piątek, 16 lipca 2021

Zimowa noc Haralda Sohlberga: niepokój, melancholia, dramat i tęsknota za wiecznością

 Sztuka Muncha (LINK) jest znana na całym świecie. Krzyk jest obrazem tak uniwersalnym, że stał się inspiracją do powstania emotikonów, ale - w co może trudno uwierzyć - nie jest to najpopularniejszy i najbardziej ulubiony obraz w Norwegii. Jest nim inny obraz: Zimowa noc w górach z 1914 r. autorstwa Haralda Sohlberga (1869-1935), malarza w zasadzie nieznanego poza Norwegią. A stało się tak może dlatego, że Norwegowie zachowali jego twórczość dla tylko siebie. Z wyjątkiem pojedynczych dzieł w zbiorach Art Institute w Chicago (LINK), nie ma ani jednej jego pracy poza jego ojczystym krajem.


Obraz ukazujący zimową noc w górach widzianych z Rondane, który w 1995 roku został wybrany norweskim obrazem narodowym w wyniku głosowania słuchaczy w państwowej stacji NRK, powstawał przez lata. Jego twórca nigdy nie był do końca usatysfakcjonowany z formy kompozycji. Namalował wiele szkiców, wersji i gdy w końcu go ukończył, pejzaż stał się wielką sensacją. Po kilku latach został zakupiony do Galerii Narodowej gdzie można go podziwiać obecnie. Na płótnie, jak to zwykle bywa u Sohlberga, nie ma ludzi. Zamiast tego artysta zarejestrował nastrój. Ci, którzy poznali dzieło z autopsji potwierdzają, że tchnie ukojeniem, wnosi spokój i niemal zmusza do kontemplacji. Wielu widzów ogląda go dłuższy czas, przenosząc się w ten sposób do podnóża majestatycznych, ośnieżonych gór i pozostając w cieniu ich ogromu samotnie, mając za towarzystwo jedynie ciemne sylwetki drzew i ciszę... W centrum obrazu malarz umieścił gwiazdę, która symbolizuje nadzieję.

W tym lipcu jedna z akwarel z początkową wersją obrazu została wystawiona na sprzedaż w domu aukcyjnym Sothebys (LINK) Sprzedawcy liczą na wysoką cenę, a krytycy mają okazję po raz któryś przeanalizować powody fenomenu obrazu.


Harald urodził się w Kristianii, obecnie dzielnicy Oslo, jako ósme z jedenaściorga dzieci rolnika i hodowcy zwierząt futerkowych. Firma futrzana jego ojca umożliwiła po pewnym czasie jego rodzinie wprowadzenie się do ogromnego mieszkania w najbogatszej dzielnicy miasta. Malarz był wtedy już dorosły i zachował bliski kontakt i ze swoim rodzeństwem i z rodzicami, zwłaszcza z matką.

Na początku swojej kariery Sohlberg był pod wpływem swojego nauczyciela, naturalistycznego artysty Erika Werenskiolda, znanego autora ilustracji do norweskich baśni ludowych. Widać to zwłaszcza w jego wczesnych pracach, w których często pojawiają się postaci ludzkie. Później znikają one z jego obrazów, a pejzaże stały się metaforami ludzkich emocji. Mistycyzm w pracach Sohlberga bierze się z użycia mocnych kolorów. Jego zmierzchy, norweskie letnie noce i nieziemskie zimowe światło są w odcieniach jaskrawo szafirowych i zimnej bieli. Nigdy nie przyszło mi do głowy, by traktować naturę jak obraz – pisał w zeszycie z lat 1898-99. A mimo to łatwo można ustalić, co też uwiecznił. Widzowie bez trudu poznają widoki fiordów z twierdzy Akershus, wschodnich wzgórz Nordstrand lub półwyspu Hurum uchwyconego na zachód od miasta zwanego wtedy Christiania. Sohlberg malował także w Hadeland na północ od Oslo, krajobrazy górniczego miasteczka Røros, na południowy wschód od Trondheim.


Malarz tworząc cierpiał zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie, żyjąc w samotności w pasterskich szałasach i góralskich chatach, w oddaleniu do narzeczonej, przyjaciół i rodziny, a wszystko po to, aby znaleźć odpowiednie motywy dla swoich obrazów. Pracował na powietrzu dzień i noc, nawet podczas mroźnych norweskich zim, bo chciał znaleźć się jak najbliżej - a może nawet stać się częścią – swojego głównego tematu:  świata majestatycznej przyrody. Podczas jednej z takich podróży ujrzał w Rondane góry i postanowił je namalować. Zajęło mu to 10 lat, zanim rozpoczął pracę nad ostateczną wersją. Najpierw przez dwa lata w miasteczku malował szkice i szukał odpowiedniego widoku. Napisał, że wiedział, iż w końcu znalazł swój życiowy projekt, który mógł tylko częściowo zrealizować. Kiedy po raz pierwszy spotkałem się z tym motywem […], niemal mnie całego ogarnął przypływ emocji większy niż kiedykolwiek czułem to wcześniej – pisał. Im dłużej stałem wpatrując się w widok [góry], tym bardziej czułem, jak samotnym, żałosnym atomem jestem w nieskończonym wszechświecie. Byłem niespokojny. […] To było tak, jakbym nagle obudził się w nowym, niewyobrażalnym i niewytłumaczalnym świecie. […] Ponad białymi konturami północnej zimy rozciągało się nieskończone sklepienie nieba, migoczące miriadami gwiazd. To było jak nabożeństwo w jakiejś ogromnej katedrze.


Norweski historyk sztuki Øivind Storm Bjerke nazwał jego płótno: Zimowa alegorią nordyckiego temperamentu: Jest w nim niepokój, melancholia, dramat i tęsknota za wiecznością. Sohlberg wykorzystał cały swój talent, aby połączyć myśli o ludzkości i wszechświecie w jeden symboliczny obraz. Dodając kropkę nad i możemy stwierdzić, że przetłumaczył krajobraz realny w krajobraz marzeń.

Po pozytywnym odbiorze obrazu pokazanego na Wystawie Jubileuszowej Sohlberg rozpoczął pracę nad litografią a w latach 20. nad trzecią wersją olejną, z czerwonym lisem na pierwszym planie, obecnie znajdującą się w prywatnej kolekcji.

Zimowa noc w górach uosabia zaskakująco modernistyczną estetykę Sohlberga, łącząc romantyczne postrzeganie natury z współczesnymi formami wyrazu, zbliżonymi do symbolizmu. Widać u niego wpływ niemieckiej i norweskiej tradycji romantycznej, w szczególności twórczości Caspara Davida Friedricha (TUTAJ) i Johana Christiana Dahla, zarówno w kompozycji, jak i, do pewnego stopnia, w wykorzystaniu pejzażu jako metafory egzystencjalnych znaczeń.


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz