środa, 6 stycznia 2021

Kinowa jazda obowiązkowa: Czy KGB zabiło legendarnego rosyjskiego muzyka Viktora Tsoia?

Są muzycy, których twórczość ma wpływ na całe pokolenia. I ta inspiracja wcale nie mija wraz z ich śmiercią, lecz przeciwnie, trwa i wzmaga się z każdym rokiem po ich odejściu. Taką osobą jest na przykład Ian Curtis, lider Joy Division, który ma fanów daleko poza granicami swojego kraju. 

Lecz każdy kraj ma również własnych artystów, których muzyka odcisnęła się mocno w umysłach i sercach słuchaczy. W Polsce na pewno kimś takim jest Grzegorz Ciechowski. A w Rosji na pewno osobą taką jest Viktor Tsoi (Виктор Цой), wokalista i założyciela zespołu radzieckiego Kino (Кино), najbardziej popularnego w dekadzie lat 80 zespołu rockowego, który stał się ikoną rosyjskiej popkultury. Zespół czynny w latach 1981-1990 wydał ogółem siedem albumów, a kres jego działalności przyniosła niespodziewana śmierć Tsoia w wypadku samochodowym w nocy 15 sierpnia w 1990 roku. Muzyk wracał z nocnego wypadu na ryby i jego auto zderzyło się z nadjeżdżającym autobusem…


W czwartek, 12 listopada tego roku do rosyjskich kin  trafił jeden z najbardziej oczekiwanych filmów mijającego roku - Tsoi Aleksieja Uchitela - którego premiera była wielokrotnie odkładana z powodu pandemii. 

Film opowiada o zmarłym muzyku z nietypowej perspektywy - oczami kierowcy autobusu, który jechał w tę fatalną noc 30 lat temu trasą Sloka-Talsi. Wtedy Viktor Tsoi i zespół Kino już nie występowali w małych klubach Leningradu czy Moskwy, ale na stadionach. Artysta jest sławny, znany, uwielbiany przez fanów. Jest lato, wakacje, Viktor po nocy spędzonej na letnisku na Łotwie wsiada do swojego granatowego Moskwicza i wraca do domu. Po drodze ma wypadek i umiera na miejscu. Kierowca autobusu Pavel Shelest (gra go w filmie Evgeny Tsyganov) okazuje się nieświadomym zabójcą prawdziwej gwiazdy. Grozi mu więzienie i dotyka nienawiść ze strony fanów, ale wydaje się, że nie obchodzi go to zbytnio. Z rozkazu policji wyrusza w surrealistyczną podróż, w której wiezie trumnę muzyka do Leningradu, w towarzystwie bliskich mu osób…

Reżyser osobiście znał Tsoi, chociaż ich znajomości nie można nazwać bliską. Pod koniec lat osiemdziesiątych Uchitel nakręcił dokument Rock o radzieckiej scenie rockowej, której istotną częścią był zespół Kino. Wówczas reżyser miał okazję pokazać życie artystów niedostępne dla wścibskich oczu, występy od strony zaplecza sceny i próby. Pierwsze ujęcia filmu to sceny z kotłowni, w której pracował Tsoi. Dzięki jego wsparciu reżyser zdobył zaufanie innych muzyków rockowych. Dlatego gdy tylko dowiedział się o tragicznej śmierci artysty, zaraz udał się na miejsce wypadku, zobaczył rozbitego Moskwicza, rozmawiał ze śledczym, a nawet spotkał się z kierowcą Ikarusa, o który rozbił się samochód rockmena.


Zatem z Rygi do Leningradu wyjeżdża stary Ikarus z trumną z ciałem Viktora Tsoia. W autobusie siedzi sześciu pasażerów, ściśle powiązanych ze sobą piętrowymi związkami. Jest była żona Tsoia i jego obecna partnerka. Jest partner jego byłej żony, który jest przyjacielem zmarłego bohatera. I jego mały syn. Producent, który od dawna nie wie, co jest dla niego ważniejsze - muzyka czy pieniądze. I oczywiście główny bohater tej tragedii, kierowca.  Przez ponad półtorej godziny filmu bohaterowie rozmawiają ze sobą, przeklinają, nienawidzą i wybaczają, piją i próbują pojąć swoją stratę. Jest to zatem typowy film-drogi, lecz z drugim dnem. Bo śmierć Tsoi pozostawiła wiele znaków zapytania.  Reżyser próbuje je wpleść w fabułę: gdzie podziała się bezcenna taśma z ostatnią piosenką? Czy udział w tragedii miało KGB? Czy było to samobójstwo czy zbieg okoliczności? W tym filmie jest wszystko, brakuje tylko samego Viktora Tsoi, lecz i to jest uzupełnione przez kilka dokumentalnych wstawek ukazujących go za życia oraz przez komputerową rekonstrukcję ostatnich chwil w samochodzie.

Reżyser dokładnie zbadał okoliczności śmierci muzyka na Łotwie i osobiście spotkał się z kierowcą autobusu. Wprawdzie został on uznany za niewinnego, ale jego życie zmieniło się, dla fanów rosyjskiego rocka na zawsze stał się zabójcą ich idola. I choć fabuła filmu wygląda na fikcję ma realne podstawy: w 1990 roku ciało Tsoi rzeczywiście zostało przetransportowane autobusem z miejsca śmierci do rodzinnego Leningradu w celu pochówku. Na Łotwie Tsoi odpoczywał z partnerką Natalią Razlogovą i synem Saszą. Ale jego była żona, Maryana Tsoi, naprawdę musiała przybyć, aby zidentyfikować ciało. Fani, słysząc o śmierci idola zablokowali drogę do autobusu, a mieszkanie kierowcy zostało faktycznie zniszczone. Na tym kończą się fakty. 

Fantazja reżysera umieszcza głównych uczestników tragedii oraz najbliższych zmarłego w jednym autobusie, z którego nie można wysiąść, dopóki nie dotrze on do celu. Ten zabieg wzbudził skandal i liczne protesty świadków tamtych wydarzeń, rodziny i zrodził spory o prawdę (LINK). Przed premierą także syn Viktora Tsoi, Alexander Tsoi, wypowiedział się wyjątkowo negatywnie na temat filmu. Nawet opublikował apel do prezydenta Władimira Putina, w którym w imieniu własnym oraz swojego dziadka, Roberta Maksimowicza Tsoia występuje z roszczeniami wobec filmowców i zwraca się do głowy państwa o niezwłoczne podjęcie odpowiednich kroków w celu skorygowania scenariusza (LINK). 

Reżyser odrzuca jednak wszelkie zarzuty twierdząc, że nakręcił czysty produkt artystyczny.


Tymczasem popularność Viktora Tsoia rośnie. W lipcu 2009 roku w Petersburgu wzniesiono jego pomnik. Rzeźba przedstawiająca muzyka siedzącego na motocyklu została najpierw zainstalowana na Newskim Prospekcie, naprzeciw kina Aurora a potem umieszczono ją na placu w pobliżu dworca kolejowego w mieście Okulovka w obwodzie nowogrodzkim, bo lokalizacja w Petersburgu nie była uzgodniona z władzami miasta. Autorem pomnika jest moskiewski rzeźbiarz Aleksiej Blagovestnov. Potem powstało wiele nowych upamiętnień i wciąż fundowane są nowe. Także w miejscu śmierci Viktora Tsoia, na 35 km autostrady Sloka-Talsi, ustawiono pomnik z ponadnaturalnej wielkości rzeźbą Tsoia. Powstał ze społecznej zbiórki fanów muzyka. Jego autorzy Ruslan Vereshchagin Amiran Khabelashvili wykonali go na podstawie jednego z najpopularniejszych zdjęć wokalisty. Na cokole jest cytat jego piosenki Legenda: Śmierć jest warta życia, a miłość warta czekania… 

W tym roku Tichomirow, Kasparian i Titow (dawni muzycy Kino) za namową syna Tsoia - Aleksandra - postanowili reaktywować zespół i dać dwa koncerty. Miały one miejsce w październiku i listopadzie. Podczas nich pokazano archiwalne nagrania wokalisty.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz