…Że niektórzy muzycy rockowi oprócz form akustycznych tworzą także plastyczne, wiadomo nie od dziś. Opisaliśmy już w tej mierze dokonania Dawida Bowie (TUTAJ) i Johna Foxx (Ultravox) (TUTAJ). A dzisiaj chcemy zaprezentować obrazy Marka Ałaszewskiego (ur. 1942), o którym można było przeczytać na naszym blogu przy okazji opisu płyty Mrowisko zespołu Klan (TUTAJ) (prezentowana tam okładka albumu jest autorstwa Ałaszewskiego).
Bohater dzisiejszego postu ma wszelkie powody, aby zajmować się sztuką. Ukończył Wydział Malarstwa i Grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie studiował u tak wybitnych artystów jak Jan Cybis, Aleksander Kobzdej czy Stefan Gierowski. Z tego, co można zobaczyć w Internecie, z dostępnych źródeł, da się skonstatować, że zaczynał od malarstwa figuratywnego i tematyki surrealistycznej (taka jest właśnie okładka Mrowiska), a później jego prace uległy wyciszeniu, wysublimowaniu i przypominają dzieła impresjonistów a nawet pointylistów... Wrażenie to pogłębia fakt, iż tematem jego obrazów są pejzaże. Wydaje się, że muzyk przenosi na płótno osobiste impresje z podróży po Polsce, Wenecji i po różnych odległych krainach... Czy zatem jego kompozycje można potraktować jako zapis, swoisty pamiętnik emocji, w którym przewodnikiem jest muzyka? Bo zanim powstają obrazy, malarz najpierw tworzy ich akwarelowe szkice - szybkie, oparte na odczuciu chwili, niczym muzyczne akordy.
Marek Ałaszewski nie jest w sztuce nowicjuszem, maluje już od ponad 40 lat, na dobre zajął się plastyką w 1971 roku, po tym gdy Klan rozwiązał się. Nie oznacza to jednak, że porzucił muzykę na rzecz malarstwa. Po reaktywacji Klanu w 1991 roku, do maja 2016 występował i był aktywny także jako kompozytor. Często te dwie strony jego duszy – muzyka i plastyka - przenikały się. Tak powstało oratorium Podróż Trzech Króli według T.S. Eliota, które dopełniło wystawę w Muzeum Literatury w Warszawie, powstałą z inspiracji znajdującym się tam średniowiecznym freskiem.
W 1948 roku tę gotycką polichromię odkryto podczas odbudowy zrujnowanej Warszawy. Zachowane we wnęce arkadowej fragmenty malatury składają się z dwóch części: u góry jest Veraikon, czyli wizerunek oblicza Chrystusa odbity na chuście św. Weroniki, adorowany przez anioły i świętych, a na dole monumentalny Pokłon Trzech Króli połączony ze sceną spotkania orszaków królewskich pod murami Jerozolimy, które mogą nam przypominać mury starej Warszawy.
Prezentowana wokół fresku wystawa złożona z współczesnych obrazów Marka Jaromskiego, Grzegorza Morycińskiego oraz secesyjnego arcydzieła Józefa Mehoffera Święta Rodzina, zestawionych z rzeźbami Józefa Łukomskiego z cyklu Hominem quero, porządkuje wiersz T.S. Eliota, z przejmującym opisem podróży trzech magów do Betlejem. Otwarciu wystawy towarzyszyła premiera oratorium autorstwa Marka Ałaszewskiego, której fragment możemy wysłuchać tutaj (szkoda, że całość nie jest dostępna)
Mroźna to była wyprawa;
Najgorsza pora roku
Na podróż, zwłaszcza tak długą:
Drogi tonące w śniegu i lodowaty wiatr,
Najokrutniejsza zima.
Rozdrażnione wielbłądy, pokaleczone, zbolałe,
Kładły się w mokrym śniegu.
I było nam czasem żal
Letnich pałaców na wzgórzu, osłonecznionych tarasów,
I jedwabistych dziewcząt roznoszących napoje.
Poganiacze wielbłądów klęli i złorzeczyli,
Żądali napitku, kobiet, przepadali bez wieści,
Nocne ogniska gasły, nie było gdzie się schronić;
A miasta były wrogie, mieszkańcy nieprzyjaźni,
Wioski brudne i chytre, za wszystko żądano złota.
Ciężka to była próba.
Wędrowaliśmy w końcu już tylko w ciągu nocy,
Śpiąc byle gdzie i płytko,
I słysząc w sobie głos, który powtarzał w kółko:
To jest czyste szaleństwo.
Aż któregoś poranka, śniegi mając za sobą, zjechaliśmy w dolinę,
Łagodną, żyzną, wionącą zapachem wielu roślin,
Gdzie nad strumieniem stał młyn i młócił kołem ciemność,
A dalej, pod niskim niebem, wznosiły się trzy drzewa,
I stary, siwy koń biegł łąką, galopem, w dal.
Stanęliśmy przed gospodą porosłą liśćmi wina;
W otworze drzwi sześć rąk rzucało raz po raz kośćmi i zgarniało srebrniki,
Stopy zaś uderzały w puste bukłaki po winie.
Nikt jednak tam nic nie wiedział; ruszyliśmy więc dalej
I dopiero pod wieczór, prawie w ostatniej chwili,
Trafiliśmy w to miejsce – można powiedzieć – właściwe.
Pamiętam, było to dawno;
Dziś bym postąpiłbym tak samo, tylko trzeba zapytać
Trzeba zapytać
O to: czy cała ta droga nas wiodła
Do Narodzin czy Śmierci? Że były to Narodziny, to nie ulega kwestii,
Mieliśmy na to dowody. Bywałem świadkiem narodzin i byłem też świadkiem śmierci,
I było dla mnie jasne, że są to różne rzeczy; jednak te narodziny
Były dla nas konaniem, ciężkim jak Śmierć, śmierć nasza.
Wróciliśmy do siebie, do naszych starych Królestw,
Ale w tym dawnym obrządku jakoś nam już nieswojo,
Obco wśród tego tłumu zapatrzonego w swe bóstwa.
Rad byłbym innej śmierci.
***
Thomas Stearns Eliot 1927 / Przełożył Antoni Libera
To nie pierwszy raz, gdy wiersz Eliota staje się źródłem inspiracji. Swego czasu opisaliśmy jaki wpływ na Iana Curtisa miał inny wiersz Tomasa S. Eliota pt. The Hollow Men (pisaliśmy o tym TUTAJ). Dla Marka Ałaszewskiego utwór Eliota stał się przerażającym proroctwem:
Bywałem świadkiem narodzin i byłem też świadkiem śmierci,
I było dla mnie jasne, że są to różne rzeczy; jednak te narodziny
Były dla nas konaniem, ciężkim jak Śmierć, śmierć nasza.
Wróciliśmy do siebie, do naszych starych Królestw,
Ale w tym dawnym obrządku jakoś nam już nieswojo,
Obco (….)
W dniu 16 maja 2016 roku artysta doznał udaru. Podążył inną ścieżką, w daleką wyprawę, z której powrót jest nad wyraz trudny. I gdy już wróci do siebie jest pewne, że będzie inny. Wiesław Królikowski, krytyk muzyczny skontaktował się wiosną tego roku z rodziną artysty – muzyk walczy i powoli odzyskuje sprawność (LINK) . Pomagają mu w tym krewni, przyjaciele, znajomi…
Jakiś czas temu jego syn, także muzyk, Marek Ałaszewski Jr. zorganizował koncert na rzecz swego Ojca (LINK). Mamy nadzieję, że za niebawem usłyszymy jego kolejne kompozycje muzyczne i zobaczymy pejzaż skąpany w słońcu lub krajobraz osnuty mgłą nostalgii…
Oczywiście o tym napiszemy, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz