Dzisiaj chciałem podzielić się z czytelnikami ostatnimi nabytkami z kolekcji (nie wszystkimi, na inne przyjdzie pora). Przy okazji, dostarczyć nieco argumentów zwolennikom płyt winylowych.
W kolekcji posiadam zarówno kasety, jak i płyty CD czy DVD. Wiele z nich prezentowanych było w dziale Z Mojej Płytoteki. CDki zacząłem kupować kilka lat po ich wynalezieniu, pamiętam pierwszym był bodajże Tinderbox, wydany w USA przez Geffen album Siouxsie and the Banshees. Oczywiście poza czystym dźwiękiem płyty CD mają wiele innych zalet, jak choćby to, że można słuchać ich w aucie. Dlatego wiele wydawnictw posiadam w obu wersjach, zresztą dbają też o to same zespoły, na przykład Long Distance Calling i ich znakomity Flood Inside (opisany przez nas TUTAJ) wydany na podwójnym winylu ma dodatkowo w środku też CD.
Ale dzisiaj chciałem napisać o czymś innym. Chodzi mi o efekty estetyczne obcowania z płytami winylowymi. Koneserzy wiedzą zapewne o czym piszę. Proszę zresztą zobaczyć jak wygląda pierwszy w mojej kolekcji splatter - album produkowany specjalną techniką. Właśnie wznowiona płyta Lycii (minęło bowiem od jej wydania już 30 lat) to artystyczne arcydzieło - podwójny 180 gramowy splatter na czerwonym winylu. Chyba nigdy nie widziałem ładniejszego wydania...
Jest po prostu przejrzysty, podobnie jak wznowienie Closer Joy Division opisane przez nas TUTAJ. Swoją drogą jako ciekawostkę można dodać, że czysty polichlorek winylu, czyli PCV też jest przejrzysty! Swój czarny kolor natomiast zawdzięcza węglowi który dodaje się celem zwiększenia masy, lepszych własności mechanicznych i zmniejszenia elektryzowania płyt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz