Jeśli istnieje jakiś rodzaj malarstwa, który dziś cieszy się jeszcze mniejszym szacunkiem niż przysłowiowy pejzaż z jeleniem, to bez wątpienia jest to martwa natura. Francuzi nazywają ją nature morte, co można przetłumaczyć jako martwe życie. Ten oksymoron może wyjaśnić niechęć do martwych natur. Bo kto chce kupić coś, co jest martwotą? Teraz życie jest modne poza granice absurdu, a najlepiej jeszcze w stanie zakonserwowanej wiecznej młodości... lub może raczej w stanie nieustannego zdziecinnienia?
Na przestrzeni wieków historii sztuki, po tym gdy martwe natury w zasadzie wpadły z obieg, artystą, który próbował tchnąć nowe życie w gatunek był Francisco Goya. Zrobił to w dość dziwny sposób malując najbardziej martwą naturę jaką był w stanie znaleźć, a mianowicie półtusz wołu wiszącą w sklepie mięsnym. Czy mu się udało? Raczej tak, bo przecież ów produkt hiszpańskiego mistrza nadal jest w obiegu sztuki.
Zaskakująco, w ciągu ostatnich 100 lat artyści zmierzyli się jednak tematem martwej natury i to w niezwykle pomysłowy sposób, bo sięgając w głąb historycznego rodowodu gatunku, aby wydobyć wszystkie jego symboliczne aspekty. Najczęściej za jego pomocą krytykuje się konserwatywny porządek świata oraz strukturę władzy. Duchamp używając codziennych przedmiotów kwestionował samą sztukę, Warhol zwrócił uwagę na kształt i dostępność produktów, które zawsze możemy kupić w supermarkecie. W ten sposób obiekty martwej natury wykroczyły poza ramy tradycyjnego malarstwa i stały się sztuką mimo, że do powstania dzieł artyści używali gotowych przedmiotów, które następnie same stawały się artefaktem jak w pracach Armana i Judy Chicago.
Jednak jeśli chodzi o tradycyjnie pojmowane malarstwo, to najsłynniejszy artystą XX wieku tworzącym martwą naturę jest nadal Giorgio Morandi, który malował wazony, kwiaty, miski i butelki. I tymi banalnymi kompozycjami dotykał najbardziej metafizycznych odniesień, które osiągał minimalistyczną ekspresją i subtelnym kolorem, przez co uważany jest za prekursora minimalizmu.
Już te kilka przykładów (a jest ich dużo więcej) dowodzi, że martwa natura nie zniknęła lecz nadal intryguje współczesnych artystów. I w równym stopniu wyraża się poprzez przyziemność jak i dziwaczność. Czasem zachwyca, częściej balansuje na granicy dobrego smaku, lecz nie pozostawia obojętnym. I kto wie czym nas, widzów jeszcze zaskoczy?
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz