wcześniej TUTAJ. Zatem aby uściślić wpis i poprawić błąd, na deser instrumentalnie i industrialnie:
Dziękujemy za zwrócenie uwagi i pozdrawiamy!
Lonely is an Eysore, 4AD, 1987. Producenci: John Fryer, Brendan Perry, Lisa Gerrard, Cocteau Twins, Ivo Watts-Russell, Gil Norton, Clan of Xymox, The Wolfgang Press, Martyn Young, Dif Juz, John A. Rivers, Tracklista: Hot Doggie - Colourbox, Acid, Bitter and Sad - This Mortal Coil, Cut the Tree - The Wolfgang Press, Fish - Throwing Muses, Frontier - Dead Can Dance, Crushed - Cocteau Twins, No Motion - Dif Juz, Muscoviet Musquito - Clan of Xymox, The Protagonist - Dead Can Dance
Bardzo dziękuje za przypomnienie tego wydawnictwa. Płyta rzeczywiście kultowa dla wszystkich,
OdpowiedzUsuńktórzy w latach 80tych zostali zainfekowani 4AD :) Moje pierwsze zetknięcie z 4AD to była późno wieczorna (nocna?) audycja Piotra Kaczkowskiego i nagrania Cocteau Twins z płyty “Garlands”. Niesamowity chłód, nastrój. Przechowuję w pamięci właśnie ten moment jako początek fascynacji 4AD i też cold wave, bo Joy Division było raczej troszkę później ...
Z tej składanki warto jeszcze wspomnieć o instrumentalnym nagraniu instrumentalnego Dif Juz, ciekawa rzecz, zespół jednak się nie przebił.A szkoda - na pewno warta poznania jest płyta “Extractions” (1985), której producentem był Robin Guthrie, a Elizabeth Fraser zaśpiewała w pięknym utworze “Love Insane” (jedyny z wokalem na płycie i chyba w ich historii).
Brakuje mi na tej składance tylko Xmal Deutschland, ale w 1987 oni już byli poza 4AD.
Tak trzymać, pozdrowienia !
Emjot - dziękujemy za zwrócenie uwagi, roztargnienie.. Dopisaliśmy P.S. A o płycie Extractions pisaliśmy już na naszym blogu wcześniej, dokładnie 11.07.2018 - https://isolations.blogspot.com/2018/07/nostalgicznie-extrakcje-czyli-dif-juz-z.html POZDROWIENIA!
UsuńMy pleasure :) Dzięki za link !
UsuńDzisiaj zanurkowałem w internecie jeszcze pod kątem Dif Juz i niespodziewanie odkryłem inny projekt kooperacji członków Cocteau Twins i Dif Juz. Niesamowite, projekt a la This Mortail Coil w rodzinie wytwórni Bella Union (której założycielami są Raymone i Guthrie) i nowa płyta wydana w 2017 !
https://www.brightonandhovenews.org/2017/08/30/brighton-to-host-lost-horizons-collaboration-by-4ad-label-cocteau-twins-and-dif-juz-members/
Słyszeliście o tym ? Ja muszę nadrobić zaległości :)
https://losthorizonsband.bandcamp.com/releases
A tym razem ja dziękuję - nie znam, posłucham chętnie i może coś o nich napiszemy. Pozdrawiam
UsuńPolecam Lost Horizons. Początek średni, ale potem robi się naprawdę bardzo dobrze, miejscami znakomicie. U nas płyta przeszła zupełnie niezauważona - a szkoda.
OdpowiedzUsuńObiecuję zapisać i po osłuchaniu napisać :).. Pozdrawiam i zapraszamy częściej
OdpowiedzUsuń