piątek, 3 lipca 2020

Tą płytę warto znać: Falarek Band - Falarek, pionierzy polskiego grunge, industrialu i postrocka


... Jeszcze na początku lat 90-tych zacząłeś niezobowiązująco grać z Falarkiem. Kiedy ten zespół stał się dla Ciebie priorytetowy? 

W momencie kiedy zobaczyłem, jak wiele mi daje śpiewanie bez gitary. Duża zmiana, pierwszy raz zacząłem pisać teksty bardziej osobiste. Miało to pewnie związek ze zmianami w moim życiu. Grając z Kryzysem, Brygadą, Izraelem, miałem świadomość akcji zbiorowej, te zespoły były głosem całego naszego środowiska. Falarek grał muzykę mało popularną, to nie był band szerokośrodowiskowy. Tu mogłem mówić we własnym imieniu. Zaczęło się bez napięcia. Gramy i eksperymentujemy dla przyjemności. Nazwa nieistotna. Skoro grali Fala - Piotrek Falkowski i Arek Antonowicz, można było się nazwać Falarek. Potem, gdy nas pytali o nazwę, wymyślaliśmy różne banialuki, na przykład, ze to nazwisko czeskiego poety.


Nazwa była wyzywająca, bo sugerowała, że to zespól Fali, więc inaczej niż zazwyczaj w rock'n'rollu liderem jest perkusista. 

Fala ma takie ambicje - i słusznie, bo jest bardzo zdolny, ale w praktyce to był nasz zespół i tyle. On zaczynał w SStilu, ale to prehistoria, z Houkiem szedł jak burza. Zespół zaczął Fala, gitarzysta Robert Sadowski wymyślił logo  i większość muzyki, a w pewnym momencie doszło do tego, że Robert Malejonek wziął do grania innych ludzi. W związku z tym pojawiło się dużo żalu i pretensji do Darka. Było to już po powrocie Houka z targów w Cannes, gdzie bardzo się spodobali. Wrócili stamtąd w glorii i przez chwilę byli Beatlesami... Falarek zaczął się od pomysłu, że fajnie by było coś nagrać. Próby zaczęły się gdzieś w 1993 roku, w Remoncie i nowym klubie Kotły. Specyfika składu polegała na tym, że na basie grał zupełny amator, Arek Antonowicz, który dzięki temu, że nie był skażony żadnym bluesem, czy rock'n'rollem, wymyślał zupełnie abstrakcyjne linie. Do tego w składzie byli starzy znajomi: Smok na gitarze i Samik - Piotrek Subotkiewicz - na klawiszach. Tradycją stało się, że pierwsza połowa każdej próby upływała na kłótniach między Arkiem a Falą.

Wspomniałeś, że dla Falarka po raz pierwszy zacząłeś pisać bardziej osobiste teksty. Które z nich uważasz za najważniejsze? 

Sztandorowy tekst Falarka to Cresse, jeden z pierwszych które napisałem. Bardzo osobisty, powiązany z religią, ale na dziecięcej płaszczyźnie, pozostającej w podświadomości i piętnującej na całe życie. Zaczęło się od skojarzeń z upośledzonym wizerunkiem religii, jaki wyniosłem z dzieciństwa. Przypomniałem sobie jak mnie karcono, gdy robiłem znak krzyża lewą ręką. Inna rzecz, że w ogóle nie rozumiałem modlitwy, to było takie klepanie. Skończyło się koszmarnym snem, w którym błąkałem się po cmentarzu w ciemną noc, nagle z grobów odczepiają się krzyże i zaczynają mnie gonić... 

Crosses to utwór niemalże schizofreniczny, gdy go pisałem wyobrażałem sobie jak wygląda rozdwojenie jaźni, a potem dopiero, przeżyłem je na własnej skórze. Naprawdę słyszałem głosy z lewej strony, tak jak zdarza się to schizofrenikom. 

Jakie teksty pisane dla Falarka wspominasz jeszcze jako szczególnie ważne?

Na pewno 67 mil, to był tekst z pogranicza śmierci i Freex, jako przeciwieństwo, manifestacja uciech życia spontanicznego i środowiskowego, radości bycia wolnym człowiekiem. 

... W Falarku chcieliśmy grać jeszcze bardziej po amerykańsku, W Crosses jest wstawka niczym z van Halens. Kompozycja Fali. Mieliśmy też utwór Red Light, odwołujący się do reggae i nowej fali, ale zespół nie chciał grać w takim stylu, ciągnęło go do cięższego grania. ...

Chcieliśmy propagować w Falarku brudne nagrywanie. Zarzucaliśmy mainstreamowi, szczególnie w Polsce, że stara się oszukiwać w nagraniach, w tym sensie żeby wszystko wyczyścić, pokazać muzyków lepszymi, niż są w rzeczywistości. 

Gdy w 1997 roku ukazał się wasz jedyny album, Falarek, oprócz miażdżącego wątku hardcorowego przyniósł też sporo transu i brzmień psychodelicznym. To czyniło Was w Polsce pionierami nadchodzącej wówczas fali postrocka. Słychać to przede wszystkim w takich utworach jak 67 mil, albo Jeż. 

O postrocku w ogóle nie wiedzieliśmy. Granie transu wywodziło się jeszcze z Izraela - mieliśmy utwory, które celowo nie miały żadnych zmian harmonicznych, od początku wchodziła sekwencja trzy razy h-moll, raz e-moll, po to, aby na tej bazie uzyskać powtarzalność.

... W Falarku lecieliśmy pod włos, co wynikało z naszych historii, z tego że Fala stracił Houk, a ja zacząłem tracić grunt pod nogami. Nie twierdzę, że tak to wtedy przeżywaliśmy. Trzymaliśmy fason, ale mieliśmy świadomość, że będziemy skazani na niszowość, a w konsekwencji na niebyt. Od początku założenie było freakowskie i zespół nie miał szans na długie funkcjonowanie. Zagraliśmy kilkanaście koncertów, głównie tam, gdzie nas trochę znali. Powstało nawet kilka nagrań na drugą płytę, ale wyczerpała nam się energia, zresztą pierwsza płyta, podobnie jak Tehno Terror, przeszła bez odzewu. 

Fragmenty tekstu pochodzą z książki: Robert Brylewski, Kryzys w Babilonie, Autobiografia, Rozmawia Rafał Księżyk, Wydawnictwo Literackie, 2012.


Na koniec absolutny hit - wywiad z Robertem Brylewskim z TVP 2. Artysta wspomina jak powstał zespół i odbywał pierwsze próby. Próbowali różnych eksperymentów z dźwiękiem podczas nagrywania pierwszej płyty.

Zatem pora posłuchać...



Falarek Band - Falrek, Gold Rock, 1996, producent: Robert Brylewski, trackilsta: Freex, Crosses!, Hćiwy, 67 mil, Klepsydry, Jestem jeż, Reinkarnacje, F.B., Tel:, Epicore, (utwór nie uwzględniony na okładce), Klepsydry (radio–mix)

My natomiast o polskim rocku na pewno napiszemy jeszcze i to wiele razy - dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz