wtorek, 28 stycznia 2020

Francis Bacon: Najdziwniejsze obrazy, jakie kiedykolwiek wystawiono w Londynie

Ścieranie kurzu to okropne zajęcie […] wszędzie go pełno. […] Kurz jest nieśmiertelny, wydaje się, że trwa wiecznie. Bardzo cieszy mnie fakt, że się nie zmienia; na płótnie jest tak samo świeży jak wtedy, gdy nakładałem go czterdzieści lat temu. Kurz i ciemność oraz towarzyszący im strach, smutek, samotność i wyizolowanie tworzą paletę uczuć znaną każdemu naszemu czytelnikowi. Są one tematem obrazów Francisa Bacona (1909 – 1992), brytyjskiego malarza pochodzenia irlandzkiego tworzącego w nurcie ekspresjonizmu.
 
Nazwisko zobowiązuje i ten potomek słynnego angielskiego filozofa pokazał nam świat na pewno nie tak uporządkowany jak jego znany imiennik, lecz również oparty na analizie i doświadczeniu.  Co doświadczał i analizował Bacon nam współczesny? Otóż wybrane dzieła malarskie. 

Francis Bacon był samoukiem, niemniej mimo iż zaczynał tworzyć w okresie, w którym modne stawały się trendy abstrakcjonistyczne, pozostał wierny malarstwu figuratywnemu. I co więcej, cenił dzieła dawnych mistrzów. Ba, kilkoma był wręcz chorobliwie zafascynowany. Należy do nich portret papieża Innocentego X wykonany przez Diego Velázqueza. Przedstawił on konwencjonalnie upozowanego papieża siedzącego na tronie i badawczo przyglądającego się malarzowi. Wielu krytyków w tym uważnym spojrzeniu widzą symptomy, gniewu, nawet furii, lecz wydaje się że ściągnięte rysy twarzy dostojnika wyrażają po prostu smutek wywołany lękiem, nieufnością, poczuciem z trudem dźwiganej odpowiedzialności oraz samotnością. Te niejednoznaczne emocje zafascynowały Bacona, który namalował ponad 40 własnych odmian portretu. Na większości papież krzyczy, na niektórych jest przesłonięty wiotką zasłoną, być może inspirowaną portretem kardynała Filippa Archinto pędzla Tycjana

Krzyk wyrażany przez Bacona przywołuje jeszcze inny zestaw obrazów, przede wszystkim Krzyk Edwarda Muncha, o którym pisaliśmy TUTAJ. Co tkwi w tych dwóch seriach? Chyba najlepiej wyjaśni nam to poeta - Jacek Kaczmarski, który do dzieło Muncha skomentował piosenką także zatytułowaną Krzyk:



Paradoksalnie sam Bacon nie uważał tego cyklu za udany. Choć jedno z jego płócien sprzedano za rekordową sumę 52 mln dolarów (inny obraz, tryptyk z portretem Luciusa Freuda został sprzedany za astronomiczną kwotę 124 mln dolarów). Wydaje się jednak, że niesłusznie. Bo papież Bacona nie zamyka swojego cierpienia za zasłoną milczenia. Wręcz przeciwnie. Krzyczy. Obraz epatuje agresją i cierpieniem – jest jak widokówka z piekła. Tadeusz Różewicz, wstrząśnięty jego widokiem napisał o nim poemat (LINK), w którym sadza papieża ni to na fotelu dentystycznym, ni to na krześle elektrycznym… Aby pogłębić jeszcze poczucie bezradności u naszych czytelników, spowodowane natłokiem skrajnych doznań wylewających się z obrazów Bacona trzeba wyjaśnić, że Bacon nigdy nie widział oryginalnego płótna Velasqueza. A swoje kazał przesłonić szkłem, tak aby każdy kto je oglądał jednocześnie się w nich przeglądał…
Portret papieża nie był jedyną inspiracją brytyjskiego malarza. Wzorując się na dziełach dawnych mistrzów namalował w 1945 r. Trzy studia postaci na podstawie Ukrzyżowania, o których znany krytyk John Russell napisał: Oblicze brytyjskiej sztuki zmieniło się w dniu, gdy trzy najdziwniejsze obrazy, jakie kiedykolwiek wystawiono w Londynie, przemycono bez ostrzeżenia do galerii Lefevre. Publiczność została zaskoczona obrazami tak jednoznacznie straszliwymi, że na ich widok umysł zatrzaskiwał się z łoskotem. Potem do tego tematu wracał jeszcze parokrotnie…







Francis Bacon mieszkał i malował przy 7, Reece Mews w Londynie od 1961 roku aż do śmierci w roku 1992. W zagraconym, brudnym miejscu, które było dla niego całym jego światem. Malować mogę tylko tutaj, w tej pracowni. Nie miałem ich zbyt wiele. W tej jestem już trzydzieści lat i całkowicie mi ona wystarcza. Nie mogę pracować w miejscach zanadto uporządkowanych. Łatwiej maluje mi się w miejscu takie, jak to. Nie wiem dlaczego, ale to mi pomaga. Myślę nawet, że podobnie dzieje się z moim malowaniem. Najczęściej w głowie mam jedynie ogólną, chaotyczną ideę obrazu. Czuję po prostu podniecenie i chwytam za pędzel. Tylko tyle. Jeśli ma to przybrać jakiś uporządkowany kształt, to jedynie na płótnie, w trakcie malowania. Rezultat nie dorównuje niestety początkowemu podnieceniu. Rzadko jestem zadowolony, ale to już inny problem. Ten nieporządek wokół nas wygląda trochę tak jak to, co dzieje się we mnie. Tak właśnie wygląda moje życie.

Nie będziemy opisywać kontrowersyjnych kolei życia artysty ani także dokładnie jego twórczości. Każdy może wszystko znaleźć bez trudu sam, a na wszelki wypadek podajemy jeszcze kilka publikacji. Po co w takim razie w to wszystko napisaliśmy? Bo odnotowujemy wszystko, co przyczyniło się do powstania tego co mamy – takiej muzyki, sztuki, ogólnie mówiąc – cywilizacji, która nas otacza. Bacon sam ulegał inspiracjom i sam był źródłem natchnienia. Skutki wywołane przez jego obrazy porównuje się do tych, które spowodowała muzyka Sex Pistols (LINK). To jest ten rodzaj kurzu, który czas sypie od czasów Velasqueza na kolejne pokolenia artystów.
Francis Bacon, Entretiens avec Michel Archimbaud, Paris 1996; 7 Reece Mews. Francis Bacon’s Studio. Foreword by John Edwards. Photographs by Perry Ogden, Thames &Hudson, London 2001;
 David Sylvester, Rozmowy z Francisem Baconem. Brutalność faktu, Poznań 1997.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz