Bez mgły nie byłoby większej części XIX-wiecznej literatury. Pies Baskervilleów Arthura Conana Doylea wył we mgle Dartmoor; Dr Jekyll i Mr. Hyde Roberta Louisa Stevensona skrywali swoje przemiany pod zasłoną mgły; zło Kuby Rozpruwacza wydawało się świetnie prosperować osłonięte ciemnością miejskich wyziewów…
Także sztuka narodziła się z mgły, niczym Afrodyta z morskiej wilgoci. JMW Turner, który tak samo jak John Constable, uwielbiał malować obłoki, tworzył mgliste widoki Tamizy. A po nim malowali swoje nokturny roztapiające się w sięgających ziemi chmurach: Herman Melville, James McNeill Whistler, Tom Roberts a przed nimi wielki Caspar David Friedrich, o którego Wędrowcu nad morzem mgły już kiedyś pisaliśmy TUTAJ i TUTAJ.
Mgła od zawsze wyrażała coś nieokreślonego, coś, co zaraz nastąpi… W Biblii poprzedzała wielkie objawienia. Mgła była tą szarą strefą między rzeczywistością a nierzeczywistością i niepewnością co do przyszłości i poza nią. Mogła zapowiadać wszystko: zbliżającą się śmierć. Izolację. Przemianę. Trochę jak w piosence Kate Bush (o artystce już pisaliśmy wiele razy TUTAJ)
Skąd zwykle wydawałoby się zjawisko atmosferyczne niesie tyle krańcowych znaczeń? W mgle czujemy się po prostu niepewnie, nie możemy polegać na zmysłach, bo choć staramy się, niczego nie widzimy wyraźnie. Jesteśmy zdezorientowani i czasem nawet zirytowani, gdy zamglenie horyzontu przedłuża się. Taki stan pokazuje na swoich zdjęciach fotograf amator z Manchesteru, Tony Hunter, którego prace dzisiaj prezentujemy.
On także otoczył swoją osobę gęstą zasłoną bez-informacji. Nie wiemy o nim nic. Ani ile ma lat, ani jak długo zajmuje się fotografią. Mamy tylko jego zdjęcia. A na nich pejzaże, które pod wpływem mgły stają się wręcz mistyczne. Nawet ogromne kominy zakładów przemysłowych, gdy tracą wyraźne kształty i rozpływają się w nicości…
Więcej prac Tonyego Huntera można zobaczyć TUTAJ oraz TUTAJ.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz