Sztuka współczesna prowadzi nas na nowe, nigdy świadomie nieodwiedzane obszary. Sztuka jest przygodą, wejściem w nieznane, spotkaniem z demonami i aniołami. Kto to powiedział? Nie męczcie się... Są to słowa Edgara Enda (1961-1965), w zasadzie zupełnie zapomnianego niemieckiego surrealisty.
Na przykład ten wypełnia szary, pustynny pejzaż, w którym żyją anonimowi, nadzy i bezradni ludzie. Na środku malarz umieścił ścieżkę wykreśloną czerwonymi liniami, która perspektywicznie biegnie do widnokręgu i tam ginie. Jedna z postaci wskazuje bliżej nieokreślony obiekt w tle. Co to wszystko znaczy? Nie da się tego stwierdzić jednoznacznie. Na pewno kontemplacji obrazu towarzyszy uczucie smutku i beznadziei. A może i desperacji....
Edgar Ende w swoim twórczym wizjonerstwie bliski był romantycznym twórcom takim jak William Blake czy Johann Heinrich Füssli (pisaliśmy o nim TUTAJ). Z tym, że jego pracom trudno przypisać równie metaforyczną treść. Są one jak je sam nazywał prelogiczne, co wyjaśniono w tekście umieszczonym na stronie internetowej malarza: Edgar Ende nie przedstawia konfrontacji ze światem realnym i jego kulturowymi, społecznymi czy historycznie zdeterminowanymi strukturami, ale pokazuje nagłe wejście w światy duchowe w kosmosie (LINK). Trzeba przyznać, że niewiele można z tego zrozumieć... Może po prostu nie da się opowiedzieć, nie da się jednoznacznie opisać, co też się na dzieje na jego obrazach? Ale za to możemy je chłonąć i przyjąć płynące w nich emocje. Albo i nie. Po obejrzeniu da się odnotować istnienie artysty, ale czy pozostać obojętnym? Popatrzmy na kilka dzieł i skonfrontujmy siebie z ich ideą.
Z beznadziejnością i strachem egzystencji malującym się na płótnach korespondują ich losy w czasie istnienia III Rzeszy Niemieckiej a po wojnie podczas okresu rozwoju malarstwa abstrakcyjnego. Po dojściu Hitlera do władzy, twórczość Ende została w Niemczech uznana za zdegenerowaną i zakazana, a w dodatku większość jego obrazów została zniszczona w wyniku nalotu bombowego na Monachium w 1944 roku, co sprawia, że zachowane przedwojenne prace są niezwykle rzadkie...
W 1951 Ende spotkał uznanego twórcę surrealizmu, André Bretona, który obejrzał jego prace i oficjalnie uznał surrealistą. Malarz następnie konsekwentnie podążał surrealistyczną ścieżką aż do śmierci w 1965 roku na zawał mięśnia sercowego. Całe życie studiował poezję, i literaturę, szczególnie Franza Kafkę, fascynowały go pisma psychiatry Carla Gustava Junga, w szczególności jego teoria archetypów, filozofia nihilistyczna Friedricha Nietzschego i praca historyka Oswalda Spenglera na temat upadku Zachodu. Jego metafizyczne scenerie, apokaliptyczne wizje oraz mitologiczne kształty i postaci znajdują swoje literackie echo w fantastycznych opowieściach jego syna Michaela Ende. I niestety powoli przyjmują realny kształt, wraz z obserwowanym procesem upadku cywilizacji Zachodniej w XXI wieku...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz