niedziela, 21 czerwca 2020

Byli wśród nas: Florian Schneider z Kraftwerk


Kraftwerk to nie zespół powiedział Florian Schneider w 1975 roku. To koncepcja, to jest „Die Mensch-Maschine”, ludzkiej maszyny. Nie jesteśmy zespołem. Ja jestem sobą, Ralf to Ralf. Kraftwerk to pojazd dla naszych pomysłów.

W dniu 6 maja świat muzyczny obiegła informacja: w Düsseldorfie, w Nadrenii Północnej-Westfalii w wieku 73 lat zmarł na raka Florian Schneider, współzałożyciel Kraftwerk, członek zespołu który stworzył wspólnie z Ralfem Hütterem. Surowe, metaliczne brzmienia utworów Kraftwerk były ilustracją kontrastów zapamiętanych z krajobrazów ich dzieciństwa, pełnych dysonansów, z uwagi na połączenie brył fabryk przemysłu ciężkiego z zielenią dolin wypełnionych meandrami pól.  Nasze studio znajduje się w środku rafinerii ropy naftowej - powiedział kiedyś Schneider. Wokół jest dym i ogień, a kiedy wychodzisz ze studia, słyszysz wokół siebie ten syczący dźwięk (LINK).

Założony w 1970 roku Kraftwerk, szybko wyznaczył nowy kierunek muzyki, przyczynił się do ukonstytuowania się muzyki elektronicznej a także wczesnego hip-hopu a nawet stylu techno. Członkowie grupy zostali wykreowani na roboty czy manekiny i wytwarzali dźwięki, które przekształciły ich w byty zawieszone między światem ludzi i maszyn. Sceniczny obraz grupy stworzony przez Emila Schulta, przyjaźniącego się ze Schneiderem, odróżniał ich od innych zespołów i pogłębiał zamierzony efekt. W grafice Trans-Europe Express z 1977 r. autorstwa Schulta, czwórka muzyków została wystylizowana na gwiazdy kabaretów z okresu międzywojennego. Z kolei czerwono-czarna kolorystyka i skośna typografia Man-Machine z 1978 roku nawiązała do osiągnięć plastycznych sowieckich futurystów takich jak El Lissitzky i Malewicz. Ale nawet gdy ich obraz był aluzją do nurtów z początku XX wieku, takich jak suprematyzm i Bauhaus, sama muzyka pochodziła z przyszłości. Można bez przesady stwierdzić, iż to Kraftwerk wymyślił lata 80., budując podstawy muzyki elektronicznej napędzanej syntezatorem i sekwencerem. I tak Kraftwerk wywarł wpływ na oszałamiający wachlarz stylów muzycznych: rock progresywny, glam, krautrock, disco, post-punk, synthpop, industrial, hip-hop, techno, trance i ambient…  Równie zróżnicowani są artyści - od Human League po Joy Division i potem New Order, Daft Punk, Afrika Bambaataa i Big Black. Nie będziemy tutaj opisywać kolejnych albumów, z których najbardziej przełomowym był oczywiście Autobahn (o innym ich albumie – the Man Machine z 1978 r. - oraz o znaczeniu muzyki pisaliśmy TUTAJ). Nas dzisiaj interesuje Florian Schneider, niezwykły twórca, którego poznaliśmy tylko dzięki muzyce, jaką tworzył, bo zazdrośnie strzegł swojego życia osobistego. Oczywiście wszyscy rozpisują się o jego ojcu architekcie i latach nauki, instrumentach na których grał a także o takich nieistotnych rzeczach jak np. udział w filmie Class Reunion - Murder Case Among Friends z 2001 roku w którym zagrał (dosłownie) rolę kontrabasisty zespołu The Wondering Stars


czy tym, że miał zostać wykładowcą sztuki medialnej i performance na University of Design w Karlsruhe… lecz o jego życiu osobistym nie wiemy nic, albo jedynie niesprawdzone plotki.

Pewne jest natomiast, że 2008 roku ostatecznie pożegnał się z Kraftwerkiem. Oficjalnie ogłosił koniec ponad 40.letniej współpracy z Ralfem Hüterem, choć nie był to kres ich przyjaźni. Dlaczego tak się stało? Powodów rozstania nie podano. Spodziewano się za to, że Schneider może rozpocznie karierę solową. Tak się jednak nie stało, albo inaczej – na kolejny projekt trzeba było bardzo długo czekać.

Po kilku latach we współpracy z Danem Lacksmanem, belgijskim inżynierem dźwięku z muzykiem (grał w zespole elektronicznym Telex) rozpoczął tworzenie nowego albumu, tym razem muzyki zaangażowanej w akcję usuwania plastiku z wód oceanów. Schneider wpadł na ten pomysł, gdy pływał w oceanie u wybrzeży Ghany i obserwował, jak rybacy łapią tylko plastikowe śmieci w swoje sieci.  Próbkę – pierwszy utwór – opublikowano więc w 2016 roku (LINK).
 
A w maju tego roku, już po śmierci artysty, Lacksman opowiedział w wywiadzie o pracach nad tamtym materiałem: otóż pomysł na niektóre dźwięki pochodził od przyjaciela Schneidera, niemieckiego muzyka Uwe Schmidta, znanego również jako Señor Coconut, który w 1997 r. nagrał cały album z coverami bossa nova Kraftwerk. Słyszane w utworze dźwięki kapiącej wody i fal uzyskano w mieszkaniu Dana Lacksmana w Brukseli, a dokładnie w jego łazience (LINK). 

I chociaż odejście założyciela Kraftwerk w kwietniu 2020 r. wydaje się oznaczać koniec tego projektu, Lacksman twierdzi, że tak nie jest. Okazuje się, że pracowali wspólnie już nad czterema lub pięcioma utworami muzycznymi, jednak dość powoli, bo Schneider nie lubił się spieszyć. Jak profetycznie kiedyś zauważył: w muzyce nie ma początku ani końca, niektórzy ludzie chcą, żeby się skończyła, ale ona trwa (LINK). 

Dla nas tak jest, dla nas jego muzyka trwa… 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz