niedziela, 26 stycznia 2020

Muzeum Iana Curtisa z Joy Division w Macclesfield - aktualny stan rzeczy


Czy Ian Curtis zasługuje na upamiętnienie? My nie mamy co do tego żadnych wątpliwości. Dlatego ze szczególną uwagą śledzimy poczynania Hadara Goldmana, muzyka i izraelskiego biznesmena, który w 2015 roku kupił dom przy 77 Barton Street w Macclesfield należący do Iana Curtisa, by przekształcić go w jego muzeum.  Po trzech latach od zakupu zapytaliśmy go co z muzeum odpowiedział lakonicznie, że czeka na zgodę rady miejskiej (LINK). Ponownie zaczepiony w tej samej sprawie całkiem niedawno, w październiku ubiegłego roku, odpisał tajemniczo, że coś będzie wiadome za około 3 miesiące (LINK).  Trzy miesiące już minęły i nadal cisza… Choć może niezupełnie, bo na drugiej półkuli, na łamach lokalnej prasy w Chicago, pojawiła się wzmianka o tym, że 21 stycznia Goldman Investments z siedzibą w Chicago, kupił Regency Terrace Condominiums, 56-lokalowy budynek przy 922 North Boulevard od Regency Terrace Condominium Association za nieco ponad 8,8 miliona dolarów (LINK).

Niby nic nadzwyczajnego, kto bogatemu zabroni inwestować? Z tym, że w tym samym czasie nadal nic nie dzieje się z domem w Macclesfield. Wydawałoby się że podjęcie prostej decyzji o powołaniu tej konkretnej placówki muzealnej nie powinno trwać latami, lecz w okolicy jak grzyby po deszczu powstają podobne tego typu inicjatywy, a Muzeum im. Iana Curtisa jak było, tak nie ma. Tymczasem w Manchester w 2010 roku, Peter Hook wraz z zespołem partnerów otworzyli w budynku po Factory, w którym Tony Wilson stworzył niezależną wytwórnię, klub FAC 251. W planach chce realizować tam szereg muzycznych i pokrewnych projektów artystycznych. W Museum of Science and Industry w Manchesterze znajdują się zbiory Tony Wilsona i Roba Grettona i od czasu do czasu są pokazywane na wystawach. Kolejna ekspozycja o muzyce lat 80. w Manchesterze to Strawberry Studio zorganizowane przez Stocport Museum. Ale ciągle brakuje miejsca prezentującego osobę Iana Curtisa, o którego zasługach nie musimy nikogo przekonywać! I co jak co, ale dom, w którym muzyk żył i tworzył oraz niestety zmarł, świetnie nadaje się na muzeum.
Niestety, wydaje się, że takie miejsce pozostanie wyłącznie w sferze marzeń fanów Joy Division, bo zapytany o ową oczekiwaną decyzję miasta Pete Turner, miejski urzędnik ujawnił, że Goldman jeszcze nie wystąpił z żadną formalną propozycją co do organizacji muzeum. Poza tym stwierdził, że Macclesfield jest z pewnością dumne z Iana Curtisa i idea muzeum znana jest w mieście, ale jak dotąd nie odbyła się formalna dyskusja na ten temat…

Jednak okazuje się, że przynajmniej część mieszkańców Macclesfield ma wyrobione zdanie, o czym świadczy dyskusja, która niedawno odbyła się pod postem, w którym wrzuciliśmy link do artykułu o inwestycji Goldman Investments z siedzibą w Chicago (LINK). Jedną z osób, które przekazały zdanie sporej części społeczności lokalnej był Brandon Spivey, muzyk grający w ramach takich formacji jak: ACAB, Collective Strength i EVO. W 2012 roku przeprowadził także ciekawy wywiad z Wimem Mertens (ur. 14 maja 1953 r.) belgijskim kompozytorem, minimalistą i instrumentalistą (LINK), którego utwory wydawała Factory Records.

Z owej dyskusji wynika z niej co następuje: mieszkańcy Macclesfield (przynajmniej ci, z którymi rozmawiali wpisujący swoje opinie pod naszym postem) nie chcą muzeum Iana Curtisa w domu 77 Barton Street …  Dlaczego? Powody, które podają są ogólnie mówiąc, natury mentalno-biznesowej. Ale zbierzmy je i przedstawmy naszym czytelnikom:

Po pierwsze – właściciel domu Iana Curtisa jest cudzoziemcem, a co gorsze – Izraelczykiem. Sporo osób z Macclesfield popiera artystyczny bojkot Izraela, ogłoszony przez Briana Eno i innych. Bojkot ten jest spowodowany poczuciem solidarności z mieszkańcami strefy Gazy i Palestyńczykami. Obecny właściciel, można oględnie powiedzieć, nie jest popularny i najlepiej by było gdyby dom sprzedał.

Po drugie – cyt: uznanie 77 Barton Street za coś innego niż dom [w domyśle coś więcej – przypis własny], w którym ktoś zginął, jest chorobliwe i spowodowane brakiem empatii

Po trzecie: przyzwoici ludzie nie przyłączą się, nie poprą pomysłu kogoś z Izraela, kto w dodatku jeszcze kupił dom będący elementem kultu śmierci/fetyszem historii Joy Division.

Po czwarte: Każdy, kto szczerze interesuje się Joy Division i dziedzictwem Martina Hannetta, Tony'ego Wilsona i Factory może odwiedzić Strawberry Studios, Stocport Museum i tamtejszą ekspozycję.

Po piąte: Byłoby to destrukcyjne dla ulicy Barton, bo jest tam mało miejsca, szczególnie z obu stron budynku nr 77, od strony obu sąsiadów

Po szóste: Aby stworzyć muzeum trzeba wsparcia ze strony rodziny Iana Curtisa, by projekt ten zyskał jakąkolwiek wiarygodność, a na to raczej liczyć nie można. Takie muzeum z jednej strony skomercjalizowałoby życie Iana Curtisa i nadawałoby mu rys romantyzmu, co z moralnego puntu widzenia nie byłoby słuszne. Byłoby dosłownie – w złym guście – bo gloryfikowałoby młodych ludzi, którzy umierają młodo, u progu życia, niespełnieni, co nie jest romantyczne.

Po siódme: Jeden z rozmówców stwierdził, że przez wszystkie lata spędzone w Macclesfield nigdy nie widział, aby ktokolwiek odwiedzał 77 Barton Street, co jest zrozumiałe, bo dom nie ma on na zewnątrz żadnej tablicy.  To tylko dom, na cmentarz jeszcze ktoś zagląda ale tutaj nie. Trudno z tym się zgodzić, bowiem to właśnie z powodu zainteresowania fanów sporządzono niedawno odcisk woskowy tego domu, który pokazuje się na wystawach, o czym pisaliśmy TUTAJ.

Co więc proponują dwaj mieszkańcy Macclesfield? Tablicę upamiętniającą (choć jeden z nich zauważył, że na budynku urzędu, gdzie Curtis pracował, taka tablica była, ale już jej nie ma) – bo bez wątpienia dziedzictwo Joy Division jest większe niż dom Iana Curtisa, w którym zmarł.

Jakiś czas temu Peter Hook, który jeździ każdego roku 18 maja na grób Iana Curtisa powiedział I’ve been saying for nearly 40 years there should be more in Macclesfield to honour Ian Curtis. There should be a bloody statue up of him (TUTAJ). Czyli co? Jednak pomnik? Choć wydaje się, że raczej NIC…

W naszym odczuciu jest to przykre. Może dlatego, że dla nas Ian Curtis nie jest jakimś tam niespełnionym samobójcą, tylko wielkim artystą, człowiekiem, którego twórczość jest nieustannym źródłem inspiracji dla rzeszy muzyków. I po prostu wstyd, że Macclesfield i Manchester w ogóle tego nie dostrzegają… Poniżej, aby nie było zarzutów, że całą dyskusję wymyśliliśmy, wlepiamy jej screen, niech każdy wyrobi sobie własne zdanie, bo może my czegoś nie rozumiemy? Najwyraźniej tak jest. 






Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz