czwartek, 25 czerwca 2020

Science fiction w muzyce: od Joy Division do Bowiego i King Crimson

Czy pamiętacie film rysunkowy o tematyce fantastycznej, do którego muzykę ułożył legendarny realizator nagrań Joy DivisionMartin Hannett? Pisaliśmy o nim TUTAJ. Jeśli przyjrzeć się baczniej twórczości muzyków lat 70. I 80.  to zauważamy interesującą prawidłowość: praktycznie wszystkie główne ikony rocka - od Jimiego Hendrixa do Davida Crosbyego, od Petea Townshenda do Iana Curtisa - były zapalonymi fanami SF. Joy Division zresztą wystąpili na festiwalu muzyki SF - Futurama (o czym pisaliśmy TUTAJ).


W dodatku spora grupa muzyków nie tylko czytała książki SF lecz była aspirującymi pisarzami SF.

Na przykład brytyjski autor powieści SF Michael Moorcock prowadził zespół o nazwie The Deep Fix, jednocześnie pisząc piosenki dla - i występując z - grupą rockowo-kosmiczną Hawkwind (którą kiedyś Lemmy Kilmister z Motörhead określił jako Star Trek z długimi włosami i narkotykami  LINK ).

Wiele piosenek i albumów w tamtym okresie nie tylko zawierało teksty  z motywami science-fiction, ale było nasyconych futurystycznym brzmieniem i nowatorską modulacją za pomocą różnych urządzeń studyjnych (celował w tym wymieniony już Martin Hannett). Wśród muzyków tego nurtu wybija się David Bowie, który rozpoczął karierę od przybrania tożsamości kosmicznego antybohatera, Zyggy Stardusta. Jego album z  1972 roku Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars to eksplozja wątków SF, począwszy od muzyki po tematykę opartą na rozmaitych mitach. Lecz zanim ten album pojawił się w sklepach muzycznych, alter ego Bowiego czyli Ziggy Stardust był już sensacją międzynarodową, pokazując się na scenie w pomarańczowym kombinezonie i butach.  Jego fani, wzorując się na nim i na  postaciach Star Trek, przychodzili na koncerty Ziggyego sami ubrani w kosmiczne stroje, co jeszcze bardziej zacierało granicę między science fiction a muzyką rockową. Dwa lata później Bowie wysłał Ziggyego Stardust na emeryturę, a na jego miejsce próbował wskoczyć Halloween JackBowie postanowił jeszcze wydać w oparciu o powieść Orwella Rok 1984 (pisaliśmy o niej TUTAJ) album konceptualny,  ale nie otrzymał zgody prawnych spadkobierców pisarza. I tak powstała płyta Diamond Dogs, w której Bowie opublikował własną wizję postapokaliptycznego, futurystycznego świata.
 
Wspominając o Ziggy Stardust, należy zauważyć jeszcze to:

jak i trzeba przywołać inną totalną kreację, którą jest dziwny zespół  the Residents i jego Commercial Album. Jest to chyba najbardziej zakręcona płyta wszechczasów, zawiera  40 piosenek w 40 minut! Pisaliśmy o niej TUTAJ.
 
Obok nich domagają się naszej uwagi ludzie-maszyny z Kraftwerk z ich industrialną muzyką (TUTAJ) a także, debiutancki album grupy prog-rockowej King Crimson, który sam w sobie jest muzyką science fiction. Ten album ma w sobie wielkość i powagę, serwowane z różnym natężeniem, od spokojnego Mirrors po grzmot 21st Century Schizoid Man, przykładem niech będzie fragment tekstu:  Zardzewiałe łańcuchy uwięzionych księżyców/ Zdruzgotane przez słońce (pisaliśmy o tej płycie TUTAJ) .



Można by jeszcze wymienić wiele przykładów dokumentujących silne wpływy SF na muzykę nurtów objętych szerokim spectrum new wave, lecz wystarczy tych kilka, najbardziej spektakularnych. Resztę pozostawiamy naszym czytelnikom, bo wierzymy w ich inteligencję. 

Inaczej przecież nie przystąpilibyśmy to tak futurystycznego zadania, jakim jest pisanie bloga…

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz