czwartek, 13 lutego 2020

Remko Heemskerk: Uwielbiam wieżowce, długie aleje i ludzi. To się nigdy nie kończy, zawsze jest ich więcej i więcej

Czy lubicie ciszę? Jeśli tak, to obrazy wykonywane przez Remko Heemskerk mogą się wam nie spodobać. Bo jego osobiście cisza męczy, w jednym z wywiadów nawet powiedział: urodziłem się i wychowałem w małym miasteczku w Holandii, które było tak ciche i spokojne, że się zestresowałem. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale lepiej śpię, gdy po ulicach jeżdżą wozy strażackie z głośnymi syrenami. Gdy więc nadarzyła mu się okazja i mógł przenieść się z żoną na pół roku do Nowego Yorku (gdzie otrzymała ona propozycję pracy dla ONZ) był zachwycony. NYC jest najbrudniejszym miastem, jakie kiedykolwiek widziałem - powiedział – najbardziej chaotycznym. Jest głośno i tłoczno, nigdy nie jesteś sam, nawet we własnym mieszkaniu, ale uwielbiam to. Uwielbiam wieżowce, długie aleje, ludzi. To się nigdy nie kończy, zawsze jest ich więcej i więcej (LINK).
 
Tak było w 2012 roku i mimo, że już dawno artysta wrócił do Holandii (gdyby trochę poczekał, wróciłby do Niderlandów), nadal myślami jest za Atlantykiem. Zrobił Big Apple wiele zdjęć, z których cały czas korzysta, przetwarzając je cyfrowo. Jego ilustracje metropolii, całkowicie odmienne od pesymistycznych wizji Jeremy Manna (TUTAJ) uderzają perlistą feerią jaskrawych barw. Nowojorskie drapacze chmur u Heemskerka nie są szare. Są różowe. Możliwe, że czyste barwy których użył wynikały z jego stanu emocjonalnego w tamtym czasie: Każda ilustracja ma dla nas osobistą historię. East 10th Street była ulicą, w której mieszkaliśmy. Kiedy paliłem przez okno, widziałem w zasadzie to zdjęcie. Każdego ranka chodziliśmy pieszo z żoną do pracy. Na konkretnym skrzyżowaniu na Park Avenue całowaliśmy się na pożegnanie, dokładnie pod budynkiem Chryslera, który był pięknie podświetlony w porannym słońcu.
 
Ten optymizm bijący ze obrazów Heemskerka jest więc zrozumiały, ale na dłuższą metę upiorny i szokujący. Przypomina nastrojem początek powieści Wieżowiec JG. Ballarda, o której pisaliśmy TUTAJ.  Niby wszystko jest takie czyste, piękne, gładkie, nieskazitelne… lecz gdy pierwsze wrażenie mija, zaczynają się problemy, gaśnie światło i nie jest już kolorowo. Może dlatego że dla artysty Uderzająca kompozycja jest ważniejsza niż rzeczywistość, bo jak wyznał Lubię zmieniać prawdziwy świat (…) Bawię się w Boga i tworzę własny (LINK). Chcemy wierzyć, że ta transformacja otoczenia jest efektem marzeń, a nie - zafałszowanym obrazem istniejącego świata. W wizji Heemskerka gdy czasem pojawiają się udzie, są podobnie jak u Edwarda Hoppera (malarz przyznaje się do inspiracji jego twórczością), wyalienowani, zapatrzeni w swoje komunikatory lub po prostu samotni.











Mieszkając w Holandii Heemskerk poznał i zachwycił się malarstwem dawnych mistrzów, od których nauczył się wielu rzeczy. Chciał malować tak jak Rembrandt czy Vermeer, zrozumieć van Gogha, a poza tym zmieniać punkt widzenia podobnie jak Mondrian, dawać do myślenia jak Escher i łączyć komercję ze sztuką jak Toorop. Nie wydaje się, aby to wszystko mu się udało, lecz nauczył się jednego - że sztuka to nie tylko doskonały obraz, to głębokie uczucie, coś osobistego. Jeśli ta definicja jest prawdziwa, to nasz blog jest dziełem sztuki…

Artysta posiada swoją stronę internetową (LINK) na której można zobaczyć więcej jego prac.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz